Sleeping Dogs: sandbox niemal idealny w oczekiwaniu na GTA V
Wspomnienia to nie wszystko: Remember Me
Najważniejsze gry obecnej generacji cz. 3 - Wasze propozycje
Najważniejsze gry obecnej generacji cz. 2
Zagrałbym w... Malowanego Człowieka - cykl demoniczny
Najważniejsze gry obecnej generacji cz. 1
Wbrew opinii wielu „profesjonalistów” spoza branży, gry potrafią być nie tylko korzystne dla zdrowia (poprawa refleksu, nauka języków) ale i mocno oddziaływać na ludzkie emocje oraz ukazywać rzeczywistą okrutność świata. Wiele gier próbuje wychodzić naprzeciw ważnym problemom jak przemijanie, ludzka bezradność, pogodzenie się z nieuniknionym. Dwie gry wyjątkowo trafnie wpisują się w te kwestie. I obie mnie oczarowały, choć jedna z nich odrobinę mniej.
Quick Time Event to krótka seria publicystyki traktująca o samych konkretach. Dziś chciałbym Was zapytać czy rzeczywiście przejmujecie się jeszcze ocenami gier? Czy recenzja bez oceny ma rację bytu, a może po prostu dawno się do nich przyzwyczailiśmy?
Przed Wami kolejna podróż w czasy monitorów CRT, beżowych komputerów i pikseli wielkości pięści. Miały owe czasy swój urok, chociaż nie tęsknie za nimi na tyle, by postawić obok swojego czarnego potworka stację roboczą o porażającej mocy procesora Pentium MMX i 32MB RAMu. Nic za to nie stoi na przeszkodzie, by przypomnieć sobie "kilka" starych, ale jarych tytułów, a pomóc mi w tym może GOG.com z klasykami działającymi na najnowszych systemach operacyjnych. Dzisiaj za to pełnokrwisty (w dosłownym znaczeniu) FPS od wciąż żywego Monolith Productions (twórców m.in. serii F.E.A.R.): Blood.
Zdaje się, że wyrasta nam kolejny branżowy gigant światowego formatu. Mowa rzecz jasna o CD-Projekt Red, któremu daleko jest wprawdzie do takich kolosów jak Electronic Arts czy chociażby Bethesda, lecz powoli i sukcesywnie wykłada na stół coraz mocniejsze asy. A nie zawsze tak było, bowiem rodzima firma nieraz miała pod górkę.
Chociaż ostatnie kilka lat było swoistym przestojem w branży, od długiego czasu spekuluje się o nextgenach i przyszłości gamingu jako takiego, to od niedawna zaskakiwani jesteśmy coraz to ciekawszymi informacjami z branży. Najpierw zasyp gier z Kickstartera (sporo porządnie zapowiadających się tytułów ujrzy światło dzienne, a wymagane kwoty zebrało piorunem) , teraz zasyp konsol. Co to znaczy dla przeciętnego gracza, kto na tym zyska, a kto może stracić? Szykuje się powtórka z historii, kiedy w 1983 roku nastąpił gamingowy krach?
Gdybyście spytali mnie siedem, a nawet pięć lat temu jak rozwinie się rynek informatyczny, dziś prawdopodobnie zostałbym wyśmiany. Jak sądzę, większość z Was, podobnie jak ja, byłaby w błędzie. Jak się wielokrotnie okazywało, nie raz byliśmy zaskoczeni jakimiś rewolucyjnymi zmianami. Kto jeszcze kilka lat temu, kiedy tablety wchodziły dopiero na rynek, myślał o tym, że zmienią nasze myślenie o mobilnym świecie? Kto przypuszczał, że palmptopy umrą śmiercią naturalną (jako skutek ewolucji)? Właśnie jesteśmy świadkami kolejnych zmian: netbooki, które na rynek masowy weszły ledwo kilka lat temu, pożegnają się z nim w podobnych okolicznościach. Czyżby dosłownie chwilę?
Nadchodzi druga część felietonu, w której przedstawiam najciekawsze elementy edycji kolekcjonerskich. Na jakie elementy w pierwszej kolejności powinniśmy zwracać uwagę? Zapraszam do zapoznania się z poradnikiem.
Powoli kończy się epoka wydań pudełkowych, a nastaje cyfrowa rewolucja. Mimo wielu plusów, wciąż nie jest ona idealna, o ile w ogóle kiedykolwiek tak będzie. Tymczasem od wielu lat daje się zaobserwować na rynku nie tak do końca nowy trend kolekcjonowania bogatych edycji kolekcjonerskich, figurek, artbooków i wielu innych gadżetów. Mimo malejącego popytu na zwykłe wydania, bogatsze odpowiedniki (a w szczególnej mierze te najbardziej „wypasione”) zdobywają coraz więcej nabywców.
W "serii pod okiem T-Rexa" przyglądam się największym growym sagom, które mocno wpłynęły na grową rozrywkę. I tym razem postanowiłem przysłowiowo wziąć pod lupę moją ulubioną serię: Mass Effect. Dla odmiany wspomnę nie tylko o Mass Effect 2, ale i zmianach w serii, z którymi nie każdy mógł się pogodzić. Czy liczne uproszczenia i cięcia dobrze płynęły na kolejne gry, a co najważniejsze, czy było konieczne? O tych i innych problemach poniżej. Tradycyjnie przestrzegam też przed możliwymi spoilerami.
Historia telefonów komórkowych jasno pokazuje, jak ogromny postęp w dziedzinie technologii następuje. Kto by pomyślał, jeszcze dwa, trzy lata temu, że rozdzielczość Full HD w smartfonie tak szybko stanie się faktem. Najwięksi obecnie producenci zdają się nie zwalniać tempa nawet na moment i pracując w pocie czoła tworzą coraz to bardziej skomplikowane i wymyślne prototypy. Chociaż droga od prototypu do w pełni działającego urządzenia bywa długa i kręta, wiele wskazuje na to, że już w przyszłym roku doczekamy się smartfonów z giętkim wyświetlaczem. Nie jest to bynajmniej bajer, a jego możliwości docenić powinni wszyscy. Pytanie zasadnicze: który producent jako pierwszy zaskoczy świat?