Jak co roku, miałem przyjemność uczestniczyć w finałach ligi World of Tanks, które tradycyjnie odbyły się w Warszawie – tym razem w hali Torwar. W niniejszym, aktualizowanym na bieżąco wpisie, możecie zobaczyć jak to wszystko wyglądało w praktyce.
Na początku kwietnia, w Warszawie odbyły się finały jednej z najpopularniejszych na świecie sieciowych gier komputerowych, czyli „World of Tanks”. Publiczność dopisała, emocji nie zabrakło, a ja postarałem się maksymalnie wczuć w klimat imprezy.
Kultowa postać brytyjskiego agenta doczekała się już 24 filmów ze swoim udziałem i wielu gier wideo. Niestety nie wszystkie trzymają poziom swoich filmowych odpowiedników, dlatego przygotowaliśmy dla was prezentację najlepszych produkcji, których bohaterem jest James Bond.
Samodzielny dodatek do Uncharted 4okazał się jedną z lepszych części serii, pomimo iż nie wcielamy się w Nathana Drake’a. Klimat miejsca akcji i odpowiednie proporcje rozgrywki powodują, że przygoda jest świetna.
Kilka lat temu nikt nie spodziewał się, że wprowadzona w życie przez Microsoft idea zbierania przez graczy z całego świata wirtualnych punktów, mających pokazać ich poziom zdolności i zaangażowania w granie, odmieni elektroniczną rozrywkę na zawsze. Za osiągnięcia, zwane również „aczikami” lub po prostu achievementami nie dostajemy żadnych namacalnych nagród. Nie możemy wymienić ich na wirtualną walutę by kupować nowe gry lub chociaż wirtualne ozdoby interfejsu swojej konsoli. Pozwalają one jedynie (i aż) na pokazanie innym graczom, że znamy się na rzeczy. Zyskujemy idealny dowód na to kto jest „pro” a kto „noobem”, a nasze ego jest łechtane za każdym razem gdy na ekranie wyskakuje powiadomienie o wypełnieniu kolejnego zadania i otrzymaniu wirtualnej nagrody. Ostatnio przyszło mi grać w sporo starszych tytułów, które – o zgrozo! – trofeów i osiągnięć nie posiadają. Bawiłem się przy nich znakomicie, czując przy tym całkowite odprężenie. Zacząłem się zastanawiać, czy przypadkiem świadomość istnienia punktów do zdobycia nie jest swojego rodzaju ograniczeniem, które psuje mi czystą przyjemność z rozgrywki. Postanowiłem zastanowić się nad tym zjawiskiem, a Wam Drodzy Czytelnicy zadać pytanie; czy uważacie, że osiągnięcia i trofea wnoszą do gier coś pozytywnego, czy raczej zdarzało się Wam, że nastawienie na zdobywanie ich psuło zabawę?
Jednym z najciekawszych aspektów fenomenu Gwiezdnych Wojen jest olbrzymi świat, wykreowany przez rozlicznych sympatyków filmów George’a Lucasa. Książki, komiksy, gry – wszystko to niebywale wzbogaciło i tak już rozbudowane i fascynujące uniwersum. Przez ponad 36 lat powstały setki takich dzieł, zaliczając się do tzw. Expanded Universe. Gdy Disney, posiadający obecnie prawa do marki Star Wars, oznajmił iż „zrywa” z całym tym dorobkiem, wśród fanów zawrzało. W niniejszym tekście postaram się przybliżyć co ocalało z rozszerzonego uniwersum oraz czego możemy się spodziewać w najbliższej przyszłości. Warto bowiem zaznaczyć, że chociaż nowych filmów spod znaku Star Wars nie ma jeszcze w kinach, to od pewnego czasu wydawane są już zgodne z nimi książki. Maszyna musi się kręcić…
Jeśli nie spędziliście ostatnich kilkunastu miesięcy pod kamieniem i nie zostaliście wessani do innego wymiaru przez któregoś z Wielkich Przedwiecznych, zapewne kojarzycie „Minecrafta”. Ta niezależna sandboksowa produkcja jest dowodem na to, że oryginalny pomysł i prostota wystarczają, by stworzyć hit. Sukces Marcusa „Notcha” Perssona, czyli pochodzącego ze Szwecji twórcy gry, obok popularności „Angry Birds”, jest obecnie niedoścignionym wzorem i marzeniem dla wielu domorosłych programistów. Jest to także swoisty symbol znaczenia Indie Games na rynku zdominowanym przez molochy pokroju „Call of Duty”. Gdy coś się dobrze sprzedaje, jak to zwykle bywa, szybko pojawiają się tego różnorakie podróbki. Nie inaczej jest w przypadku „Minecrafta”, którego klony od pewnego czasu zaczynają zalewać coraz więcej platform. Zapraszam Was w podróż po wirtualnych światach pełnych klocków i wielkich pikseli, zakończoną pewną ciekawostką na temat tego skąd i jak duże inspiracje czerpał Notch podczas projektowania swojej gry...
