Więcej obaw, niż zachwytu. No Man's Sky
The Solus Project (PS4) - w poszukiwaniu drugiej Ziemi...
Vostok Inc. (PS4) - kosmiczny kapitalizm rządzi!
TOP 8: Filmy, które musisz zobaczyć przed "Grawitacją"
On Mars_ 2 - Sojuszników wybieraj ostrożnie, najlepiej wcale
Czerwony Pingwin Musi Umrzeć 2 - Wpłynąłem na kosmicznego przestwór oceanu
Na temat szeroko pojętej eksploracji kosmosu (pół żartem, pół serio, ale jednak) pisałem już w poprzednim tekście, przy okazji recenzji gry Vostok Inc. Prawdę mówiąc, wszelkie produkcje dotyczące podróżowania po najdalszych zakątkach galaktyki stanowią dla mnie co najmniej interesująco zapowiadające się doświadczenie ze względu na moją fascynację tymi tematami. Stąd być może zainteresowanie grą Morphite, która choć przedpremierowo na papierze przedstawiała się na naprawdę smakowity kawałek soczystego indyka, koniec końców niestety zawodzi praktycznie w każdym aspekcie.
Marzenie o podboju i kolonizacji kosmosu spędza sen z powiek ludzkości od ładnych kilkudziesięciu lat, nie tylko ze względu na zrealizowanie kroku milowego w rozwoju technologii, ale również niewyobrażalne pokłady bogactw naturalnych czekających na eksploatację we wszystkich możliwych zakątkach Wszechświata. Dzięki Vostok Inc. jesteśmy w stanie wcielić się w rolę obrotnego przedsiębiorcy, który zbija pierdyliardy wirtualnych Moolah na eksploracji przestrzeni pozaziemskiej.
W jednej z recenzji Life przeczytałem: im głupsi robią się bohaterowie, tym bardziej ekscytujący robi się film. Jest w tym sporo racji - Life to wypadkowa wielu klasycznych produkcji spod znaku groźnego kosmosu (Obcy spotyka Grawitację, Coś miesza się z Prometeuszem) z wszystkimi znanymi chwytami, do których należą niemądrze postępujący naukowcy. Czyli: wiesz, czego się spodziewać, ale i tak bawisz się dobrze.
Life to bardzo współczesna wizja tego, co zrobi ludzkość z obliczu kontaktu z pozaziemską formą życia. Jeśli genialny Nowy początek zmartwił Was niską zawartością przemocy, Life jest filmem dla Was. Wracająca z Marsa kapsuła z próbkami gleby zostaje przechwycona przez sześcioosobową załogę na pokładzie Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Szybko okazuje się, że wśród piasku i kamieni czai się półprzezroczysty, maskowaty glut wielkości ziarenka. Och, wow, prawdziwy marsjanin. Och, wow, on rośnie. Och, wow, wyobraźcie sobie wszystkie możliwości, jakie potencjalnie daje nowy organizm - leczenie chorów, przełom w biotechnologii... Och, wow, stwór okazuje się groźny? Kto by się tego spodziewał...
Zapowiedź gry Call of Duty: Infinite Warfare wzbudziła ogromne kontrowersje przeniesieniem walk w przestrzeń kosmiczną, zupełnie jak w Gwiezdnych Wojnach. Swego czasu, przy okazji premiery Advanced Warfare, twórcy CODa chwalili się, iż wszystkie technologie pokazane w grze są realne i dopracowywane aktualnie w wojskowych laboratoriach. Czy podobnie jest w Infinite Warfare? Czy ludzkość jest o krok od stworzenia i wykorzystania kosmicznych myśliwców?
No Man's Sky pojawił się w internetowych czeluściach jako niejasna, ale dosyć elektryzująca mrzonka, jakoby małe studio tworzyło sandbox nowej generacji symulujący cały wszechświat. Kilka zdań, dwa obrazki na krzyż wystarczyły, żeby całkiem spore grono osób zainteresowało się tym produktem. Potem krótki film, charakterystyczne, introwertyczne wypowiedzi Seana Murray'a, lidera grupy Hello Games odpowiedzialnej za tajemniczy No Man's Sky. Był to początek niezdrowego wprost zainteresowania produkcją, którą hype zaczął niszczyć zanim jeszcze wpadła w ręce graczy.
Nazywam się Amanda Ripley, a to moja historia. Najdziwniejsza, jaką dzisiaj przeczytacie - nie mam co do tego wątpliwości. Choćby z tego powodu, że umieram. Wielokrotnie. Ale nie martwcie się, bo jednak żyję. Nie jestem tego w stanie wytłumaczyć, dlatego cała moja relacja z piekielnego pobytu na stacji Sewastopol może być nieco chaotyczna, ale zapewniam: warto wziąć w niej udział. Oczywiście jeśli nie należycie do tych strachliwych jednostek, które robią pod siebie i gubią się w labiryncie ciemnych korytarzy.
Gdy wraz ze statkiem Nostromo zaginęła moja matka, musiałam ją odnaleźć. Moja misja trwała długo, bo gdy mama poleciała w kosmos jako członek siedmioosobowej załogi Nostromo, miałam zaledwie 10 lat. Szefowie Weyland-Yutani nie chcieli, albo nie mogli powiedzieć mi, co się stało i wzięłam sprawy w swoje ręce. Zaczęłam dla nich pracować i w końcu trafiłam na to, czego szukałam. Czarna skrzynka statku Nostromo została odnaleziona i obecnie znajduje się na pokładzie zaopatrzeniowej stacji Sewastopol, gdzieś na orbicie gazowego giganta KG348.
Nie będę oszukiwał - na "Grawitację" czekam od lat. Jak tylko dowiedziałem się, że twórca "Ludzkich dzieci" zabiera się za tworzenie filmu rozgrywające się w przestrzeni kosmicznej, byłem wielce uradowany. Seans w kinie już niedługo, zaś w ramach odpowiedniego nastawienia się przed obejrzeniem obrazu Alfonso Caurona, polecam przypomnieć sobie inne hity i... kity (a jakże!) w podobnych klimatach.
Alfonso Cuarón robi filmy rzadko, ale jak już jakiś zrobi, to warto ten fakt odnotować. Grawitacja urosła w oczach wielu kinomanów do miana wyjątkowego dzieła jeszcze na długo przed premierą - zmiany obsady, zmiana studia, liczne technologiczne problemy (ambitność projektu przerosła możliwości sprzętu kilka lat temu) odbijały się szerokim echem w filmowym światku. A gdy w końcu została pokazana pierwszym widzom, opinie były w przeważającej większości wręcz nieprzyzwoicie pozytywne. Dzięki przedpremierowemu weekendowi w kinach Imax Grawitację obejrzałem i z błogim uśmiechem dołączam do grona maślanookich fanatyków tego obrazu.
Mam wielki sentyment do gier rozgrywających się w kosmosie. Lubie ten nieoparty pęd do ciągłego odkrywania kolejnych zakamarków wszechświata. Eksploracji dawnych cywilizacji i tego nieprzejednanego odczucia, kiedy spoglądam w gwiazdy, nawet te wirtualne, że stoję u progu czegoś wielkiego...
Kreatywność wydawców gier wideo nie zna granic – wypuszczają do sieci wirusowe spoty reklamowe, wciągają fanów w Alternative Reality Games, organizują flashmoby. Z okazji nadchodzącej dużymi krokami premiery trzeciej odsłony przygód komandora Sheparda marketingowcy z Electronic Arts postanowili przygotować coś niewiarygodnego.