Gry MMO w które grałem i jak się w nich bawiłem (wersja uaktualniona 2014).
T'Rain, gra MMO z konsekwencjami. REAMDE - Neal Stephenson
Zawód - marzyciel.
Esencja Destiny 2 - najważniejsze cechy gry, o których nie dowiesz się z testów beta
8 lat w Azeroth: Historia gracza World of Warcraft
O straconych szansach, Civil War i łysym z Mediolanu
Zdecydowanie najbardziej wyczekiwaną grą typu MMORPG roku 2012 jest Guild Wars 2, która produkowana jest przez studio ArenaNet. Od około roku kontynuacja GW króluje w rankingach MMO na znanych portalach o tejże właśnie tematyce. Nic dziwnego, skoro sami twórcy bez wahania przedstawiają swój produkt jako innowacyjny, który wyeliminuje w końcu monotonne grindowanie i bezmyślne wyrzynanie niewinnych istot. Uśmiech na twarzach przyszłych graczy poszerzał się wraz z pojawianiem się coraz to nowszych screenów i filmików. Niedawno przyszedł jednak czas na prawdziwe starcie. Oto gracz może stanąć oko w oko z grą swoich marzeń. Mam tu na myśli oczywiście weekendowe beta eventy, gdzie wybrani wcześniej szczęśliwcy mogli posmakować rozgrywki w Guild Wars 2. Dodam, iż osobiście nie znalazłem się w tym gronie (tak- nadal płaczę w poduszkę).
W socjologii pojęcie wspólnoty ma charakter typu idealnego i odnosi się do zbiorowości, w której jednostki cechują się tendencją do spontanicznych i emocjonalnych relacji z innymi. Wspólne przeżywanie i podzielanie tych samych symboli i wartości, istnienie obiektywnych zależności i stosunków pomiędzy jednostkami oraz respektowanie zasad porozumienia i współdziałania. Bliskość emocjonalna i intelektualna, nie fizyczna. Taki typ zażyłości jest jak najbardziej możliwy w komunikowaniu się poprzez sieci komputerowe, więc istnienie wirtualnych wspólnot jest uzasadnione. Patricia Wallace w książce „Psychologia Internetu” mówi, że "pomimo efemerycznej i kruchej natury miejsc internetowych spotkań, istnieją dowody, że regularnie pojawia się w nich silne poczucie `grupowości`, lecz dokładnie nie wiadomo, dlaczego pojawia się akurat w tych, a nie innych grupach". Dzisiaj zapytam Was o klany.
Po blisko 1,5 miesiąca od momentu rozpoczęcia zabawy z grą Star Wars: The Old Republic udało mi się dotrwać do końca głównego wątku fabularnego klasy Sith Inquisitor. Według wbudowanego licznika zajęło mi to dokładnie 6 dni 6 godzin i 11 minut, czyli 150 godzin z hakiem. W związku z tym powstaje pytanie: czy warto poświęcić prawie tydzień życia, żeby poznać tę historię? Postaram się uniknąć spoilerów, więc możecie czytać bez obaw… :)
Jest kilka rzeczy, które robię z uporem maniaka. Jedną z takich jest moja nieustająca pisanina o tym, że prędzej czy później wszyscy gracze będą skazani na gry MMO (tutaj wstawcie okrzyk radości, albo jęk zawodu - zależy co Wam pasuje). Tę radosną filozofię sprzedawałem na GOLu w różnej formie od paru lat, taki też kierunek wskazuję poza publicznymi publikacjami, chociażby dla celów uczelnianych, projektowych i innych taki i owakich. Mamy rok 2012 i postanowiłem Was nakłonić do rzucenia okiem w kierunku kilku symptomów świadczących delikatnie o spełnianiu się mojej przepowiedni.
