Recenzja filmu Enola Holmes - miła przygoda ale... - fsm - 24 września 2020

Recenzja filmu Enola Holmes - miła przygoda, ale...

Już od dłuższego czasu nie jestem nastoletnią dziewczynką, ale gdybym był, to nowa propozycja Netflixa - film Enola Holmes - prawdopodobnie stałby się jedną z moich ulubionych produkcji roku. Tymczasem debiutujący w fabule reżyser Harry Bradbeer, dzięki świetnej obsadzie, dostarczył przyjemną familijną rozrywkę stawiającą na pierwszym miejscu płeć piękną. Bo takie są czasy i już.

Enola Holmes jest ekranizacją powieści Nancy Springer i wydawałoby się, że dzięki książkowemu rodowodowi oraz niezwykle istotnemu powiązaniu ze słynnym Sherlockiem, film ten będzie miał ciekawą intrygę, trzymająca w napięciu do samego końca. Tak się niestety nie stało i jest to największa wada tej produkcji - jak na kryminał przygodowy jest tu bardzo mało zwrotów akcji, intryg i tajemnic. Ot, dwuwątkowa historia poszukiwania zaginionych osób, pozbawiona jakichkolwiek cech charakterystycznych. Dobrze więc, że wszystko inne wyszło lepiej.

Tytułowa Enola to 16-letnia siostra Sherlocka i Mycrofta Holmesów, wychowywana przez matkę, zaniedbywana przez braci, piekielnie inteligentna i zadziorna osóbka nie znająca życia w wielkim świecie. Gdy więc znika mama, a wracają bracia, wielka przygoda zaczyna się rozpędzać. Enola, równie inteligentna, jak słynny detektyw, pragnie odnaleźć matkę i przy okazji wplątuje się w wątek poszukiwania 18-letniego markiza, przystojnego łobuza, który oczywiście staje się istotną częścią narracji. Gdzieś tam są tajemnicze plany mamy, jest spisek na życie młodego arystokraty, ale tak naprawdę liczy się tylko pozytywny duch filmu.

Enola Holmes jest ładnie nakręconym filmem z bardzo dobrym tempem akcji (które, niestety, nieco zwalnia w drugiej połowie) i hiperaktywną Millie Bobby Brown w tytułowej roli. Bohaterka notorycznie łamie czwartą ścianę i zwraca się do widza, co zdecydowanie uatrakcyjnia seans, często pojawiają się animowane ryciny, dzięki czemu wizualnie film o Holmesównie przynajmniej próbuje dorównać wirtuozerii kinowych Holmesów z Robertem Downeyem Jr., jest trochę humoru, trochę romansu i Przekaz. Taki przez duże "P". W Wielkiej Brytanii rodzi się rewolucja, konserwatyści są jej przeciwni, ale młoda krew - z kobietami walczącymi o swoje prawa na czele - pragnie zmian. Enola jest jednym z nośników owych zmian, to młoda kobieta szukająca swego miejsca w świecie i nie bojąca się walczyć o nie, również za pomocą pięści. Netflix więc nie zaskakuje i zapewnia widzom film zgodny z trendami. Całość jest na szczęście na tyle wdzięczna, że tylko twardogłowi będą marudzić.

Muszę wspomnieć oczywiście o Henrym Cavillu jako Sherlocku, którego może jest mało, ale to wystarcza, by postać odcisnęła swoje piętno i - być może - odegrała jakąś rolę w kontynuacji, do której fabuła tego filmu prowadzi. Ale nawet bez niego Enola Holmes to fajne kino przygodowe, które wycelowane jest w nastoletnie dziewczęta. A jego ocena uzależniona jest od Waszego nastawienia - poszukiwacze intryg i napięcia będą zawiedzeni, rodzice z dziećmi wręcz przeciwnie. To lekkostrawna opowieść na trudne czasy - czemu nie!

fsm
24 września 2020 - 19:08