Bardzo powolna narracja połączona z nietuzinkową i wielowymiarową strukturą fabularną, tworząca tytuł, obok którego nie można przejść obojętnie. Śmiało, można napisać dość typowe dzieło autorstwa Taniguchi Jirō, które ma w sobie to „coś”, co przyciąga pewną grupę czytelników, którzy poszukują czegoś mocno niesztampowego, dającego wiele do myślenia.
Bohaterem mangi jest Mitsuo Hamaguchi młody mężczyzna, który dopiero wkracza w wiek dorosły. Niedawno przeprowadził się z prowincji do wielkiego miasta, gdzie podjął pracę w niewielkiej hurtowni tekstyliów. W swoim czasie wolnym uwielbia on odwiedzać lokalne zoo, gdzie oddaje się namiętnemu szkicowaniu zwierząt. Niemal od dzieciństwa rysunek był jego ogromną pasją i ma on ogromne aspiracje artystyczne. Planuje on w bliższej przyszłości zająć się projektowaniem wzór sprzedawanych przez siebie materiałów. Jak zawsze w takich przypadkach bywa, marzenia dość szybko weryfikowane są przez życie. Poważną przeszkodą w realizacji jego planów okazuje się córka właściciela firmy, w której pracuje. Młoda kobieta, która znalazła się w związku z mężczyzną, którego nie kochała, powraca w hańbie rozwodu do domu rodzinnego. Jej ojciec robi wszystko, aby jej pilnować i nie dopuścić do ponownego spotkania z kochankiem, wykorzystując nawet swoich pracowników jako przyzwoitki. Jednak pewnego dnia kobieta ucieka ze swoją miłością, aby gdzie indziej rozpocząć nowe życie. Niestety w tym czasie rolę jej opiekuna sprawował Mitsuo, który po tym wydarzeniu raczej nie miał zbyt wielu perspektyw rozwoju zawodowego. Niespodziewanie otwiera się przed nim jednak zupełnie inna droga ewentualnej kariery artystycznej. Dostaje on propozycję zastania asystentem znanego mangaki, która szuka zdolnego pomocnika do pracy przy swoich dziełach. Tym właśnie sposobem Mitsuo Hamaguchi trafia do miejsca, które stanie się dla niego metaforyczną przystanią, z której będzie miał szanse wyruszenia na szerokie wody, oczywiście o ile będzie miał tylko wystarczającą silną determinację.
Praca mangaki ciągle dla sporej części społeczeństwa jest czymś enigmatycznym przez to dość infantylnie traktowanym. To właśnie dzieła tego typu uświadamiają w małym stopniu część populacji, że zajęcie to ma swoje lepsze i gorsze strony jak dziesiątki innych zawodów i na pewno nie można o nim powiedzieć, że jest proste, łatwe i pełne przyjemności. Nieustannie goniące terminy wymuszające bardziej wytężoną pracę, daleko przekraczającą barierę akceptowalnych godzin nadliczbowych. Wieczny stres i strach przed konkurencją, która w każdym momencie może okazać się lepsza, pozbawiając tym samym twórcę pracy. Ciągle zwiększające się wymagania ze strony wydawcy, dla którego liczy się tylko zysk. Ogromne oczekiwania od asystentów, którzy wiecznie pozostają w cieniu głównego twórcy, zbierającego wszystkie laury za wspólną ciężką pacę. Niemożność wyrwania się z pewnych ograniczeń i przebicia przysłowiowego szklanego sufitu, po którego przekroczeniu można stać się pełnoprawnym autorem. To wszystko tylko mały wycinek mrocznej części życia każdego artysty komiksowego, do którego należy przywyknąć i jakoś go zaakceptować, jeśli chce się w tym zawodzie odnieść jakikolwiek sukces.
Nie należy jednak traktować Zoo zimą, jedynie jako tytułu pokazującego życie początkującego twórcy oraz jasnych i ciemnych stron rynku mangowego. Prace Taniguchi Jirō, zawsze są o wiele bardziej skomplikowane, serwując czytelnikowi obraz wielowymiarowości życia, które nigdy nie jest łatwe do zaszufladkowania.
Autor stara się pokazać, zarówno pozytywne, jak i negatywne cechy podejmowanych przez nas decyzji, które mogą mieć wymierny wpływ na całe nasze życie. Nie jest on jednak orędownikiem stagnacji, wręcz przeciwnie podejmowanie pewnego ryzyka jest częścią dorastania i bez niego nie ma mowy o rozwoju. Droga do realizacji własnych planów i marzeń zawsze była, jest i będzie pełna wyrzeczeń, mniejszych lub większych tragedii oraz momentów, w których człowiek rozrywany jest przez wewnętrzne rozterki i poszukiwanie sensu swoich działań. Dodatkowo autor pokazuje marzenia oraz codzienne rozterki, młodych ludzi z końca lat 60-tych. Od tego momentu minęło już ponad pół wieku, a pewne problemy ciągle są aktualne. Ich ponadczasowość dobitnie pokazuje, że zmianie ulega tylko technologia, a ludzie w swoich zachowaniach są bardzo do siebie podobni.
Biorąc pod uwagę całą zaserwowaną przez autora treść, można stwierdzić, że ma się tutaj do czynienia z jego kolejną wymagającą graficzną powieścią obyczajową. Tym razem jednak jest w niej widoczny wyraźny sznyt autobiograficzny, który powoduje, że dla pewnej grupy odbiorców będzie to tytuł zwyczajnie nudny. Nie ma co ukrywać faktu o prostocie i nudzie życia większości ludzi na całym świecie (nawet tych zajmujących się tworzeniem mang), trudno jest więc na jego podstawie stworzyć porywający scenariusz. Taniguchi wszelkie braki scenariuszowe stara się jednak nadrobić postaciami i dużą emocjonalnością swoich dzieł, co jest również widoczne w tym tytule.
Warstwa artystyczna mangi jest jak zawsze doskonała, oferując odbiory rysunki, przy których można zatrzymać się na dłuższą chwilę, aby móc je podziwiać. Autor jak zawsze starał się być perfekcyjny w każdym calu, do tego stopnia, że narysowane przez niego tła chwilami wręcz przytłaczają. Pełne szczegółów, wyraziste rysunki drugiego planu w kilku monetach zbyt mocno odwracają uwagę od tego, co jest najważniejsze w danym kadrze.
Nie będzie wielkim zaskoczeniem, jeśli napisze, że Zoo zimą to manga kierowana głównie do dojrzałego czytelnika, który ma już cokolwiek do powiedzenia na temat „życia”. Pozycja na pewno powinna trafić w gusta miłośników twórczości Taniguchiego, którzy przyzwyczajeni są do jego specyficznej stylistyki twórczej. Zdecydowanie nie jest to jego najlepsze dzieło, ale ma w sobie to „coś” co sprawia, że warto sięgnąć po ten tytuł i miło spędzić kilka wolnych chwil.
Radosław Frosztęga
OCENA |
Za udostępnienie mangi do recenzji dziękuję wydawnictwu Hanami.