Muszę przyznać, że trochę zaskoczyła mnie wypowiedź szefa studia BioWare Austin dotycząca średniego czasu spędzanego przez graczy podczas jednego posiedzenia przy grze Star Wars: The Old Republic. Z danych statystycznych wynika, że przeciętny użytkownik poświęca na jedną sesję od 4 do 6 godzin. Szczerze mówiąc do tej pory byłem przekonany, że tego typu rezultaty osiągają jedynie najbardziej zagorzali gracze. W związku z tym postanowiłem przeprowadzić ankietę, żeby sprawdzić, jak pod tym względem wypadają czytelnicy serwisu Gameplay.pl. Nie ograniczajcie się tylko do SWTORa - uwzględnijcie wszystkie gry MMO, z którymi mieliście do czynienia…
Ostatnie trzy dni spędziłem w grze Guild Wars 2, na którą (nie)cierpliwie czekam wraz z wieloma innymi fanami świetnego, chociaż nie doskonałego pierwowzoru. Moje pierwsze wrażenia z zabawy opublikowałem na gry-online.pl – ten tekst jest skierowany do wszystkich graczy i ma na celu nakreślenie samej specyfiki produkcji. W najbliższych dniach będę wrzucał kolejne, bardziej szczegółowe informacje o poszczególnych aspektach zabawy – pojawią się one w formie newsów na gry-online.pl, wzbogaconych filmami z komentarzem, które miałem okazję nakręcić na moim leciwym sprzęcie (jak to mówią, nikt nie spodziewał się hiszpańskiej inkwizycji i wysokich wymagań Guild Wars 2). Dzisiaj chciałbym opowiedzieć jeszcze o tym, jak wyglądała sama beta i dlaczego jest mi smutno.
Część osób narzeka w przypadku Star Wars: The Old Republic na komiksowy styl graficzny przywodzący na myśl serial telewizyjny Clone Wars. Szczerze mówiąc ja również z tego powodu byłem trochę negatywnie nastawiony do pomysłu twórców. Animowany cykl w ogóle mnie nie przekonał i zrezygnowałem z oglądania go po zaledwie dwóch odcinkach. Muszę jednak przyznać, że wraz z upływem czasu zmieniało się moje nastawienie w stosunku do oprawy SWTORa…
Jednym z najważniejszych elementów wpływających na końcową ocenę gier jest wywołane przez nie pierwsze wrażenie po uruchomieniu. W przypadku zwykłych płatnych produkcji ma to trochę mniejsze znaczenie, bo w końcu wydawca i tak już wyciągnął od nas większość planowanej kwoty (nie licząc planowanych dodatków DLC, ale te i tak mają z założenia trafić tylko do największych zapaleńców). W grach MMO twórcom zależy jednak na tym, aby już od samego początku nabywca zachwycił się wykreowanym światem i pozostał jak najdłużej, płacąc za abonament lub dokonując mikropłatności. W niniejszej części Dziennika Star Wars: The Old Republic postaram się ocenić, czy produkcji studia BioWare udało się tego dokonać. Zapraszam do lektury…
W moim odczuciu jedną z największych zalet gier MMO pokroju World of Warcraft czy Star Wars: The Old Republic jest fakt, że gracze mogą opowiedzieć się po obu stronach konfliktu i (przynajmniej w założeniu) czerpią z tego tytułu porównywalną przyjemność. W kolejnej części opisu najnowszej produkcji studia BioWare skupię się właśnie na wyborze frakcji, a także na procesie tworzenia postaci. Zapraszam do lektury…
Pierwszą, a zarazem jedną z najważniejszych decyzji po pierwszym uruchomieniu gry Star Wars: The Old Republic jest wybór serwera, na którym stworzymy postać. Nie zamierzam w tym miejscu omawiać czym różnią się od siebie serwery PvP, PvE i RP, gdyż możecie się tego dowiedzieć chociażby tutaj. Chciałbym raczej przedstawić Wam, czym kierowałem się podczas podejmowania decyzji i w jakim stopniu przekłada się ona na dalszą rozrywkę, na podstawie własnego (niewielkiego) doświadczenia oraz wypowiedzi innych graczy…