Klub Domino - dobry stary kryminał - Froszti - 4 września 2019

Klub Domino - dobry stary kryminał

Już niedługo dni staną się coraz krótsze a deszczowa aura, przesłoni mocno grzejące słońce. Będzie to doskonały czas na to, aby rozsiąść się wygodnie w fotelu z kubkiem gorącej herbaty w jednej dłoni i dobrym kryminałem w drugiej. W tej roli doskonale powinien sprawdzić się Klub Domino, dzieło może niewybitne, ale zapewniające sporą dawkę rozrywki.

Londyńska dzielnica Chelsea miejsce, w którym posiadacze większych zasobów gotówki w dzień mogą zrobić pokaźne zakupy a wieczorami oddać się beztroskiej zabawie w licznych elitarnych klubach. Jednym z nich jest klub Domino, lokal, w którym każdy pozostaje anonimowy dzięki noszonemu przebraniu. Niestety podczas jednego z organizowanych przyjęć dochodzi do tragedii i zostają znalezione zwłoki jednego z gości. Pierwsze podejrzenie policji – przedawkowanie opium, jednak ze względu na znamienitych uczestników wspomnianego przyjęcia Scotland Yard musi przeprowadzić gruntowne śledztwo. Na miejsce zostaje wezwany doktor Frank Tarleton, wybitny specjalista od trucizn, od lat współpracujący z Ministerstwem Wewnętrznym, oraz jego asystent doktor Cassilis. Początkowe przypuszczenia na temat nieszczęśliwego przedawkowania okazują się błędne, a grę w chodzi otrucie bardzo specyficzną trucizną. Jak doskonale wiadomo tam, gdzie dochodzi do mniej krwawego zabójstwa, na scenie pojawia się wiele podejrzanych przedstawicielek płci pięknej. Dwójka naukowców oraz inspektor Charles, chcąc odkryć prawdę, będą musieli umiejętnie lawirować pomiędzy paniami, aby nikogo nieopatrznie nie oskarżyć o zbrodnie bez wystarczających dowodów. Tym bardziej że spora liczba gości wspomnianego klubu to osoby naprawdę wysoko postawione. Jakby tego wszystkiego było mało pomocnik Tarletona był tej feralnej nocy na miejscu zbrodni i zrobi on wszystko, aby prawda o tym nie wyszła na światło dzienne.

Mamy tutaj do czynienia z typowym przedstawicielem staro brytyjskiej szkoły pisania kryminałów. Jest zagadkowe morderstwo, są interesujący śledczy, liczne intrygi i zawirowania mające utrzymać napięcie oraz wielki finał, w którym to zabójcę dopada ręka sprawiedliwości. Wielbiciele twórczości Arthura Conana Doyle'a czy Agathy Christie, z całą pewnością powinni być zadowoleni. Ten wiktoriański kryminał pod pewnymi względami odróżnia się jednak od innych dzieł tego typu. Nie wiele jest książek, w których to jeden z głównych bohaterów prowadzących śledztwo jest po części w nie zamieszany. Cassilis (z którego perspektywy poznajemy większość historii) miota się pomiędzy chęcią odkrycia prawdy i złapania prawdziwego mordercy a koniecznością takiego interpretowania faktów, aby samemu być bezpieczny. Motyw ten sprawdza się doskonale i utrzymuje czytelnika w stanie permanentnej ciekawości, odkrywając przed nim stopniowo kolejne fakty.

Jeśli chodzi o historię samej zbrodni, jest ona napisana bardzo dobrze, z kilkoma twistami fabularnymi mającymi na celu mocniejsze zagmatwanie całego śledztwa. Nie napiszę jednak aby postać mordercy była jednak wielkim zaskoczeniem, szczególnie dla kogoś, kto od lat lubuje się w kryminalnych powieściach starego typu. Nie ma tutaj mowy o porywającej wartkiej akcji, mamy tutaj do czynienia z typową flegmatyczną brytyjską literaturą, w której najważniejszą rolę ogrywają dobrze napisane dialogi pomiędzy postaciami. Całość czyta się naprawdę przyjemnie i dość szybko, dzięki czemu książka doskonale sprawdzi się jako czasoumilacz na jeden – dwa, dłuższe wieczory. Jedne, do czego można się przyczepić to odrobinę zbyt mało charyzmatyczni główni bohaterowie (po stronie stróżów prawa). Najbardziej odczuwalne jest to w postaci Tarletona, posiada on ponadprzeciętny umysł, dzięki któremu dość szybko interpretuje pojawiające się fakty, ale brakuje mu pewnej dozy pewności siebie, a nawet można powiedzieć aroganci, która wyczuwalna jest w przypadku Holmes’a czy Poirot’a. Nie ma to jednak wielkiego wpływy na odbiór całości dzieła, a bardziej przemawia tutaj czysto subiektywna ocena postaci.

Klub Domino to dobry, napisany lekkim stylem wiktoriański kryminał, który powinien zapewnić czytelnikowi chwilę błogiego relaksu. Upward nakreślił interesującą intrygę, w której to płeć piękna staje się głównym podejrzanym i nic nie jest tu takie oczywiste, jak mogłoby się wydawać. Książka na pewno powinna znaleźć się na półce każdego miłośnika gatunku, a i pozostali miłośnicy dobrej literatury mogą po nią sięgnąć w celu rozładowania nadmiaru stresu.

Radosław „Froszti” Frosztęga



Książkę do recenzji udostępniło wydawnictwo Zysk i s-ka.

Froszti
4 września 2019 - 10:23