Przez ostatnie kilka dni byliśmy wręcz bombardowani wiadomościami napływającymi z konwentu w San Diego, który skupiał się na serialach, komiksach, filmach i książkach. Postanowiłem przejrzeć sobie spokojnym okiem jeszcze raz wszystkie informacje i wybrać pięć tych najbardziej interesujących.
Zack Snyder jest jednym z moich ulubionych twórców kina akcji. Co prawda manto mu się należy za "Sucker Punch", który okazał się totalną porażką, ale hej, "300" i "Watchmen" to świetne filmy, do których bardzo lubię wracać. Na dodatek w drodze już są dwa kolejne, przy których ten pan pracuje...
Kiedy zaczęły ukazywać się komiksy pod szyldem TM-Semic, byłem w szkole podstawowej. Towarzyszyły mi one dalej przez liceum, aż do studiów. Przez lata zmieniały się wydawane tytuły, jedne odchodziły po kilku numerach, inne wydawane były przez długie lata. Do dziś została mi wielka hałda komiksów z tego czasu. Nie da się ukryć, że pięknego dla nastolatka czasu.
Na ten serial czekałem od dawna. No, może nie dosłownie „od dawna” i nie do końca „czekałem”, bo do samej premiery nie miałem pojęcia, że powstaje kolejna produkcja z młodymi superbohaterami od DC Comics, ale gdy już obejrzałem pierwsze odcinki zrozumiałem, że na Young Justice czekałem od lat. Mniej więcej od zakończenia emisji Teen Titans.
Człowiek Cień to gra, w którą od bardzo, bardzo dawna chciałem zagrać. Wydana na ten marny padół przez autorów bardzo cenionego przeze mnie Turoka 2, mroczna i staroszkolna przygodówka akcji wydawała mi się tytułem w sam raz dla mnie. Nie myliłem się. Shadowman urzeka.
CW, amerykańska stacja telewizyjna, która odpowiada między innymi za „Tajemnice Smallville”, serial o przygodach młodego Supermana, w tym sezonie postanowiła ponownie postawić na superbohatera. Tym razem postacią, której przygody możemy zobaczyć na małym ekranie jest Green Arrow.
Historię Batmana zna każdy. Nie trzeba być ekspertem w temacie, by wiedzieć, że po drugiej stronie maski Mrocznego Rycerza kryje się Bruce Wayne - miliarder i filantrop, który jako dziecko tragicznie stracił oboje rodziców, by po latach przywdziać kostium i jako Człowiek-Nietoperz zwalczać zło w rodzimej metropolii Gotham City. Jego sprzymierzeńcy to przede wszystkim Alfred, wierny lokaj pomagający leczyć rany, oraz komisarz Gordon, jeden z niewielu przedstawicieli policji szczerze wierny etosowi swej profesji. Największymi przeszkodami na drodze do zaprowadzenia pokoju w mieście są Joker, Pingwin, Dwie-Twarze... itd., itp., etc.
Wśród rzeczy jakie na zawsze będę kojarzyć z rokiem 2012 z pewnością będą kinowe premiery Avengers 3D i Dark Knight Rises (niestety polski tytuł "Mroczny Rycerz Powstaje" nie przechodzi mi przez gardło). To dwa pewniaki swych wytwórni, które tylko w przypadku globalnej klęski żywiołowej mogłyby nie zwrócić wyłożonych na nie pieniędzy. Z jednej strony dostajemy połączenie sił bohaterów pokazywanych nam przez lata w osobnych filmach, z drugiej epickie zakończenie trylogii, której druga część przez wielu uważana jest za genialną... Oba filmy bazują na ikonach świata komiksu, na ludziach dla których niemożliwe nie istnieje i na walce dobra ze złem, jednak różni je tak wiele, że trudno je porównywać. Można jednak spróbować...
Ponoć prawdziwego mężczyznę poznaje się po tym jak kończy, a nie jak zaczyna. Jeśli to prawda to Nolan jest reżyserskim twardzielem bez skrupułów. Od Początku, przez Mrocznego Rycerza, a na Powstaniu skończywszy jeden z najzdolniejszych twórców kinowego mainstreamu konsekwentnie realizował swoją wizję przygód człowieka-nietoperza. Koniec podróży Bruce'a Wayne'a można było zepsuć na wiele sposobów, a najbardziej zaszkodzić obrazowi mógł potworny ciężar oczekiwań fanów. Po seansie mogę z całą stanowczością twierdzić, że cuda się zdarzają. Na naszych oczach wyrosła bardzo dobra trylogia, co samo w sobie jest osiągnięciem wręcz niebywałym.
Ostudzę może wyobrażenia niektórych osób, które jeszcze przed premierą okrzyknęły nową odsłonę Batmana arcydziełem. Mroczy Rycerz powstaje ma od groma dziwnych wad (czasem wad tych z gatunku „nolanowskich”), a to fabule zdarzają się dziwne przeskoki w czasie, a to w oko kamery łapią się postacie, które niewiele wnoszą do fabuły. Wkurzają zwłaszcza tajemnicze teleporty bohaterów z miejsca na miejsce, mało ciekawe wątki (np. scena łóżkowa – serio ;)), infantylizm mieszkańców oraz policjantów w Gotham i kilka innych bzdurek. Wydaje się nawet, że Nolan mógł ten scenariusz rozbić na dwa filmy, uzupełnić luki w fabule i podążyć ścieżką autorów kinowych Harrych Potterów. Trylogia brzmi jednak dumnie i pewne braki w trwającym prawie 3 godziny obrazie są wkalkulowane.
Arkham Asylum to była MOC. Studio Rocksteady znakomicie zgrało się swoim dziełem z reanimacją przygód człowieka-nietoperza w wykonaniu Christophera Nolana, co w konsekwencji przeobraziło Batmana w instant-kult i niesamowicie chłonną markę. Pierwsza część sprawiła mi dużą frajdę, głównie ze względu na pomysłowość, wykonanie, rozmach i świetne wykorzystanie komiksowego potencjału tkwiącego w przeciwnikach miliardera-playboya przywdziewającego w nocy specjalny kostium.
Dzięki tym zaletom Arkham Asylum uzyskał u mnie bardzo wysokie 96%. Z racji mojego szachowego refleksu i pustego skarbca kolejną okazję do wcielenia się w netoperka musiałem przełożyć o kilka miesięcy, a w tym czasie wystarczyła mi zwykła podjarka sequelem, który już w zapowiedziach prezentował się na pełnym wypasie. Wpuszczenie Batmana do otwartej lokacji wydawało mi się znakomitym krokiem naprzód, a sięgnięcie po nieobecnych w „psychiatryku” wrogów aż prosiło się o oklaski. Czemu więc Arkham City otrzymuje niższą o kilka procent notę?
UWAGA! Recenzja zawiera spojlery.