Seriale kręcone z większym rozmachem niż „codzienne soap-opery” są obecnie na topie. Przyciągają rzesze fanów, szukających w rozrywce większego sensu i głębi, niż ta oferowana przez blockbustery. Seriale takie jak „Lost”, „Dr House”, Prison Break” czy „Gra o Tron” stały się świtowymi fenomenami przyciągając przed telewizory ludzi, którzy do tej pory gardzili „tasiemcami”. Wraz z niedawno zakończonym siódmym sezonem do tego zacnego grona dołącza „Dexter” opowiadający o perypetiach seryjnego zabójcy, usprawiedliwiającego swoje czyny kodeksem, a także chroniącego swoją wewnętrzną tożsamość pod maską nudnego technika policyjnego. Czy „Dextera” dopadł syndrom wypalenia znany z innych wielosezonowych produkcji? A może scenarzyści znaleźli nową ścieżkę, którą mogliby pociągnąć fabułę w atrakcyjny dla nowych widzów sposób. Po odpowiedzi zapraszam do recenzji przedostatniego już sezonu „Dextera”.
Ostrzegam przed spoilerami!
Oprócz pisania o szeroko pojętej rozrywce i kulturze, sam także staram się ją tworzyć, a ten news jest dowodem na to, że chcę się nią dzielić. Oto przedostatnia część pierwszego z moich opowiadań pt. "Ecce Homo", które wygrało kilka konkursów literackich. Opowiada ono o tym jak podejmowane przez nas kluczowe decyzje wpływają na naszą przyszłość. Kolejne części już wkrótce. Opowiadanie będzie można przeczytać w lutowym periodyku "Prób. Nieregularnik Literacki".
Tegoroczny CES pokazał nam, że świat nie chce już zakładać trójwymiarowych okularów. Tym razem producenci starali się sprzedać nam nowe telewizory dzięki spoglądającemu na nas z każdej prezentacji, sloganowi 4K. Branża łatwo podnieciła się monstrualną rozdzielczością nowej technologii, ale potem przyszło chłodne otrzeźwienie. Skoro standardem dopiero co stało się HD, to ile czasu tym razem będziemy musieli czekać na rozsądną ilość materiałów możliwych do konsumowania w ośmiu megapixelach? Odpowiedź przyszła z Kraju Wschodzącego Słońca i to wcześniej niż się wszyscy spodziewali. Już podczas przyszłorocznych Mistrzostw Świata w piłce nożnej Japończycy będą mogli podziwiać każdy, oddzielny włos na nażelowanej głowie Cristiano Ronaldo.
Kilka dni temu wertując gazetę z programem telewizyjnym natrafiłem na ciekawą propozycję serwowaną przez jeden z kanałów. „Truman Show” produkcja z 1998 roku, którą do tej pory polecało mi wiele osób uznających ją za klasyk kina współczesnego.Było mi trochę wstyd, że jeszcze nie miałem z nim do czynienia, więc postanowiłem jak najszybciej nadrobić zaległości, owocem których jest niniejsza recenzja.
Trumania – 1. Obsesyjne zainteresowanie surrealistyczną zwyczajnością Trumana Burbanka, podsycana przez trwający 30 lat telewizyjny show dokumentujący każdy jego ruch. Manifestowane chęcią zobaczenia „najbardziej nijakiego” epizodu z życia Trumana, który traktuje się jako doniosły i wypełniony emocjami. Bary Trumana, koszulki z Trumanem (T-shirty?), czapki, piosenki, teledyski wskazują na głębokie pokłady medialnego szaleństwa stojącego za całą akcją.
2. Wyimaginowana planeta nazwana przez Trumana Burbanka.
3. Euforyczny odbiór filmu „Truman Show” jako poruszającego portretu, świata wchodzącego w nowe milenium, wyreżyserowany przez Petera Weira. Prawdziwy „must-see”, zapewniający ciekawą rozrywkę na wysokim poziomie zasługujący na śpiew hossan w czasie wychwalania wynoszącego, aż pod samo niebio.
