Seriale kręcone z większym rozmachem niż „codzienne soap-opery” są obecnie na topie. Przyciągają rzesze fanów, szukających w rozrywce większego sensu i głębi, niż ta oferowana przez blockbustery. Seriale takie jak „Lost”, „Dr House”, Prison Break” czy „Gra o Tron” stały się świtowymi fenomenami przyciągając przed telewizory ludzi, którzy do tej pory gardzili „tasiemcami”. Wraz z niedawno zakończonym siódmym sezonem do tego zacnego grona dołącza „Dexter” opowiadający o perypetiach seryjnego zabójcy, usprawiedliwiającego swoje czyny kodeksem, a także chroniącego swoją wewnętrzną tożsamość pod maską nudnego technika policyjnego. Czy „Dextera” dopadł syndrom wypalenia znany z innych wielosezonowych produkcji? A może scenarzyści znaleźli nową ścieżkę, którą mogliby pociągnąć fabułę w atrakcyjny dla nowych widzów sposób. Po odpowiedzi zapraszam do recenzji przedostatniego już sezonu „Dextera”.
Ostrzegam przed spoilerami!
Lord Eddard Stark, jako suweren północy, z niechęcią godzi się na objęcie stanowiska Królewskiego Namiestnika, ofiarowane mu przez oddanego przyjaciela i towarzysza wojennego, Króla Roberta. Poczytuje to za zły omen. Jego troska o zachowanie czystości honoru jest najgorszą wadą jaką może posiadać człowiek obracający się wśród ludzi obłudnych i dwulicowych, którymi wypełniony jest królewski dwór. Starzy bogowie są bezczeszczeni na Południu. Rodzina Starków jest podzielona, a zdrada czai się na każdym kroku. Co gorsza, oszalały żądzą zemsty prawowity dziedzic tronu planuje szeroko zakrojoną odsiecz z Wolnych Miast. Lato zbliża się ku końcowi i nadchodzący czas pokaże, kto jest na tyle przebiegły, aby zasiąść na Żelaznym Tronie i z niego władać Westeros. Nadchodzi zima!
Zapraszam do przeczytania recenzji "Gry o Tron" - pierwszego tomu "Pieśni Lodu i Ognia".
Polskie komedie. Najstarsi, zasłużeni przedstawiciele tego gatunku, jak Sami Swoi czy Kogel-Mogel do dziś ściągają tłumy przed telewizory, natomiast nowe obrazy, których tytuły z szacunku dla czytelnika pominę, ściągają raczej ból głowy. Nie ma się więc co nam dziwić, że bombardowani wyrobami komedio-podobnymi, wolimy to co stare i sprawdzone. Oglądając zwiastun Być jak Kazimierz Deyna, żywiłem się nadzieją, że film będzie pierwszą jaskółką, która pokaże talent polskich twórców, nie tylko do kręcenia łzawych dramatów z martyrologią w tle. Na szczęście, nie zawiodłem się.
Scena 1. On - właściciel dużego przedsiębiorstwa. Ona - nowoczesna pani domu. Małżeństwo po czterdziestce z dwójką dzieci w tle. On - koszula w kratę, duży brzuch, wąs i okulary. Pobudka o świcie, czarna kawa i kolacja późnym wieczorem. Ona - długie blond włosy, drogie perłumy, markowe ubrania. Do tego obowiązkowo siłownia i fitness, a popołudniu lunch z koleżankami i pokaz mody.
Jak przekonać Koreańczyków, żyjących w świecie żywcem wyjętym z Orwellowskiego „Roku 1984”, że ich poświęcenie jest grą wartą świeczki? Oczywiście, za pomocą propagandy, przedstawiającej Koreę Północną w mocarstwowym świetle, a także rzucającej na „zgniły Zachód” cień degrengolady. Pewnie nie odbiłoby się to tak szerokim echem w światowych mediach, gdyby nie użycie przerywników filmowych z gry Call of Duty: Modern Warfare 3, okraszonych instrumentalną wersją piosenki We are the World. Całość sprawia naprawdę „niepowtarzalne” wrażenie.
Odkąd stworzona Biedronkę, Lidla i Tesco obraz studentów rodem z „Lalki” (biednych i głodnych) zmienił się drastycznie. Dzięki tym sklepom polscy Żakowie mogą żyć niczym młodzi bogowie, zawsze stać ich na chleb, piwo i co najważniejsze… jabłko. Postanowiłem wraz ze znajomymi spojrzeć krytycznym okiem na jakość produktów oferowanych przez te sklepu, oraz ocenić komfort robienia zakupów.
Ostatnimi czasy wielu artystów zabrało się za jazz. W ciągu ostatnich kilku lat różni wykonawcy zdobyli popularność, fanów, a także zaskarbili sobie przychylność krytyków (chociaż jak wiemy, zdanie tych ostatnich wcale nic musi interesować wziętych muzyków). Mowa tu oczywiście o rodzaju, który w mediach został określony jako „future-jazz”, charakteryzujący się użyciem brzmień elektronicznych i większą ilością improwizacji całego zespołu. Rozwój tego nurtu wyodrębnił zróżnicowane podejścia i sposoby tworzenia, ale wszystkie można wrzucić do worka z etykietą „nu-jazz”, to znaczy połączenie klasycznej formy z elementami zupełnie odrębnych stylów.
