Recenzja mangi: Wypaczona - Froszti - 30 września 2019

Recenzja mangi: Wypaczona

Strach – cecha pierwotna towarzysząca człowiekowi od momentu, kiedy stał się istotą rozumną. W chwili kiedy przestał być uczuciem, którego można doświadczyć na co dzień, stał się doskonałym marketingowym przedmiotem sprzedaży. Solidną cegiełkę w przeróżnych formach straszenia ludzi, dołożyła Azja. Kontynent, który na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu lat stał się prawdziwą kolebką horrorów i przerażających opowieści. Doskonałym przykładem takiego popkulturowego towaru prosto z Dalekiego Wschodu, jest w tym przypadku manga Wypaczona.

Od lat pośród ludzi (szczególnie tych nastoletnich) krąży pewna miejska legenda. Ponoć w środku nocy można spotkać brudną i niepokojąco wyglądającą dziewczynę w stroju Lolity. Kiedy komuś się to przydarzy, nie należy pod żadnym pozorem odpowiadać na jej pytanie. Jeśli ktoś to zrobi, sprowadzi na siebie ogromne nieszczęście i prędzej czy później umrze wynaturzoną śmiercią. Taka właśnie sytuacja przydarzyła się Kazukiemu, typowemu młodemu studentowi, który stara pogodzić się naukę, samodzielne mieszkanie oraz dobrą zabawę. Wystarczył jeden wieczór i jedna z pozoru niewinna odpowiedź, aby jego życie wywróciło się kompletnie do góry nogami. Nawet w swoich najgorszych kosarzach nie sądził on, że odpowiedź twierdząca na pytanie, czy ma siostrzyczkę, będzie dla niego początkiem prawdziwego cierpienia.

Autor mangi tworząc swoje dzieło, nie musiał nadmiernie wysilać się podczas procesu twórczego. Wystarczyło sięgnąć po jedną z setek krążących legend, odpowiednią ją przerobić i dopasować do mangowego stylu. W tym przypadku padło na historię związaną z Kuchisake-onna, jest to kobieca postać z rozciętymi ustami, która straszy mieszkańców Kraju Kwitnącej Wiśni już od czasów okresu Edo. Na przestrzeni lat, legenda ta ciągle ewoluowała i dostosowywała się do konkretnych czasów, ale schemat zawsze był ten sam, przerażająca postać krążąca nocami po ulicach i zadająca pytanie „Czy jestem piękna?” – oczywiście na które pod żadnym pozorem nie można było odpowiadać.

Wybór przez Haruto Ryo tej popularnej miejskiej legendy, która znana jest również poza granicami KKW, to strzał w dziesiątkę. Dzięki temu jego manga mogła dotrzeć nie tylko do miłośników komiksowych horrorów z Japonii, ale również zaistnieć na rynkach światowych.

Cała zaserwowana tutaj historia ma w sobie nie tylko spore pokłady klimatu rodem z azjatyckich filmów grozy, ale również pewną dozę niepokoju i strachu, która wyczuwalna jest zarówno w amerykańskich, jak i europejskich horrorach. Jeśli miałbym się pokusić o filmową analogię to mamy tutaj do czynienia z mieszkanką związaną z: Shutter, Piła czy Rec (oczywiście są to tylko moje subiektywne odczucia). Autor umiejętnie wykorzystuje emocje dobrze znane każdemu człowiekowi, serwując odbiorcy swojego dzieła treść, która nie tylko ma wzbudzać niepokój, ale również pozwolić na chwilę refleksji i epatować odpowiednio dobraną dawką dramatyzmu. Cały scenariusz napisany jest w taki sposób, że historia trzyma dość wysoki poziom od początku do samego końca, cały czas trzymając czytelnika w niepewności, co będzie dalej. Oczywiście jest kilka momentów, w których scenariusz staje się nadmiernie pyłki lub zwyczajnie głupi, ale jest to dość ogólna przypadłość tego rodzaju dzieł. Na pewno nie mamy tutaj do czynienia z czymś pokroju twórczości Junji Ito, do takiego poziomu mandze jeszcze daleko, ale i tak otrzymujemy całkiem dobry i warty przeczytania komiks.

Manga nie jest przesadnie przerażająca ani nadmiernie krwawa i brutalna (chociaż jest kilka ostrzejszych momentów). Dla niektórych może być to wada, ale dzięki takiemu zabiegowi po tytuł mogą sięgnąć również osoby, które nie lubują się nadmiernie w horrorach, ale na przykład są wielkimi miłośnikami bardziej drastycznych i dosadnych thrillerów. Tytuł nie ma żadnych ograniczeń wiekowych i jest to pozycja, która powinna tracić głównie do nastoletniego czytelnika.

Szata graficzna tytułu prezentuje się bardzo dobrze. Z całości rysunków emanuje odpowiednia dawka niepokoju oraz grozy. Umiejętne operowanie czernią i mocno wyraziste cieniowanie doskonale współgra z serwowaną treścią. Niektóre rysunki mogą wydawać się dość proste i pozbawione szczegółowych teł, ale jest to celowy zabieg mający za zadanie uwypuklić inne bardziej znaczące kadry.

Nie można napisać nic złego na temat rodzimego wydania. Wpadająca w oko, delikatnie niepokojąca grafika na obwolucie, wyraźne czcionki, brak wyraźnych wpadek językowych. Miłym dodatkiem do samej mangi są dwie bonusowe krótkie historie, które również powinny spodobać się miłośnikom historii grozy.

Wypaczona to ponad 400-stronnicowa solidna manga, która powinna znaleźć się na celowniku każdego miłośnika graficznych powieści z dreszczykiem. Co prawda nie jest to arcydzieło, nad którym można byłoby się godzinami rozpływać, ale i tak mamy tutaj do czynienia z naprawdę solidnym tytułem, który warto mieć w swojej kolekcji.

Radosław Frosztęga



Mangę do recenzji udostępniło wydawnictwo Waneko.

Froszti
30 września 2019 - 11:28