Recenzja komiksu Zegar zagłady - Froszti - 1 grudnia 2020

Recenzja komiksu Zegar zagłady

Na szeroko pojętym rynku komiksowym jest kilka tytułów uznawanych za „świętość”, których teoretycznie nie powinno się ruszać. Jednym z nich są „Strażnicy” Alana Moore’a. Zresztą sam twórca przez długie lata niezbyt przychylny był pomysłom stworzenia ewentualnej kontynuacji. Żadne postanowienie nie jest jednak wieczne, więc kwestią czasu było, aż DC postanowi ponownie wykorzystać potencjał marki, który pomimo wielu lat na karku nadal jest przeogromny.

Owocem rezurekcji znanych bohaterów jest komiks Zegar zagłady dostępny na TaniaKsiazka.pl. Poważne i niebywale wymagające zadanie ponownego wyciśnięcia wszystkich „soków” z marki otrzymał Geoff Johns. Twórca umiejący kreować ciekawe i dobre komiksy, niemający jednak w swoim dorobku dzieł „epokowych”. Jak poradził on sobie z tym zleceniem? Można napisać, że dobrze, nie należy jednak spodziewać się po tytule przysłowiowych „cudów”.

Akcja albumu rozpoczyna się siedem lat po wydarzeniach, jakimi byliśmy świadkami w „Strażnikach”. Po tym względnym czasie spokoju na światło dzienne wychodzi wielki plan Ozymandiasza. Veidt, u boku kilku towarzyszy w tym nowego Rorschacha, skupia się na poszukiwaniach Doktora Manhattana, jednocześnie ciągle starając się nie dać złapać. Droga prowadzi bohaterów do doskonale znanego uniwersum DC, które boryka się z ogromnymi problemami. Wielkie napięcia społeczne, międzynarodowe „niesnaski”, bunt przeciwko superbohaterom, wszystko to powoduje, że wskazówka Zegara Zagłady coraz szybciej zbliża się do ostatecznej godziny. Każda z postaci spełni tutaj ważną rolę albo ratując świat przed zagładą, albo prowadzić do go ostatecznego upadku.

Przynajmniej część potencjalnych czytelników wstępnie zainteresowanych komiksem, będzie dość mocno skonfundowana powyższym opisem fabularnym. Bez doskonałej znajomości „Strażników” i uniwersum DC nie ma co do komiksu podchodzić, bo jego scenariusz będzie kompletnie niezrozumiały. Jest to więc tytuł dla najwierniejszych fanów wydawnictwa i oni z pewnością będą nim zachwyceni.

Tak jak zostało to już wspominane, Geoff Johns miał przed sobą naprawdę trudne wyzwania, ale wyszedł z niego obronną ręką. Na pewno nie można jednak porównywać „Zegara Zagłady” i „Strażników”. Album nie ma najmniejszej szansy w bezpośrednim porównaniu z dziełem Moore’a. Johns na całe szczęście nie miał ambicji, aby próbować stworzyć coś równie wielkiego. Od samego początku celował on w tytuł będący hołdem dla tej komiksowej legendy, gdzie nie brakuje również licznych ukłonów w stronę typowego komiksu superbohatskiego ze stajni DC. Postarał się on również zamknąć wiele napoczętych wątków i dać czytelnikom odpowiedzi na mnóstwo dręczących ich od lat pytań. W albumie nie braknie również kilku intrygujących jego własnych pomysłów. Chociażby próba skonfrontowania heroicznych superbohaterów z bardziej pragmatycznymi Strażnikami. Dużą zaletą komiksu są również jego dialogi, dobrze napisane i potrafiące wciągnąć czytelnika w niesamowity klimat. Zastępują one dość często akcję (jest jej tutaj dość mało), więc jeśli ktoś liczy na sporą dawkę „widowiskowości”, to będzie mocno zawiedziony.

Niewątpliwie jednym z najważniejszych i prawdopodobnie dla wielu odbiorców najlepszym elementem komiksu jest jego oprawa graficzna. Scenariusz naprawdę wiele zyskuje na pracach Gary’ego Franko, który w genialny sposób potrafi oddać ducha oryginału, jednocześnie wpleść go w świat bohaterów DC i uwspółcześnić rysunki. Mocna, wyrazista kreska idzie tutaj w parze z doskonale dobraną paletą barw, nadającą poszczególnym scenom dobrego mrocznego klimatu. Pod względem wizualnym album naprawdę mocno się wyróżnia i jest na czym zawiesić oko.

Zegar Zagłady jest więc komisem ciekawym i wartym sprawdzenia, na pewno nie można go jednak nazwać rewolucyjnym czy rewelacyjnym. Mamy tutaj do czynienia z solidną rzemieślniczą robotą, która przypadnie do gustu fanom DC i oryginału. Jeśli ktoś jest tytułem zainteresowany, warto sprawdzić również inne komiksy i bestsellery w księgarni Taniaksiazka.pl.

Solidna porcja wartego sprawdzenia komiksu, który powinien znaleźć się przede wszystkim w rękach miłośników „Strażników”.


Froszti
1 grudnia 2020 - 11:36