Recenzja: Aliens. Labirynt
Guns, Gore & Cannoli 2 (PS4) - eks-gangster bohaterem wojennym
Deus Ex: Rozłam Ludzkości - recenzja gry tylko i aż bardzo dobrej
Pillars of Eternity: Ja Już grałem
Kanadyjska myśl techniczna. Recenzja albumu Protest The Hero - Volition
Recenzja: Bloodborne. Pieśń wron. Tom 2
Palm Springs, film za powstanie którego odpowiada m.in. komediowa ekipa The Lonely Island, pojawił się na moim radarze po obejrzeniu pierwszego zwiastuna informującego, że to produkcja oryginalna platformy Hulu. U nas filmy i seriale z zielonym logo często trafiają na HBO, ale w przypadku tego filmu trafiło na dystrybucje pod skrzydłami Gutek Film i seanse w kinach studyjnych. W obliczu ciągle zamkniętych multipleksów decyzja była niezła, bo można na Palm Springs wybrać się do kina i przypomnieć sobie, że oglądanie filmów na dużym ekranie to wielka frajda. Szczególnie, gdy są tak sympatyczne jak ten.
Drugi tom serii Poranek ściętych głów, która ukazała się na naszym rynku nakładem wydawnictwa Hanami, ponownie zabiera nas w realia dawnej Japonii, gdzie wydarzenia historyczne mieszają się z widowiskową i brutalną treścią. Pozycja jest tytułem obowiązkowym dla każdego dojrzałego miłośnika komiksów, który uwielbia samurajskie klimaty i nie boi się mocnej i „krwawej” historii.
Ognista historia autorstwa Atsushi Ōkubo z każdym kolejnym wydanym tomem coraz bardziej podkręca dopływ tlenu w celu znacznego wzrostu płomieni i zapewniania czytelnikowi naprawdę gorących treści. Autor kolejny raz udowadnia, że potrafi pisać/rysować naprawdę świetne mangi a seria Fire Force jest tytułem, po który powinien sięgnąć każdy miłośnik dobrych shounenów.
Kakegurui: Szał hazardu to tytuł dość specyficzny, który zjednał sobie jednak spore grono wiernych czytelników. Szkolny hazard okazał się wdzięczną tematyką, pod którą twórca umiejętnie umieścił sporo innej treści. Autor wciąż ma głowę pełną szalonych i niekiedy ekstremalnych pomysłów, które następnie przelewa na papier. Można więc być pewnym, że tytuł niejednokrotnie jeszcze zaskoczy czytelnika, czego doskonałym przykładem może być właśnie tomik siódmy.
Netflix bez oporów realizuje plan oferowania w każdy weekend (i nie tylko) zacnych filmowych premier z dopiskiem "original movie". Tydzień temu na platformę wleciała kosmiczna śmieciarka rodem z Korei Południowej obiecując kolorową, efektowną zabawę, która z powodzeniem odnalazłaby się na kinowym ekranie. Space Sweepers to film niezwykle rzetelny, spójny, dający frajdę. Mała uczta dla widzów głodnych prostych opowieści sci-fi.
Koreańskim filmowcom za 20 milionów dolarów udało się stworzyć obraz wyglądający na dużo droższy i może dlatego po stronie scenariusza zabrakło nieco mocy na stworzenie czegoś naprawdę wyjątkowego. Na szczęście Space Sweepers wszystko to, co robi, robi dobrze, a niedociągnięcia nie przeszkadzają w zabawie.
Dzielna młoda dziewczyna walcząca z przeciwnościami losu, aby nie doprowadzić do złego dla siebie zakończenia i przygotowująca się na nieprzewidziane sytuacje. To nie może być nikt inny jak Catarina Claes, bohaterka mangi Odrodzona jako czarny charakter w grze otome, która po pierwszym tomie zwróciła uwagę sporego grona miłośników dobrych komiksów.
Bezwzględny morderca dociera do miejsca, gdzie zaoferowano mu pracę bez wynagrodzenia. Wbrew rozsądkowi przyjmuje ofertę. Będzie budował olbrzymi dom. Dom Pokuty. Jest tu tylko na chwilę, ale ponoć każdy kiedyś sądził podobnie. Czy z pracy dziesiątek morderców może narodzić się coś dobrego?
Czy nieśmiertelny Sęp może zostać zamordowany? W jaki sposób potężna matka Zbira poznała jego przystojnego ojca? Czwarty tom mistrzowskiej serii Powella stawia na retrospekcje. Parodiuje superbohaterszczyznę, wyśmiewa współczesne wampiry oraz rozlicza się z kapitalizmem.
Wydawnictwo KURC po wydaniu pierwszej części komiksu Snowpiercer postanowiło wykorzystać „gorące” zainteresowanie czytelników i szybko wydać następny tom tej mroźnej opowieści. Pora więc sprawdzić jak poradził sobie duet Rochette & Legrand i czy album mający już trochę lat na karku, nadal potrafi być zachwycająca tak jak część pierwsza.
Wiedzieliście, że Elijah Wood od dekady zarządza producencką firmą SpectreVision, która stawia głównie na niezależne horrory? Ja dowiedziałem się dopiero teraz szukając odpowiedniego "informacyjnego tła" do recenzji filmu Come to Daddy. Elijah Wood po ogromnym sukcesie Władcy pierścieni przerzucił się na projekty o dużo mniejszym kalibrze, z czego spora część to niewielkie, krwawe filmy. Ten omawiany w tej recenzji obraz co prawda nie został wyprodukowany przez Wooda, ale pięknie wpisuje się w klimat niepokojących, dziwnych filmów raczej dla dorosłego widza.
Norval ma wąsy i jest dziwnie obcięty. Norval to hipster, spójrzcie na jego kapelusz i asymetryczną bluzę. Norval dostał list od ojca, którego ostatni raz widział 30 lat temu. Norval jedzie więc gdzieś w malowniczą głuszę, do pięknego domku ("wygląda jak UFO z lat 60-tych"), by porozmawiać z ojcem i dowiedzieć się, o co chodzi. Wydaje się więc, że Chodź do tatusia będzie opowieścią o łataniu zerwanych relacji, w której strach będzie raczej egzystencjalny.