Top Ten! - Najlepsze seriale wszech czasów!
Alfabet Mad Men, serialu wszech czasów
"Mr. Robot" - najlepsza serialowa premiera lata?
Jestem kretynem, że czekałem tak długo - wrażenia po pierwszym sezonie Breaking Bad
Piąty wymiar leżący poza tymi, które są nam znane - The Twilight Zone
"Supernatural" plusy i minusy okiem fanki
Kolejny serial, który wiernie śledziłem od kilku lat, nie doczeka się konkretnego zakończenia. Tym razem padło na The Borgias!
Zanim sięgnąłem po serialową Grę o tron minęło sporo czasu. Kiedy już wybuchł na niego boom i przeleciało dobre półtora sezonu, wtedy dopiero postanowiłem zapoznać się z nim bliżej. Po obejrzeniu dwóch sezonów uznałem, że warto w końcu sięgnąć po książki, które pochłaniałem kilka miesięcy. Potem przyszedł czas na ponowne obejrzenie serialu, tak żeby zdążyć sobie wszystko odświeżyć przed premierą najnowszego sezonu. I chociaż wiem, że ekranizacja książki, tym bardziej tak złożonej jak Saga Pieśni Lodu i Ognia, jest karkołomnym zadaniem, to niestety odnoszę wrażenie, że część rzeczy można było zrobić dużo lepiej. Pisząc tekst o trzecim sezonie serialu starałem się podejść do oceny z pewną dozą zrozumienia, ponieważ zawsze staram się dostrzegać zarówno plusy jak i minusy.
Trzeci sezon "Gry o tron" dobiegł końca i znów pozostawił widzów w niepewności co do losów bohaterów pierwszoplanowych. Trzeba przyznać, że w serialu mamy całą plejadę znakomicie zarysowanych postaci. Niektórym z nich lepiej nie podskakiwać.
Seriale oglądamy dla wielu powodów. Dla ciekawej fabuły, znakomicie skonstruowanej intrygi, dla klimatu czy też w końcu dla naszych ulubionych bohaterów. Ale oprócz tych, których uwielbiamy, zawsze znajdą się "czarne owce".
Jak wielu z Was, lubię seriale, choć zdecydowanie nie należę do obsesyjnych telewizyjnych obżartuchów, jakich można spotkać na forum GOL. Staram się wybierać propozycje uznane za najlepsze, lub takie które mnie rzeczywiście zainteresują czy to tematyką, czy klimatem i w danym "sezonie" nie pochłaniam więcej niż 4-5 propozycji. W 2013 roku, w moim grafiku widza wygodnie rozsiadł się serial Hannibal, o którym teraz chętnie napiszę małe co nieco (mlask!).
Pierwsza i dosyć ważna rzecz to fakt, że Hannibal jest pokazywany w polskiej telewizji bez specjalnych opóźnień (początkowo był to zaledwie tydzień od premiery w USA, ale w związku z usunięciem jednego z odcinków z ramówki stacji NBC, przesunięcie zwiększyło się do 2 tygodni) i do tego na kanale zdecydowanie nie należącym do segmentu premium (AXN - oznacza to reklamy, ale do tego wielu się chyba już przyzwyczaiło). Miła odmiana od korzystania z różnego rodzaju metod "alternatywnych", szczególnie że Hannibal konsekwentnie prezentuje całkiem wysoki poziom.
Chyba nikomu nie trzeba przybliżać tego, czym jest Top Gear - najpopularniejszy program motoryzacyjny na świecie. Nawet największy ignorant/ignorantka kojarzy, z czym to się je. A jeśli nie wie, to powinien się wstydzić i zastanowić nad sobą, bowiem, przynajmniej w męskim towarzystwie, powiedzenie, że nie zna się Clarksona, Hammonda, Maya i Stiga jest jak przyznanie się do bliskich kontaktów ze zwierzętami - nawet jeśli tak jest, to po prostu się o tym nie wspomina.
Scena 1. On - właściciel dużego przedsiębiorstwa. Ona - nowoczesna pani domu. Małżeństwo po czterdziestce z dwójką dzieci w tle. On - koszula w kratę, duży brzuch, wąs i okulary. Pobudka o świcie, czarna kawa i kolacja późnym wieczorem. Ona - długie blond włosy, drogie perłumy, markowe ubrania. Do tego obowiązkowo siłownia i fitness, a popołudniu lunch z koleżankami i pokaz mody.
Fani sagi Pieśni Lodu i Ognia pokochali pierwszy sezon Gry o Tron za wierność oryginałowi. Drugi sezon nie był już tak dokładnym odwzorowaniem kolejnego tomu, czyli Starcia Królów. Ze strony czytelników sypały się narzekania na spłycenie historii i obcięcie wielu wątków. Znalazły się nawet kompletnie absurdalne głosy oburzenia: „Aktorka grająca Ygritte jest zbyt ładna! W książce była brzydsza!”, co dla mnie jest mocną przesadą. Samemu spłyceniu historii i obcinaniu niektórych fragmentów nie ma się co dziwić. Mamy przecież do czynienia z formatem telewizyjnym, w którym każdy sezon to zaledwie dziesięć niespełna jednogodzinnych odcinków. W końcu druga, książkowa część liczy sobie bagatela osiemset pięćdziesiąt stron. To o sto stron więcej niż pierwsza część, a odcinków mamy tyle samo. Wszystkim narzekaczom proponuję jednak zaczerpnięcie głębokiego wdechu i uświadomienie sobie, że wyprodukowany przez HBO serial Gra o Tron to przecież adaptacja. Nad pracami nad nim czuwa sam G.R.R. Martin, autor sagi, który po 8 latach od premiery pierwszej części mógł przecież stwierdzić „cholera, teraz mógłbym napisać to inaczej”. Mało tego, pisarz sam napisał scenariusz do jednego odcinka w każdym z dwóch wyemitowanych sezonów i jeden, na którego premierę czekamy. Niespełna tydzień temu mogliśmy obejrzeć pierwszy odcinek trzeciego sezonu opartego na pierwszym tomie trzeciej części sagi. Jest w nim kilka scen, w których rozbieżność z książką gryzie mnie w oczy na tyle, że postanowiłem opublikować ten wpis.
Ziemię zamieszkują dwa typy ludzi. Twórcy i odtwórcy. Ci pierwsi są niejako demiurgami naszego życia kreując kulturę, w którą każdy z nas wraz z wiekiem wrasta. Ci drudzy są naśladowcami, zdolnymi do formułowania jedynie wtórnych treści opartych o przetarte wzorce. Hollywood zamieszkują dwa typy ludzi. Teraz ma tam pozostać tylko jeden.
Mimo iż ten wstęp może się wydawać nieco kontrowersyjny to w mojej opinii doskonale przedstawia trendy, miotające obecnie branżą filmowo – serialową, których echa trafiają już znad „Wielkiej wody” nawet do Polski. Miasto Aniołów przestaje być miejscem gdzie rodzą się nowe pomysły. Dziś głównym zadaniem reżyserów tam pracujących jest metaforycznie rzecz ujmując, wypełnianie tabelek w Excelu, tak aby bilans wytwórni mógł zostać podkreślony jak najgrubszą zieloną krechą. Od dawna już mówi się o tym, że najgłośniej reklamowane tytuły przestały nieść ze sobą jakąkolwiek wartość łączącą cokolwiek związanego z greckim terminem „kartharsis”, a zaczęły być maszynką do robienia pieniędzy.