Bodźce, sygnały, miliony informacji, dziesiątki spraw do załatwienia, setki ludzi... Współczesny świat to plątanina, w której trudno się odnaleźć. Aby ułatwić sobie to zadanie, nauczyliśmy się upraszczać i kategoryzować. Nowe bodźce i informacje sprowadzamy do tego, co już znamy. W konsekwencji dzielimy otaczających nas ludzi na przyjaciół i wrogów, autorytety i idiotów, imprezowiczów i nudziarzy, hipsterów i dresiarzy... Potrafimy do jednego słowa sprowadzić całą złożoną osobowość człowieka.
Tysiące lat temu na żyznych ziemiach między Tygrysem a Eufratem narodziła się zupełnie nowa cywilizacja. Na terenach Mezopotamii powstała kultura, która przetrwała tysiące lat. Wynaleziono matematykę, astronomię i rozwinięto żeglarstwo. Właśnie w tej rzeczywistości rozgrywa się akcja gry Eufrat i Tygrys, a każdy z graczy wciela się w rolę przywódcy jednego z niezależnych królestw.
Już na początku gra zaskakuje jakością wykonania. Kolorystyka planszy nawiązuje do czasów, których dotyczy tematyka gry. Cieszących oczy. wykonanych z drewna lub twardej tektury elementów jest mnóstwo, co powoduje, że cały „zestaw” do gry jest dość ciężki. To nie jest karcianka, którą możemy zabrać ze sobą na spontaniczny wypad do pubu.
Otwieram tylną klapę ciężarówki. Widzę kilka paczek zapakowanych w czerwony papier. Z mroku wyłania się postać kierowcy w niebieskich ogrodniczkach. Podaje mi mniejsze pudełka i pyta: „Lodówka i pralka to też tutaj?”. „Tak”, odpowiadam. Schodząc z podestu, kiwa głową z uznaniem dla gestu darczyńcy. Wspólnymi siłami próbujemy przetransportować lodówkę pod drzwi bloku. Wciskam cyfry jeden i cztery na domofonie. „Czy to się dzieje naprawdę?” – retoryczne pytanie unosi się echem z głośnika. Pani Barbara* samotnie wychowuje córkę Natalię. Od czasu śmierci męża, dwa lata temu, z trudem wiąże koniec z końcem. Jak mówi: „Pieniędzy brakuje na wszystko. Żyję się biednie, ale jakoś trzeba sobie dać rade…”.
Lord Eddard Stark, jako suweren północy, z niechęcią godzi się na objęcie stanowiska Królewskiego Namiestnika, ofiarowane mu przez oddanego przyjaciela i towarzysza wojennego, Króla Roberta. Poczytuje to za zły omen. Jego troska o zachowanie czystości honoru jest najgorszą wadą jaką może posiadać człowiek obracający się wśród ludzi obłudnych i dwulicowych, którymi wypełniony jest królewski dwór. Starzy bogowie są bezczeszczeni na Południu. Rodzina Starków jest podzielona, a zdrada czai się na każdym kroku. Co gorsza, oszalały żądzą zemsty prawowity dziedzic tronu planuje szeroko zakrojoną odsiecz z Wolnych Miast. Lato zbliża się ku końcowi i nadchodzący czas pokaże, kto jest na tyle przebiegły, aby zasiąść na Żelaznym Tronie i z niego władać Westeros. Nadchodzi zima!
Zapraszam do przeczytania recenzji "Gry o Tron" - pierwszego tomu "Pieśni Lodu i Ognia".
Lubimy myśleć o nas jako o jednostkach ponadprzeciętnych, ludziach lepiej poinformowanych i w ogóle mądrzejszych od tej całej szarej masy. Kluczowym słowem jest tutaj ponadprzeciętny, czyli znajdujący się w tej lepszej połówce społeczeństwa. Na społeczeństwo ogółem patrzymy jak na rzeszę głupców, która gdzieś tam sobie żyje, ale tak naprawdę o niczym nie ma pojęcia. Co ciekawe, kogo byśmy nie spytali, to praktycznie wszyscy są na ten temat podobnego zdania. Większość uważa, że większość to idioci. Gdzie więc jest ta gorsza połówka narodu, od której wszyscy są lepsi?
