Przed Wami kolejna podróż w czasy monitorów CRT, beżowych komputerów i pikseli wielkości pięści. Miały owe czasy swój urok, chociaż nie tęsknie za nimi na tyle, by postawić obok swojego czarnego potworka stację roboczą o porażającej mocy procesora Pentium MMX i 32MB RAMu. Nic za to nie stoi na przeszkodzie, by przypomnieć sobie "kilka" starych, ale jarych tytułów, a pomóc mi w tym może GOG.com z klasykami działającymi na najnowszych systemach operacyjnych. Dzisiaj za to pełnokrwisty (w dosłownym znaczeniu) FPS od wciąż żywego Monolith Productions (twórców m.in. serii F.E.A.R.): Blood.
Ten nietypowy FPS o roboczym tytule Horror 3D w sposób oczywisty nawiązuje do najstraszniejszych realiów, jakie mógł stworzyć człowiek. W grze sterujemy Calabem, zmartwychwstałym szwarccharakterem, który szuka zemsty na swych oprawcach, organizacji Cabal i bóstwie Tchernobog. Brzmi nietypowo, prawda? I taka też jest rozgrywka. Chociaż większość gameplayu to po prostu niszczenie kolejnych zastępów wroga, to całość przyprawiona jest niezwykłym, mrocznym klimatem. Do dyspozycji mamy również mocno wyjątkowy arsenał broni. Z ciekawszych pukawek w nasze łapska wpadną oczywiście znane wszystkim widły, rażące prądem działko tesli, wyrzutnia napalmu, laleczka Voodoo czy „pijawka życia”. Ta ostatnia ma ciekawą funkcjonalność okupioną jednak pewną znaczącą wadą: w teorii ilość amunicji jest nieskończona, jednak po wyczerpaniu „podstawowego” zapasu zaczyna wysysać z nas życie. Czasem uratuje więc nasz żywot, w innym przypadku nadmierna nieostrożność może oznaczać powrót do grobu.
Nie popełniłem bynajmniej błędu pisząc „powrót”. Caleb w pierwszym etapie bowiem – jak zdążyłem wspomnieć – powraca do świata żywych. Na swojej drodze spotykamy bardzo zróżnicowanych przeciwników: od zwyczajnych zombie z siekierami, poprzez okultystów, na zmutowanych, ogromnych rozmiarów chodzących piraniach kończąc. Brzmi to może komicznie, ale wierzcie mi lub nie, w czasach swojej świetności ta gra robiła ogromne wrażenie. Mimo nie do końca nowoczesnej technologii (gra oparta została o Build Engine, silnik napędzający m.in. Duke Nukem 3D), tytuł ten naprawdę straszył. W przeciwieństwie jednak do ciemnych korytarzy Doom III albo zabaw w pojawiające się duchy z F.E.A.R., Blood straszył całym sobą i na każdym kroku. Już same lokacje przyprawiały o dreszcze, a dobiegające zewsząd dźwięki i nastrojowa muzyka dopełniały klimatu.
Czym dziś jest Blood? Pewnie to gra z kategorii o której wielu jeszcze pamięta, ale ma kto gra. Nie dziwi mnie to. Mimo fenomenalnej konstrukcji, ton grywalności i nietypowego pomysłu na rozgrywkę tytuł Monolith Productions mocno się zestarzał. Wybaczył bym mu nawet jakość oprawy, ale archaizm sterowania zmuszający do grania wyłącznie na klawiaturze odpycha. Czy ktokolwiek jeszcze po tak solidnej porażce sequela Blood II: The Chosen, zechce wziąć markę w swoje ręce, czy może zostanie zapomniana na wieki wieków*? Czas pokaże, choć stawiam na to drugie.
----------------------------------------------------
Polub Dinosferę na Facebooku, jeśli chcesz mieć szybki i wygodny dostęp do prezentowanych przeze mnie publikacji. Poza tym czeka na Was moc innych atrakcji i okazjonalne konkursy. Serdeczne dzięki za wszelkie uwagi i spostrzeżenia!