Recenzja: Aliens. Labirynt
Guns, Gore & Cannoli 2 (PS4) - eks-gangster bohaterem wojennym
Deus Ex: Rozłam Ludzkości - recenzja gry tylko i aż bardzo dobrej
Pillars of Eternity: Ja Już grałem
Kanadyjska myśl techniczna. Recenzja albumu Protest The Hero - Volition
Recenzja: Bloodborne. Pieśń wron. Tom 2
Wydawnictwo Insignis w ostatnim czasie dość mocno rozpieszcza miłośników Marvela, którzy poszukują do swoich domowych biblioteczek nowych „superbohaterskich” książek. Nie tak dawno ukazała się „Wojna Domowa” a teraz półkach księgarni można znaleźć coś z serii X-Men.
Piękny świat, w którym zbrodnia stała się czymś zapomnianym. Kraj, w którym żyją szczęśliwi ludzi, którzy znają swoje przeznaczenie i doskonale wiedzą jak mają przysłużyć się całemu społeczeństwu. Każda osoba zna swoje miejsce a nad jej „szczęśliwością” czuwa nieomylny system. Wizja przyszłości, którą kreują przed nami już od wielu lat przeróżni pisarze, nie wygląda nazbyt zachęcająco. Czy właśnie tak będzie wyglądać przyszłość?
Pamiętając o starodawny powiedzeniu „dobre ecchi nie jest złe”, przystąpiłem do lektury Dragons Rioting – tytułu, który już na samym początku zachęca potencjalnego czytelnika wpadającymi w oko, kolorowymi okładkami. Nie można przecież oceniać mangi po okładce (a raczej obwolucie). Nie ważny jest wygląd zewnętrzny, przecież liczy się tylko wnętrze.
„Historia jest pisana przez zwycięzców” – słowa wypowiedziane przez Winstona Churchilla, co prawda odnosiły się do okresu II Wojny Światowej, jednak doskonale pasują do innych wydarzeń historycznych. Jednym z nich jest eksterminacja Indian (zarówno fizyczna, jak i kulturowa) przez światłych białych obywateli Stanów Zjednoczonych Ameryki. Jest to temat celowo zapomniany, będący tabu, o którym się nie mówi i nie pisze. Od czasu do czasu znajdzie się jednak ktoś odważny, kto postanowi iść pod prąd, tworząc dzieło, które ma szanse zmienić postrzeganie przeszłości, teraźniejszości i przyszłości.
Japonia od stuleci przesiąknięta jest przeróżnymi historiami o demonach i duchach. Dawnej ludzie wierzyli, że za każde zło odpowiedzialny jest jakiś demon/duch lub złe bóstwo. W czasach współczesnych wiara ta przerodziła się potrzebę odczuwania strachu. Ludzie nadal wierzą w byty nadprzyrodzone, jednak teraz wykorzystane są one w szeroki pojętej popkulturze do zapewniania rozrywki.
Rodzimy rynek wydawniczy raczej nie obfituje w zbyt wiele tytułów poświęconych duchom, demonom i bóstwom Kraju Kwitnącej Wiśni. Jeśli już takowy się pojawia, jest to, albo typowy horror, albo luźna komedyjka, w której okultyzm jest tylko dodatkiem. Na tym tle „Kronika Duchów” wypada naprawdę interesująco i staje się pozycją, którą warto się zainteresować.
Jeśli nie pałacie wielką miłością do serii filmów Faceci w czerni, ale zastanawiacie się, czy warto spędzić w klimatyzowanym kinie dwie godziny, i na dodatek pragniecie niezobowiązującej rozrywki, która szybko wyleci z głowy, to możecie dać szansę Men in Black: International. Ale jeśli Wasze nastawienie to: "Will Smith jest niezastąpiony", "MIB to jedna z najlepiej wspominanych komedii sci-fi z lat 90-tych" oraz "pragnę scen i tekstów, które staną się kultowe", to polecam grilla nad jeziorem.
Men in Black: International rozgrywa się w tym samym świecie, co poprzednie trzy filmy i rządzą nim takie same zasady, co z kolei powoduje nowa część nie jest w stanie zaskoczyć widza w żadnym aspekcie. Na szczęście okazało się, że film odebrałem lepiej, niż kazały sądzić recenzje. Ot, wesoła, kolorowa głupotka z ładnymi ludźmi.
Domowa biblioteczka mangowa wzbogaciła się o kolejny tytuł z gatunku „magiczne dziewczynki”. Na temat mangi „Wrobiona w magię” można przeczytać w sieci wiele niekoniecznie dobrych opinii. Czy tytuł naprawdę nie ma do zaoferowania nic więcej niż tylko przykuwającą uwagę okładkę (szczególnie męskiej części społeczeństwa)?
Czarodziejki.net urzekły mnie swoim klimatem i nietypowym podejściem do klasycznego tematu „mahō-shōjo”. Mrok, przemoc i tajemniczość wylewająca się z kart mangi Kentaro Sato, sprawiła, że z wielkim zainteresowaniem śledzę serię. Nie mogło więc zabraknąć na stronie stosownej recenzji trzeciego tomu.
Leonardo da Vinci – zdecydowanie jedna z najwybitniejszych osób w historii świata. Człowiek tysiąca zainteresowań, pochłaniający wiedzę z przeróżnych dziedzin. Geniusz, osiągający poziom mistrzowski we wszystkim, czym się zajmował. Wizjoner (momentami lekko szalony), którego rozum prześcignął czasy, w których żył i to o co najmniej o kilkaset lat. Postać, która nieprzerwanie od setek lat fascynuje ludzi na całym świecie.