Kształtna, skąpo ubrana brunetka reklamująca trumny? Czemu nie! Naga modelka, namawiająca hasłem „Chroń swojego buraka" do zakupu herbicydu „Akord”? Proszę bardzo! Zarabianie brudnego szmalu na kojarzeniu wszystkiego z seksem to przykład cynizmu lub, co gorsza, bezmyślności (matki zła), który mnie przerasta. W takiej reklamie nie ma miejsca na promocję jakichkolwiek obiektywnych walorów produktu - dostaję jasny komunikat, że reklamodawcy zależy wyłącznie na grze najniższymi instynktami i ordynarnej manipulacji moimi decyzjami zakupowymi.
Sacha Baron Cohen - urodzony 13 października 1971 roku, angielski komik (stand-up), pisarz, aktor. Absolwent Cambridge University, szerszej publiczności znany dzięki czterem fikcyjnym postaciom, które stworzył: Ali G, Borat i Bruno i Dyktator. Ludzie, którzy występują w jego projektach, są z reguły nieświadomi tego, iż są ich częścią. Wszystko to w prześmiewczym klimacie, by ukazać absurdy naszej codzienności. Bullshit! - czas na prawdziwy komentarz dojego twórczości.
Niedawno mury SGH miały zaszczyt gościć, pana Macieja Bennewicza, uznanego coacha, pisarza, menedżera, trenera biznesowego, socjologa oraz dyrektora rozwoju i dyrektora programowego Norman Bennett Academy. Tematem wystąpienia był stosunek do pieniędzy w ramach sesji coachingowych. Jednym z przesłań gościa było to, iż nasze powodzenie finansowe zależy w głównej mierze od subiektywnego poglądu na samego siebie zaś czynnikiem wspierającym jest osiągnięcie spójności, czyli sytuacji, w której nasza praca zgodna jest z wyznawanymi przez nas wartościami i przekonaniami. Po wykładzie miałem zaszczyt przeprowadzić z p. Bennewiczem wywiad, znajduje się on w rozwinięciu newsa.
Coraz większa liczba osób gra. Są to gracze różnej proweniencji, od facebook’owego Farmvilla, przez proste smartfonowe miziadełka, po hardcorowe produkcje na konsole stacjonarne i PC. Jak będzie wyglądała przyszłość tej branży i czy potrzebne nam są konsole następnej generacji? Po odpowiedzi na te pytania zapraszam do dalszej części artykułu.
LEGO to już nie tylko klocki. Obecnie to również niesamowita platforma konstrukcyjna dla młodych adeptów robotyki. Powstałe niedawno zestawy LEGO Mindstorms, dają użytkownikom nieskończone możliwości budowy naj przeróżniejszych maszyn.
Współcześni studenci należą do pokolenia dzieci wychowanych w znacznym stopniu na zabawkach. Jedynie nieliczni dużo czasu poświęcali klasyce gier komputerowych, jak choćby Deluxe Ski Jump 3y Heroes of Might and Magic III czy FIFA 98. Zdecydowana większość natomiast spędzała czas na świeżym powietrzu lub bawiąc się owymi zabawkami. Do najpopularniejszych z nich należały niewątpliwie klocki LEGO.
Oprócz pisania o szeroko pojętej rozrywce i kulturze, sam także staram się ją tworzyć, a ten news jest dowodem na to, że chcę się nią dzielić. Oto ostatnia część pierwszego z moich opowiadań pt. "Ecce Homo", które wygrało kilka konkursów literackich. Opowiada ono o tym jak podejmowane przez nas kluczowe decyzje wpływają na naszą przyszłość. Opowiadanie będzie można przeczytać w lutowym periodyku "Prób. Nieregularnik Literacki".