Wszystkie dłonie stworzono równymi*
Jakie gry „w stylu GTA” mógłby zrobić jeszcze Rockstar?
Ale Meksyk! Rzecz o pewnej piosence, orgazmach i pompowaniu balonów
W co gracie w weekend? #275: Makabryczne Halloween w Umineko, żywe trupy w Red Dead Redemption oraz pożegnanie z Uncharted 2
W co gracie w weekend? #274: Red Dead Redemption - Opowieść o honorze i odkupieniu
Recenzja RDR: Undead Nightmare – zglitchowane trupy
Witajcie gracze. W co gracie tym razem? Bardzo chciałem się wyrobić na Halloween z napisaniem tekstu o Umineko oraz o dodatku Undead Nightmare do Red Dead Redemption. Nie udało się, ale co się odwlecze, to się nie uciecze. Zawsze możemy się umówić, że stosuję kalendarz juliański, w którym Halloween jeszcze nie było. Zamierzam także pograć w Uncharted 2, z którym zamierzam się pożegnać raz na zawsze po dziewięciu latach wspaniałej zabawy. Szerzej o tym przeczytacie w dalszej części tekstu, do której serdecznie zapraszam wszystkich zainteresowanych.
Witam. Miałem tyle planów na ten tydzień i nic z nich nie wyszło, bo wróciłem po pięciu latach do gry, która wywróciła kiedyś mój świat do góry nogami. Planowałem napisać relację z konwentu Warsaw Comic Con, na którym świetnie się bawiłem. Chciałem przygotować zestawienie najlepszych produkcji na Halloween, wspomnieć coś o oglądanych przeze mnie serialach anime, o tym, że udało mi się wreszcie zobaczyć zakończenie Meiyi w Muv-Luv po czterech miesiącach a nic z tego nie wyszło, bo wróciłem do Red Dead Redemption i wiem, że bedę go ogrywał nie tylko przez ten weekend, ale również i przez najbliższy miesiąc. Po więcej szczegółów w tej kwestii zapraszam do dalszej części tekstu.
84,6% ankietowanych (w momencie pisania tej recenzji) radziło mi, by oceniając Red Dead Redemption: Undead Nightmare wziąć pod uwagę psujący zabawę glitch. Przeważająca większość, z którą nie mogę się nie zgodzić. Stąd też właśnie taka, możliwe, że dla wielu zaskakująco niska, liczba znajduje się po prawej stronie. Nie może jednak być inaczej, skoro autorzy z Rockstar całą swoją pracę nad dodatkiem zaprzepaścili, wypuszczając grę z odbierającym radość zabawy glitchem. Czytając więc tę recenzję po latach, bierzcie pod uwagę, że opisane problemy mogą już nie występować.
Temat recenzji gier był już maglowany wielokrotnie na łamach gameplay.pl. Sam do niego wracałem parę razy z różnych powodów. Tym razem wręcz muszę o nim napisać - na skutek niedawnej przygody z Red Dead Redemption: Undead Nightmare, a więc całkiem dobrze przyjętym i regularnie chwalonym dodatkiem do sandboxa autorstwa Rockstar.
Kilka razy w tym roku miałem okazję słyszeć o postanowieniach graczy, którzy obrali sobie za cel ogranie określonej liczby tytułów w 2016 roku. Zainspirowany nimi sam zacząłem zastanawiać się, ile ja zamierzam ukończyć przygód w wirtualnych światach do 31 grudnia. Szybko jednak porzuciłem ambitne plany.
John Marston miał tym razem łatwe zadanie. Nie musiał mierzyć się z żadnymi wygórowanymi oczekiwaniami i stawiać czoła porównaniom z silną sandboksową konkurencją. Nie miał powodów, by martwić się o swoją prezencję sześć lat po premierze, bo trafił na dysk twardy konsoli gracza, który dopiero nieśmiało opuszcza epokę PlayStation 2. Ten pojedynek był dla niego łatwiejszy niż wiele innych.
Ile dałbyś grze, która z jednej strony zachwyca scenariuszem, przemyślaną mechaniką i olśniewającą oprawą audiowizualną, a z drugiej nie jest wolna od licznych bugów? Podpowiem ci, koło 90 punktów procentowych.
Jeśli nie boicie się przeczytać kilku tajnych faktów, dotyczących gier widocznych powyżej to możecie klikać “czytaj dalej”.
Będę tu mówił o różnych tytułach. W część grałem dużo, w część pobieżnie, a w jeszcze inne wcale. Nie zmienia to faktu, że cały czas nie jestem w stanie pojąć ich popularności, czy wręcz fenomenu. Bo gra albo jest bardzo dobra, ale nie zasługuje na przypisywany jej kult, albo niczym szczególnym nie zachęciła mnie do zainwestowania swojego czasu na dobrnięcie do jej napisów końcowych, choć w pewnych kręgach jest legendą. Są też przypadki, gdy ogólnodostępne materiały kompletnie nie zapowiadają świetnej gry, a jedynym co skłaniałoby mnie do sprawdzenia jej są zachwyty społeczności.
I wciąż nie jestem w stanie stwierdzić, co takiego wyjątkowego jest w tych tytułach. Częściowo liczę, że ktoś z czytających oświeci mnie w tym względzie i może wśród tych niedocenianych przeze mnie dzieł znajdę swoją grę życia…
Kilka dni temu przedstawiłem kilka gier, które zapamiętałem szczególnie mocno ze względu na to, że zdołały wywołać we mnie bardzo silne emocje, dzięki immersji zachodzącej między graczem a sterowaną przez niego postacią mocniejsze niż cokolwiek, co można odczuwać podczas oglądania filmu czy czytania książki. Dzisiaj przyszła pora na prezentacje kolejnych, moim zdaniem wyjątkowo wzruszających, produkcji. Tym razem jednak nie tylko moje zdanie się liczy – swój głos zabrali i swe typy zaprezentowali również czytelnicy Gameplay’a!