Jakiś czas temu, zachwycając się pierwszymi ogranymi tytułami na Wii, stwierdziłem, że biblioteka konsoli Nintendo pełna jest skarbów. Nie dopuszczałem wówczas do siebie myśli, że wśród tych setek dostępnych tytułów, obok perełek, występują też crapy nie warte poświęcenia im choćby kilku sekund życia. Rzeczywistość szybko naprostowała moje zbyt idealistyczne wyobrażenia, serwując mi grę o Jasiu Fasoli.
Dziwne uczucie. Na liście bossów, z którymi miałem już okazję się zmierzyć są gigantyczne roboty z Peace Walkera, demony z Darksiders, naziści z European Assault czy mutanci z X-Men Apocalypse. A teraz do tego grona dołączają szefowie z remake’u Klonoi na Wii. Nawet druga część Crasha Bandicoota nie miała tak infantylnych i przesłodzonych postaci w roli głównych złych. Jak więc wypadają tutejsi straszni i groźni oprawcy? Sprawdźmy.
Uwaga, można dostać spojlerem!
Gdyby musieć wskazać główne przyczyny rynkowej porażki PSP to obok rozpowszechnionego na masową skalę piractwa i konkurencji ze strony smartphone’ów wypadałoby wymienić też mierny poziom sporej grupy konwersji tytułów z dużych konsol. Przygotowane bez pomysłu, często pośpiesznie produkcje z reguły zawodziły i nie przysporzyły handheldowi Sony fanów. A wystarczyło by więcej firm poszło śladem UbiSoftu i wykazało trochę kreatywności przy przenoszeniu swojej gry na przenośną maszynkę.
Dla niemal całkowicie bezbronnej, kruchej i szybko wpadającej w panikę nastolatki praktycznie każdy przeciwnik jest ogromnym wyzwaniem. W Haunting Ground Fiona na szczęście nie spotyka na swojej drodze zbyt wielu wrogów. Garstka psychopatów pełni tutaj jednak role nie tylko zwykłych, regularnie napotykanych dręczycieli, ale też i bossów. Jak wypadają mieszkańcy tajemniczej posiadłości i czy Capcom zaprojektował ciekawe pojedynki z nimi? Sprawdźmy.
UWAGA, spojlery!
Czasy pierwszego PlayStation to dla wielu graczy szczególny okres, z którym wiążą się piękne wspomnienia. Wiele kultowych dzisiaj produkcji pojawiło się w tamtym czasie na popularnego Szaraka, zachwycając oprawą, wprowadzają rozmaite nowinki i oferując nieraz niezapomniane przygody. Bez wątpienia w annałach, obok setek innych genialnych produkcji, zapisało się też Final Fantasy IX. Najlepsze możliwe pożegnanie serii z pierwszym PlayStation, fantastyczny ukłon w stronę fanów dawnych odsłon cyklu i gra przez wielu uznawana za wzorowego przedstawiciela gatunku jRPG-ów. Dzisiaj przypada piętnasta rocznica jej premiery w zrozumiałej dla zachodniego świata wersji językowej.
Po zakończeniu crossovera Annihilation swoją wędrówkę po słynnym komiksowym uniwersum kontynuuję w Annihilation: Conquest. Znowu wszechświat staje na krawędzi zagłady, tym razem z ręki tajemniczej rasy Phalanx. Czy superbohaterowie znajdą sposób na powstrzymanie teoretycznie dużo silniejszego przeciwnika? Kolejne elementy układanki można poznać dzięki seriom poświęconym Star-Lordowi i Wraithowi.
UWAGA, spojlery!
Niektóre produkcje po prostu nie mają szczęścia. Jeden zły debiut na rynku można jeszcze racjonalnie wytłumaczyć, bo świat wirtualnej rozrywki zna mnóstwo przypadków dobrych tytułów, które przepadły w tłumie lub po prostu zostały zaniedbane przez dział marketingu. Ale żeby dwukrotnie próbować podbić serca graczy i dwukrotnie przejść niemal niezauważonym? To już ewenement. Taki los spotkał bardzo przyjemną platformówkę Klonoa, która najpierw trafiła na PlayStation w 1997 roku, a potem jako remake na Wii ukazała się w 2008 roku. Czy zasłużenie?