W co gracie w weekend? #369: Assassin’s Creed IV i Star Ocean IV - squaresofter - 26 września 2021

W co gracie w weekend? #369: Assassin’s Creed IV i Star Ocean IV

Stało się. Po blisko dwóch latach udało mi się w końcu zdobyć upragniony calak w Gears of War 4. Teraz przez kilka następnych lat moje myśli zaprzątać będzie trójka i piątka. Nie o tym jednak chciałem tym razem napisać. Dziś zajmę się pirackim Asasynem oraz czwartą odsłoną Star Ocean.

Assassin’s Creed IV: Black Flag – Ahoj piraci

W Black Flag chciałem zagrać od kilku lat. Stwierdziłem jednak, że nie zrobię tego, dopóki nie trafię przepustki sezonowej w dobrej cenie. Zawsze było tak, że gdy na PSNie była promocja, to przepustka była w standardowej cenie, dlatego też, gdy w końcu doczekałem się obniżki tej drugiej do satysfakcjonującego poziomu cenowego, nie wahałem się wcale z jej zakupem. Zamówienie gry to była tylko formalność.

Swoją przygodę z piracką odsłoną serię rozpocząłem pewnie zupełnie inaczej niż większość graczy, bo od zabawy z trybem dla wielu graczy. Zasięgnąłem języka odnośnie podstawowych trybów zabawy oraz dostępnych trofeów sieciowych i rzuciłem się w wir multiplayerowej przygody.

Szybko mnie to jednak znudziło. Odpaliłem kampanię, co było niejako koniecznością, gdyż gracz musi zrobić odpowiednie postępy fabularne, by móc udostępniać umiejscowienie niektórych skarbów dla innych graczy.

ACIV sprawdzałem już kiedyś kilka lat temu, ale odłożyłem grę po wykonaniu raptem pierwszej misji fabularnej. Przez cały ten czas nigdy nie miałem czasu, aby bliżej poznac ten tytuł, aż do teraz. Warto było wrócić do przygód zuchwałego pirata Edwarda Kenweya, gdyż od dziecka uwielbiam takie klimaty. Pływanie własnym statkiem po morzu od wysepki do wysepki w poszukiwaniu skarbów, uzupełnianie zapasów w pobliskich portach w celu dalszej podróży, walki na morzu z innymi statkami, abordaże i szanty śpiewane przez moją załogę to coś co misie lubią najbardziej.

Jeśli weźmiemy pod uwagę zalety oferowane przez czwórkę, to można nawet przymknąć oko na koślawą walkę w tej serii oraz drewniany sposób poruszania się postaci, która potrafi wbiec na drabinę podczas pościgu na dachach i zjechać po niej na ziemię, co uniemożliwi schwytanie celu danej misji.

Nie ma to jednak większego znaczenia, gdy zrobimy jakąś rozróbę w pubie lub schlejemy się na umór, aby obudzić się następnego dnia gdzieś w sianie. Życie pirata ma być pełne niespodzianek, więc gdy uciekniemy przed ogniem goniącej nas floty, to wcale nie musi oznaczać naszego bezpieczeństwa, gdyż w pobliżu mogą czekać na nas przecież trąby powietrzne.

Jestem na razie w początkowej fazie wątku fabularnego, ale już teraz mogę napisać, że tak dobrze z grą utrzymaną w pirackich klimatach bawiłem się ostatnio przy okazji The Legend of Zelda: Wind Waker, która debiutowała na rynku niemal dwie dekady temu.

Star Ocean: The Last Hope International – Gabriel Celeste pokonany!

SOIV włączałem ostatnio rok temu. Raptem kilka dni temu naszła mnie znów ochota na przygody Edge’a i jego kosmicznej paczki. Grę skończyłem wiele lat temu. Dopiero jednak od niedawna mam chęć zajęcia się endgame’m w tym kosmicznym rpgu akcji.

Tym razem padło na Gabriela Celeste, który jest etatowym poskramiaczem graczy w grach tri-Ace.

Można się z nim mierzyć także w grach z serii Valkyrie Profile. O ile w takiej Silmerii nie miałem żadnych problemów z jego znalezieniem, tak tutaj nie dałbym po prostu rady bez opisu. Najlepiej zrobić to dopiero po ukończeniu wątku fabularnego, gdy mamy już Pierścień Mroku, który zdobywamy dopiero w ostatnim lochu. Wtedy możemy wrócić na planetę Roak, następnie zajść do Koloseum i zniszczyć ścianę z lśniącym symbolem.

W ten sposób dotrzemy do Jaskinii Siedmiu Gwiazd. Warto tu zajrzeć, gdy dopiero tutaj, na ostatnim, siódmym poziomie, odnajdziemy Pierścień Wody, bez którego nie da się otworzyć żadnej skrzynki spowitej ognistą aurą, no i możemy też zbić na kwaśne jabłko wspomnianego bossa opcjonalnego. Dotarcie do Gabriela nie jest jednak takie łatwe, gdyż każdy z poziomów wymaga od nas znalezienia specjalnych kamieni, dzięki którym znajdująca się tam winda pozwoli nam zjechać na niższy poziom lochu. Na jednym z ostatnich poziomów znajdziemy Gwieździstą Chochlę do chwytania gwiazd. Na każdym poziomie lochu znajduje się jedna z nich i dopiero gdy zbierzemy wszystkie możemy dotrzeć do areny walki z Gabrielem.

Sama walka nie należy do najłatwiejszych, gdyż wojownik dzierżący niebiańską włócznię bez problemu może zmasakrować drużynę na 255 poziomach. Pierwsze co zrobiłem w walce, to wyekwipowałem wszystkich członków drużyny w amulety dające odporność na paraliż i przez całą walkę głównie od niego uciekałem, czekając na dogodne moment, aby uleczyć moją ekipę lub ożywić zabitego wcześniej sojusznika. W pewnym momencie wszyscy zginęli poza łuczniczką Reimi. Wtedy postanowiłem zamienić Meracle na Sarę, która podobnie jak Myuria zna zaklęcie ożywiające i leczące całą drużynę. Od tej pory walka stała się znośniejsza i nawet potężny Gabriel musiał uznać wyższość mojej kosmicznej kompanii.

Następna w kolejce jest Eteryczna Królowa, a więc najtrudniejszy przeciwnik w całym Star Ocean: The Last Hope. Będzie bolało.

To tyle z mojej strony. Znacie może jakieś dobre polskie szanty?

squaresofter
26 września 2021 - 15:17