Assassin's Creed V: Ninja Decay, czyli asasyn moich marzeń
Dostosowywanie pory roku do realiów gry
Assassin’s Creed: Syndicate – ze skrajności w skrajność
Assassin's Creed: Spisek Maga
W co gracie w weekend? #371 - Assassin’s Creed: Revelations
W co gracie w weekend? #369: Assassin’s Creed IV i Star Ocean IV
Ostatnio na moim blogu pisałem o długo oczekiwanych filmowych adaptacjach gier, o których wiemy niewiele choć zostały zapowiedziane dawno, dawno temu. Dziś skupię się na produkcjach, o których wiemy najwięcej. Zaczynamy!
Zapraszam na Znalezisko z sieci, czyli to wszystko, czego wypatrują w sieci wygłodniali konsumenci growej rozrywki - faile, bugi, wpadki, nooby, hardkorowi gracze i wiele, wiele innych, nie mniej ciekawych, zjawisk... Jeśli chcesz na chwilę oderwać się od marketingowo-biznesowego rynku gier wideo to Znalezisko z sieci jest właśnie dla Ciebie!
Assassin's Creed jest serią, która bardzo niebezpiecznie zbliża się w kierunku powszechnego hejtu gamingowej społeczności, a wszystko przez pojawiające się każdego roku kolejne części tej świetnej serii. Przyznam, że i ja poczułem znużenie, po raz trzeci wcielając się w Ezio Auditore da Firenze. Ubisoft wiedział, że cierpliwość graczy wreszcie się skończy i niemal rok temu byliśmy świadkami delikatnej zmiany formuły i całkowitej zmiany otoczenia. Czy wyszło to grze na dobre? Zapraszam do recenzji.
Niewiele jest serii, do których mam takie zaufanie jak do „Assassin’s Creed”. Jeszcze mniej jest gier, na których premiery naprawdę wyczekuję, a tytuły, które rocznie zamawiam w preorderze dadzą się policzyć na palcach jednej ręki Abe’a. Oglądając najnowsze gameplaye z ACIV, zdałem sobie jednak sprawę, że wcale nie czekam na najnowszego „Assassin’s Creed” – to na co czekam to "duchowy spadkobierca" (modne ostatnio wyrażenie) gry nieco starszej.
Bardzo lubię serię Assassin’s Creed. Nie podzielam opinii tych, którzy uważają, iż z roku na rok zalicza jakościowy spadek. Nie ulega wątpliwości, że pierwotna idea asasyna jako skrytobójcy pieczołowicie przygotowującego się do przystąpienia do zadania, gdzieś w ferworze walki ze zmieniającymi się wymaganiami klienta zaginęła. A być może to ja stałem się nadto tolerancyjny i pozwoliłem na zmienienie się serii quasi-skradanek w przepełnione akcją, widowiskowymi momentami i dynamizmem markę podpasowaną pod współczesnego Kowalskiego. Nie zmienia to jednak faktu, że w ostatecznym rozrachunku wieńcząca nieco dłuższą niż zazwyczaj trylogię „trójka” podobała mi się na tyle, by w dosyć spokojnym nastroju oczekiwać Black Flag. Choćby dlatego, że tak miałkiego bohatera jakim jest Connor już dawno, dawno nie widziałem.
Renesansowa Italia to cudowne miejsce – czerpiąca z dorobku starożytnych sztuka, architektura i literatura na stałe zapisały się na kartach historii. Do dziś podziwiamy geniusz i wszechstronność Leonarda da Vinci tudzież zgłębiamy rozprawy Machiavellego o idealnym państwie i jego władcy. Uznajemy ich dorobek za ogromny wkład w rozwój cywilizacji Starego Kontynentu, ale czy uwierzylibyście, gdybym Wam powiedział, że poza malowaniem, rozmyślaniem i gryzmoleniem aktywnie przeciwdziałali knowaniom Templariuszy dążącym do władzy nad światem, a niektórzy z nich byli Asasynami? W końcu „nic nie jest prawdziwe, wszystko jest dozwolone”...
Gameplay, który pojawił się w sieci z okazji trwających targów E3 popchnął mnie do zastanowienia się nad serią Assassin's Creed i wiecie co? Ta seria naprawdę ewoluuje, zmienia się na lepsze i nie powiela błędów poprzedników. Ubisoft chowa pod pazuchą kurę znoszącą złote jajka, ale nie tworzy kolejnych części metodą kopiuj-wklej. Assassin's Creed każdego roku jest inny, serio.
Po całkiem niezłych konferencjach Microsoftu i Electronic Arts, przyszła kolej na Ubisoft. Niestety, francuska korporacja nie zachwyciła. Zgodnie z oczekiwaniami pojawił się nowy Watch_Dogs oraz nowy Assassins Creed, pokazano coś nowego, ale zabrakło tego, na co najbardziej liczono – zapowiedzi Beyond Good and Evil 2.
Niemal równe 5 lat temu pobiegłem do sklepu po swój, pecetowy egzemplarz nowego killera, od kilku miesięcy robiącego zamieszanie na konsolach. Zapowiadało się świeżutkie wówczas doznanie: otwarty świat, w którym gracz uprawia parkour niczym w Tomb Raiderze połączony z wykonywaniem zleceń rodem z Hitmana, a całość pozornie osadzono w średniowiecznych realiach, bo w istocie wszystko rozgrywa się współcześnie. Ekspedycji towarzyszyło ogromne podekscytowanie, mimo wad Assassin’s Creed dowiezione do niemal do samych napisów końcowych. Jesienią zadebiutuje szósta (biorąc pod uwagę wyłącznie duże platformy) część serii, a mnie, abstrahując od multum fantastycznych nowości wprowadzonych później, wciąż brakuje tego niepowtarzalnego klimatu Ziemi Świętej z czasów III Krucjaty…
Czyli subiektywny przegląd dotychczasowych odsłon i próba odpowiedzenia na pytanie, "dlaczego uważam, że AC III jest genialną kontynuacją?" Wiele osób uważa, że AC III wypaczyło ideę serii, ale ja - jako fan przede wszystkim części drugiej - sądzę, że jest wprost przeciwnie. Tradycyjnie, starałem się zaznaczać spoilery.