Assassin's Creed V: Ninja Decay, czyli asasyn moich marzeń
Recenzja: Zgasić Słońce. Szpony Smoka.
Mitologia Japońska #2 - Powstanie świata i pierwsi bogowie
Klaps w tyłek najlepszym sposobem na rozwój postaci w japońskim roleplaying
Teaser Supernaturala w wersji anime
Arcade'owe szaleństwo - poznaj japońskie salony gier
Berserk oraz Hokuto no Ken dwa tytuły, których raczej nie trzeba przedstawiać żadnemu miłośnikowi komiksu japońskiego. Moment, w którym autorzy owych dzieł zdecydowali się na wspólne stworzenie mangi, musiał być dla branży czymś przełomowym. Oczekiwania setek tysięcy, jeśli nie milionów fanów na całym świecie wobec Króla Wilków były więcej niż ogromne. To czy komiks spełnił pokładane w nim nadzieje, pozostaje sprawą otwartą i każdy czytelnik w głównej mierze będzie musiał ocenić to samemu.
Bardzo powolna narracja połączona z nietuzinkową i wielowymiarową strukturą fabularną, tworząca tytuł, obok którego nie można przejść obojętnie. Śmiało, można napisać dość typowe dzieło autorstwa Taniguchi Jirō, które ma w sobie to „coś”, co przyciąga pewną grupę czytelników, którzy poszukują czegoś mocno niesztampowego, dającego wiele do myślenia.
Mroczny klimat, fascynacja śmiercią i wszystkim tym, co przerażające, wielkie zamiłowanie do wiktoriańskiego stylu oraz duża dawka specyficznego humoru – elementy, które po połączeniu tworzą iście Burtonowską mieszankę wybuchową. Jeżeli jeszcze do tego dodamy kreatywność i talent Mitsukazu Mihary, przed oczami pojawia się nam obraz jednej z najlepszych mangowych czarnych komedii, które kiedykolwiek pojawiły się na rodzimym rynku.
Na Steam wylądowało właśnie Earth Defense Force: Iron Rain i ja jestem z tego powodu niezwykle szczęśliwy. Nowa odsłona cyklu o walce z gigantycznymi robalami, robotami i latającymi spodkami to dokładnie to czego potrzebuję. Cztery klasy żołnierzy napierdzielających z rożnych typów broni do setek pająków i mrówek wielkości samochodu osobowego. W tle miasto rozpadające się z powodu chybionych strzałów z rakietnicy czy granatnika. Czego więcej potrzeba w gierce będącej kwintesencją kina klasy B?
Strach – cecha pierwotna towarzysząca człowiekowi od momentu, kiedy stał się istotą rozumną. W chwili kiedy przestał być uczuciem, którego można doświadczyć na co dzień, stał się doskonałym marketingowym przedmiotem sprzedaży. Solidną cegiełkę w przeróżnych formach straszenia ludzi, dołożyła Azja. Kontynent, który na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu lat stał się prawdziwą kolebką horrorów i przerażających opowieści. Doskonałym przykładem takiego popkulturowego towaru prosto z Dalekiego Wschodu, jest w tym przypadku manga Wypaczona.
Mniej więcej trzy lata temu miałem okazję zagrać w Root Letter. Jest to gra typu visual novel z naprawdę fajnym motywem wymiany listów pomiędzy głównym bohaterem a pewną tajemniczą dziewczyną. Teraz na rynek trafia Root Letter: Last Answer. Jako, że podobał mi się oryginał postanowiłem sprawdzić nowy tytuł.
Kociołek Pełen Newsów powraca po krótkiej przerwie z masą ciekawuch informacji dla wszystkich zjadaczy popkultury.
Jeżeli na okładce mangi widnieje nazwisko Jirō Taniguchi wiadomo już, że można spodziewać się naprawdę solidnego dzieła. Nie inaczej jest w przypadku Ratownika, powieści graficznej, która w umiejętny sposób łączy elementy dramatu i mrocznego kryminału.
Zbiór krótkich, ale treściwych opowieści, których akcja rozgrywa się w Japonii okresu Edo (1600-1868). Komiks pokazujący przeszłość Kraju Kwitnącej Wiśni i będący jednym z niewielu produktów masowej popkultury, który stara się pokazać prawdziwe realia historyczne tamtych lat (w przeciwieństwie do wielu innych mang czy anime). Dzieło, które powinien posiadać każdy szanujący się miłośnik Japonii.
Wydawnictwo Hanami przez lata swojego istnienia przyzwyczaiło nas do wydawania tytułów nietuzinkowych, których fabuła ma pozostać na długo w pamięci czytelnika. Nie inaczej jest w przypadku mangi Dynia z majonezem, która pokazuje, że miłość może prowadzić do podejmowania wielu dziwnych, a nawet irracjonalnych decyzji.