Dziś mija pięć lat od premiery i mniej więcej trzy lata odkąd zagrałem w Red Dead Redemption. Tytuł, który podsumować można prostym zwrotem „GTA na dzikim zachodzie” w swoim czasie podbił serca graczy i recenzentów, zbierając świetne oceny i sprzedając się lepiej niż kiełbaski spod krakowskiej hali targowej w weekendowy wieczór. Była to też gra, która naprawdę wiele udowodniła.
Pięć lat temu, po bardzo długich bojach produkcyjnych pojawił się Alan Wake. Dokładnie to pojawił się w wersji na Xboxa 360, gdzie moje pierwsze zderzenie z grą onieśmieliło mnie. Byłem oczarowany klimatem, oprawą, strzelaniem.
Tempo jest wszystkim
Z notatek produkcyjnych gry wynika wyraźnie, że autorom zależało na odpowiednim dozowaniu różnych elementów gry, przy relatywnej swobodzie. Zaczyna się od trzęsienia ziemi, czyli walki z Las Plagas w wiosce. Potem jest coraz lepiej… i coraz swobodniej zarazem.
Wśród najwspanialszych rzeczy w Resident Evil 4 jest ogromna ilość dodatków do odkrycia. Dodatków, które dzisiaj byłyby sprzedawane jako DLC - kostiumów, trybów rozgrywki, postaci etc. Niestety, w erze PlayStation 2 dziennikarze za bardzo nie rozpisywali się o dodatkowej zawartości. Policzono cyferki i wyszło, że lepiej grę rozbierać i sprzedawać w kawałeczkach - w końcu generuje to nie tylko dodatkowy dochód, ale również newsy, dyskusje i zapowiedzi, pozwalając grze żyć dłużej “medialnie”. |
W zeszłym roku omówiłem pierwszą piątkę konkurencyjnych względem marki Grand Theft Auto produkcji. Należały do nich takie serie jak: Mafia, Saints Row, Just Cause, Scarface oraz Sleeping Dogs. A dziś z kolei chciałbym wam zaprezentować kolejne zestawienie.
28 września 1999 roku premierę miała gra Homeworld, która wprowadziła do gatunku RTS tyle nowości i klimatu, że po dziś dzień trudno szukać innej propozycji będącej równie nowatorską i grywalną (poza Homeworld: Cataclysm i Homeworld 2, ma się rozumieć). Gdy myślę o szufladce "strategia czasu rzeczywistego", to z pełną mocą stwierdzam, że dzieło Relic Entertainment leży na samym jej szczycie, ex-aequo z serią StarCraft. Wszyscy wiedzą, że gry Blizzarda są czadowe, więc Homeworld musi być równie czadowy (jeśli nie bardziej). Zaparzcie sobie herbaty, włączcie nastrojową muzyczkę, kolega autor będzie wspominał.
Wszystko zaczęło się od wersji demo umieszczonej na jednej z płyt dołączonych do CD-Action (magazyn po kilku latach zresztą wrzucił Homeworlda w pełnej wersji - robię ukłon w stronę redakcji), która pozwoliła ujrzeć geniusz produkcji studia Relic Entertainment. Klimat! Rozmach! Grafika! Genialne założenia gameplayowe! Nic, tylko pisać słowa zakończone wykrzyknikami.
„Żelazna Horda zaatakuje 13 listopada 2014” – ta wiadomość pokazuje mi się codziennie, kiedy uruchamiam aplikację battle.netu. Blizzard stworzył świetny cinematic i już teraz nakręca kampanię marketingową dla nowego dodatku do World of Warcraft, czyli Warlords of Draenor. Starzy gracze wracają, a nowi? Właśnie! Co z tymi nowymi? Czy warto w ogóle zacząć zabawę w Azeroth?
Myślę, że każdy z nas ma swoje ulubione pojedyncze gry, bądź całe serie. Jednak zdarzają się pewne sytuacje, przez które robią nam się zaległości. A w przypadku często wydawanych, bądź bardzo starych serii zaległości te robią się naprawde spore. Czasem powodem są pieniądze, dostępność, czy chęci, także nie zawsze jest pod tym względem kolorowo. Co robić w takich przypadkach? Jak korzystnie nadrobić "stracone" miesiące i lata? Cóż, tak naprawdę nie ma na to jednoznacznego sposobu. Należy sumiennie iść do przodu i tyle. Nie ma innego wyjścia. Jednak czasem warto to robić, aby dopiąć swego i poczuć tę jedyną w swoim rodzaju satysfakcję.
Gracz, im starszy, tym coraz częściej zaczyna wspominać 'stare dobre czasy', kiedy to odwiedzało się kolegów - szczęściarzy z pecetami, u których przesiadywało się godzinami i wspólnie zagrywało w często kultowe dziś produkcje. Problem pojawia się w sytuacji, gdy obraz naszej wyobraźni styka się z tym, jak rzeczywiście dana gra wygląda (a najczęściej wygląda tak, że mimo najprzyjemniejszych nawet wspomnień, potrafi nas od siebie odrzucić). Tutaj z pomocą przychodzą nam remaki, które sprawiają, że gra wygląda dokładnie tak, jak ją zapamiętaliśmy. Jakich remaków mi brakuje?
Silent Hill to owiane mgłą złej legendy miejsce zbudowane z cierpień ludzi. Ich nierozliczonych marzeń, skrywanych emocji i zapomnianych grzechów. Silent Hill to potworny czyściec dla każdego, kto miał pecha się tam znaleźć. Jeśli kiedykolwiek tam traficie, porzućcie wszelką nadzieję, to miejsce zje waszą duszę.
Gry potrafią bawić w różnych sposób. Odpowiednim przedstawieniem opowieści, wyrazistymi i ciekawymi postaciami, czy też miodną rozgrywką. Są i tacy, dla których ważna jest oprawa wizualna, bądź też strona audio. A co zatem ze smaczkami? Puszczaniem oczka w kierunku gracza? Czy nawet nawiązaniami do innych gier/odsłon? Zapewniam was, że i takie drobnostki potrafią wywołać u nas uśmiech na twarzy.