Bodźce, sygnały, miliony informacji, dziesiątki spraw do załatwienia, setki ludzi... Współczesny świat to plątanina, w której trudno się odnaleźć. Aby ułatwić sobie to zadanie, nauczyliśmy się upraszczać i kategoryzować. Nowe bodźce i informacje sprowadzamy do tego, co już znamy. W konsekwencji dzielimy otaczających nas ludzi na przyjaciół i wrogów, autorytety i idiotów, imprezowiczów i nudziarzy, hipsterów i dresiarzy... Potrafimy do jednego słowa sprowadzić całą złożoną osobowość człowieka.
Dyplomacja jest jak szachy. Zero losowości, prostota zasad, ogromna złożoność i kilkunastogodzinne partie. Porównanie do gry planszowej wszech czasów jest być może na wyrost, lecz nie ulega wątpliwości, że Dyplomacja to klasyka mająca swoich miłośników.
Wraz ze swoim drugim tomem „Pieśń Lodu i Ognia” George’a R.R. Martina staje się jedną z czołowych przedstawicielek epickiej fantastyki militarnej, w której intryga odgrywa znacznie większa rolę niż zepchnięta na dalszy plan magia. Jest to pierwsza od wielu lat książka, którą z czystym sumieniem mogę nazwać „wielką”, ze względu na iskrę geniuszu w niej zawartą i nie pozwalającą się choćby na moment oderwać od lektury, aż do przeczytania ostatniego słowa przelanego na papier przez maestra symfonii liter układających się w historię jeszcze lepszą niż w pierwszej części.
Chcesz zostać członkiem Management Teamu, tak jak Władek? A może wolisz, tak jak Krysia, po prostu zaangażować się w kilka ciekawych projektów i poznać interesujących ludzi, nim będziesz aplikować na wymarzone stanowisko? Bo wiesz, najważniejsze jest to, by wiedzieć, co się chce robić w życiu. Przecież Maciek (a może to był Tomek…?) przekonywał w reklamie Ernsta, że można ekologicznie uprawiać magiczną fasolę i radośnie audytować w tym samym czasie. Nie musisz rezygnować ze swoich pasji, zaznaczyli to przecież bardzo wyraźnie.
LEGO to już nie tylko klocki. Obecnie to również niesamowita platforma konstrukcyjna dla młodych adeptów robotyki. Powstałe niedawno zestawy LEGO Mindstorms, dają użytkownikom nieskończone możliwości budowy naj przeróżniejszych maszyn.
Współcześni studenci należą do pokolenia dzieci wychowanych w znacznym stopniu na zabawkach. Jedynie nieliczni dużo czasu poświęcali klasyce gier komputerowych, jak choćby Deluxe Ski Jump 3y Heroes of Might and Magic III czy FIFA 98. Zdecydowana większość natomiast spędzała czas na świeżym powietrzu lub bawiąc się owymi zabawkami. Do najpopularniejszych z nich należały niewątpliwie klocki LEGO.
Sacha Baron Cohen - urodzony 13 października 1971 roku, angielski komik (stand-up), pisarz, aktor. Absolwent Cambridge University, szerszej publiczności znany dzięki czterem fikcyjnym postaciom, które stworzył: Ali G, Borat i Bruno i Dyktator. Ludzie, którzy występują w jego projektach, są z reguły nieświadomi tego, iż są ich częścią. Wszystko to w prześmiewczym klimacie, by ukazać absurdy naszej codzienności. Bullshit! - czas na prawdziwy komentarz dojego twórczości.
Tysiące lat temu na żyznych ziemiach między Tygrysem a Eufratem narodziła się zupełnie nowa cywilizacja. Na terenach Mezopotamii powstała kultura, która przetrwała tysiące lat. Wynaleziono matematykę, astronomię i rozwinięto żeglarstwo. Właśnie w tej rzeczywistości rozgrywa się akcja gry Eufrat i Tygrys, a każdy z graczy wciela się w rolę przywódcy jednego z niezależnych królestw.
Już na początku gra zaskakuje jakością wykonania. Kolorystyka planszy nawiązuje do czasów, których dotyczy tematyka gry. Cieszących oczy. wykonanych z drewna lub twardej tektury elementów jest mnóstwo, co powoduje, że cały „zestaw” do gry jest dość ciężki. To nie jest karcianka, którą możemy zabrać ze sobą na spontaniczny wypad do pubu.
Oprócz pisania o szeroko pojętej rozrywce i kulturze, sam także staram się ją tworzyć, a ten news jest dowodem na to, że chcę się nią dzielić. Oto piąta część pierwszego z moich opowiadań pt. "Ecce Homo", które wygrało kilka konkursów literackich. Opowiada ono o tym jak podejmowane przez nas kluczowe decyzje wpływają na naszą przyszłość. Kolejne części już wkrótce. Opowiadanie będzie można przeczytać w lutowym periodyku "Prób. Nieregularnik Literacki".