Nawiedzony dom - Mitsukazu Mihara - Froszti - 15 listopada 2019

Nawiedzony dom - Mitsukazu Mihara

Mroczny klimat, fascynacja śmiercią i wszystkim tym, co przerażające, wielkie zamiłowanie do wiktoriańskiego stylu oraz duża dawka specyficznego humoru – elementy, które po połączeniu tworzą iście Burtonowską mieszankę wybuchową. Jeżeli jeszcze do tego dodamy kreatywność i talent Mitsukazu Mihary, przed oczami pojawia się nam obraz jednej z najlepszych mangowych czarnych komedii, które kiedykolwiek pojawiły się na rodzimym rynku.

Głównym bohaterem mangi jest Sabat Obiga, zwyczajny nastolatek, który dzięki swojej urodzie i miłemu charakterowi, dość szybko zjednuje sobie sympatię płci przeciwnej. Jednym z jego wielkich marzeń jest czerpanie z młodzieńczego życia pełnymi garściami u boku urodziwej dziewczyny. Niestety na drodze jego szczęścia, stoi jego rodzina, którą bardzo trudno opisać słowami „przeciętna” i „normalna”. Zarówno rodzice, jak i dwie starsze siostry (bliźniaczki) to prawdziwi maniacy mrocznym klimatów. Ich dom to istne siedlisko szkieletów, laleczek voodoo, czaszek, przerażających zwierząt i innych drobniejszych elementów świadczących o dość dziwnych zainteresowaniach. Każda bliższa znajomość Sabata z dziewczyną zawsze kończy się w momencie, kiedy ta postanawia odwiedzić jego miejsce zamieszkania. Odmienność i brak przestrzegania pewnych przyjętych japońskich standardów, nie jest w Kraju Kwitnącej Wiśni czymś, na czym można byłoby zbudować trwały związek. Za całe swoje dotychczasowe nieszczęście chłopak obwinia rodzinę, która najwyraźniej za punkt honoru obrała sobie jego nękanie. Nie może się on doczekać momentu, kiedy w końcu opuści ten przybytek szaleństwa i poczuje wyzwalający powiew normalności.

Przez lata swojej działalności artystycznej Mitsukazu Mihara, wyrobiła sobie dość znane nazwisko, jednocześnie przyzwyczajając miłośników japońskich komiksów do tego, że jej dzieła epatują mrokiem i często poruszają trudną tematykę. W tym przypadku jednak jest odrobinę inaczej, umiejętne połączenie gotyckich klimatów z dużą dawką specyficznego humoru, pozwoliło na stworzenie dzieła, które śmiało można polecić niemal każdemu.

W głównej mierze mamy tutaj do czynienia z komedią sytuacyjną, którą wzbogacają żarty wymagające od odbiorcy odrobiny rozruszania szarych komórek i posiadania, chociaż podstawowej wiedzy na temat kultury japońskiej. Autorka w świetny sposób kontrastuje tutaj normalnego i ułożonego Sabata z jego familiom, która zbyt mocno wczuła się w klimat rodziny Addamsów. Ich zachowanie bardzo często prowadzi do komicznych sytuacji, które mimowolnie wywołują uśmiech na twarzy czytelnika. Ciekawą koncepcją jest również pokazanie w rozrywkowej formie pewnych japońskich stereotypów, które krążą pomiędzy mieszkańcami zachodu. Mowa tutaj między innymi o mafii karmiącej „psy”; przewodniczącej szkoły, która nawet do toalety chodzi z linijką czy nastolatkach zafascynowanych cięższą muzyką, której motywem przewodnim jest śmierć.

Tytuł ma jednak do zaoferowania coś więcej niż tylko humor. Mamy tutaj do czynienia z poszukiwaniem prawdy o samym sobie oraz pokazaniem nadmiernej sterylności i jednakowości japońskiego społeczeństwa. Autorka stara się pokazać, że kolektyw narodowościowy wcale nie musi oznaczać powielania tych samych zachowań, a pewna odmienność jest wręcz czymś wskazanym. O wiele bardziej złożony, niż może się wydawać z początku, jest również problem głównego bohatera. Sabat nie potrafi dostrzec tego, że głównym winowajcą braku możliwości znalezienia sobie dziewczyny, jest on sam. Przysłowiowe przeskakiwanie z kwiatka na kwiatek, dość dobitnie pokazuje, że żadnej ze swoich wybranek tak naprawdę nigdy nie darzył prawdziwym i silnym uczuciem.

Na temat warstwy artystycznej dzieła nie można napisać nic więcej niż to, że jest poprawna. Prostota to słowo kluczowe, które jest tutaj widoczne niemal na każdej stronie, zarówno w projektach postaci, jak i tłach (których tutaj dość często w ogóle brakuje). Większa wyrazistość widoczna jest w kontraście bieli i czerni, która jest znakiem rozpoznawczym artystki oraz licznych gotyckich wstawkach, które tutaj doskonale współgrają ze scenariuszem komiksu.

Pomimo tego, że treść mangi pozwala na chwilę głębszej refleksji, nie należy jej traktować jak coś nadmiernie głębokiego. Wręcz przeciwnie Nawiedzony dom to lekka i łatwa w odbiorze historia, której głównym zadaniem jest dostarczenie należytej dawki wesołej rozrywki i w tym sprawdza się doskonale. Oczywiście specyfika mroczniejsza forma żartobliwości nie każdemu musi przypaść do gustu, ale jest ona na tyle prosta i przyjemna, że na pewno zaspokoi gusta dość szerokiego grona czytelniczego. Ja przy lekturze mangi bawiłem się wyśmienicie i z miłą chęcią powrócę do niej ponownie za jakiś czas.

Radosław Frosztęga

 

OCENA

+ klimat

+ humor 

 

- odrobinę zbyt proste rysunki 


 

Za udostępnienie mangi do recenzji dziękuję wydawnictwu Hanami.

Froszti
15 listopada 2019 - 10:49