W drugim odcinku cyklu, którego ideą jest przybliżenie Wam różnych mniej lub bardziej znanych postaci, publikujących w sieci materiały wideo na temat gier, przyjrzymy się twórcy mało znanemu, lecz obdarzonemu mocą unikalnego poczucia humoru. Z pewnością natknęliście się kiedyś na Pegasusa, czyli podróbkę japońskiego Famicoma, którego odpowiednikiem na zachodzie był Nintendo Entertainment System, stworzoną przez naszych sąsiadów zza wschodniej granicy. Większość z nas wiąże z tym sprzętem bardzo ciepłe wspomnienia, zachowane w pamięci z dopiskiem „pikseloza z sercem i klimatem”. Co jednak zrobić, jeśli w dobie rozdzielczości HD na rynku wciąż sprzedawane są konsole będące imitacją wspomnianego Pegasusa? Określenie podróbka podróbki brzmi dość zabawnie i taki jest właśnie program „Gówna Świata,” w którym niestrudzony Matzieq testuje te wspaniałe cuda rodem z Chin.
Zagrywaliśmy się w nie wszyscy – symulatory zarządzania szpitalem, wesołym miasteczkiem, czy zoo. Dziś gatunek ekonomicznych gier biznesowych został odrobinę zapomniany, jednak nadal pojawiają się całkiem interesujące, należące do niego produkcje.
Howard Phillips Lovecraft, to pisarz, który znany jest nie tylko miłośnikom literatury grozy. Jego nazwisko przewija się niczym cień pośród rozmów na temat kultury; wielu o nim słyszało, mimo iż nie potrafi przytoczyć żadnego z tytułów opowiadań mistrza. Do dziś trwają spory, czy twórczość Lovecrafta należy uznawać za objawienie w gatunku horroru. Nie ma jednak wątpliwości, że stworzona przez pisarza „Mitologia Cthulhu”, odcisnęła się w kulturze masowej niezwykle silnie. Często napotykamy się na twory silnie inspirowane pomysłami Lovecrafta, nie wiedząc nawet, że takowe symbole zawierają. Odniesienia możemy znaleźć zarówno w literaturze, komiksie, muzyce czy filmie, ale również w grach fabularnych i wideo. Nie zawsze oznacza to bezpośrednie wykorzystanie motywów z opowiadań pisarza – często chodzi o charakterystyczną atmosferę i tematykę. Postanowiłem prześledzić najważniejsze pozycje nawiązujące do świata Cthulhu oraz krótko przedstawić jego najważniejsze założenia.
Miałem ostatnio okazję sprawdzić kilka z tytułów startowych Xboxa One. Podczas przedpremierowych zapowiedzi praktycznie wszyscy dziennikarze byli zgodni, że pod względem oprawy graficznej najlepiej prezentuje się „Ryse: Son of Rome” – gra akcji traktująca o walkach rzymskich legionistów z barbarzyńskimi najeźdźcami. Już od pierwszej prezentacji wyglądało to świetnie i dziś można zdecydowanie śmiało stwierdzić, że jest to najprawdopodobniej najładniejsza gra w historii. Problem w tym, że mamy tu do czynienia z ładną wydmuszką, a pod kolorową skorupką kryje się puste wnętrze.
Piekło zamarzło – po raz kolejny Electronic Arts zdecydowało się za darmo rozdawać gry. Tym razem jest to The Sims 2wraz z pakietem wszystkich większych dodatków, jakie do tego tytułu wypuszczono. Nie jest to pozycja najnowsza, lecz do dziś ma zasłużone grono miłośników, dlatego warto ją zdobyć. Jak to zrobić przeczytacie w rozwinięciu wpisu.
Kolekcjonerzy gier wideo są w stanie zapłacić olbrzymie pieniądze za bardzo niepozorne i często zapomniane produkcje. Sprawdźcie przegląd najrzadszych i najcenniejszych gier, by przekonać się, czy gdzieś na waszym strychu lub w piwnicy, nie spoczywa warty majątek Święty Graal elektronicznej rozrywki.
Grudzień to niewątpliwie czas prezentów, a obdarowanie gracza nie jest rzeczą łatwą, głównie jeśli mamy bardzo ograniczony budżet. Ponieważ zbliżają się wielkimi krokami święta i mikołajki, serwis Gameplay.pl przygotował dla Was listę dobrych i godnych polecenia gier komputerowych, których cena nie przekracza 30 zł za sztukę.
Jeśli Twoje dziecko grało w demoniczne gry komputerowe takie jak „Pokemony Kieszonkowe Potwory” to wiedz, że coś się dzieje... Parafraza wypowiedzi księdza Natanka, czyli jednej z najnowszych gwiazd polskiego Internetu, idealnie oddaje paranoję, która swojego czasu wybuchła wokół marki Pokemon. Psychologowie bili na alarm twierdząc, że sympatyczne pokemony wystawiane przez bohaterów do pojedynków, uczyły dzieci agresji wobec zwierząt. Oskarżenia te bledną jednak przy miejskiej legendzie, która niegdyś wyrosła wokół pierwszej edycji gry Pokemon Green wydanej w 1996 roku na kultową przenośną konsolkę Game Boy. Jeden z zawartych w grze utworów muzycznych pojawiający się podczas podróży po lokacji Lavender Town miał być bowiem przyczyną samobójczej śmierci blisko setki japońskich dzieci.