Kret często zadaje sobie pytanie: Tyle lat kopiesz już te tunele, wyjdź na świat, po co marnujesz czas na jakieś głupie gry?
Z odpowiedzią śpieszy pan American McGee.
To jedna z tych magicznych chwil.
Macie swoje magiczne chwile?
Po raz dwudziesty spotkaliśmy się na naGRAniu, by porozmawiać przez godzinę o najciekawszych wydarzeniach ostatnich dni. Rozmawiamy o zakończonych targach E3, a właściwe o zaprezentowanych w Los Angeles nowych konsolach, które jako sprzęt następnej generacji zawitają do naszych domów. Sporo o Nintendo Wii U, trochę o PS Vita.
Druga część podcastu to dyskusja o grach, w które ostatnio graliśmy. W przypadku Duke Nukem Forever i Dungeon Siege III wyraźnie podzieliliśmy się na frakcje. W pole wyprowadzone zostały hufce, broń lśniła w pełnym słońcu, czuć było zbliżającą się bitwę. Na szczęście wszystkich pogodziła Alicja, która dzięki panu McGee po raz drugi trafiła do Krainy Czarów.
Na tę grę czekałem od dawna. Pamiętam ze dwa lata temu podjarkę, jak EA pokazało pierwszego arta, takiego ze ślimakiem gigantem i Alicją wygrażającą mu macherem. Szaleńswto powraca, a wraz z nim nowy program na naszym kanale YT: gierSłuchanie. My gadamy, Wy słuchacie i radzicie co poprawić, tak to widzę ^^ Zapraszam więc na blisko piętnaście minut gierdolenia o Alice: Madness Returns - platformera z duszą. Komentarze, jak zwykle, mile widziane przede wszystkim tutaj, na gameplayu. Filmiki filmikami, ale to tylko dodatek do naszej ciężkiej pracy. Przynajmniej na razie, u know what i mean ;)
Anglik znowu bohaterem skandalu! Tym razem spowodowanego nieumiejętnym dopasowaniem fragmentu pokazywanej gry do percepcji graczy. Chodzi oczywiście o grę zatytułowaną Fable: O bohaterze, który jeździł koleją, czyli najnowszą propozycję studia LwiaGłowa, w której po raz kolejny potrząśniemy dłoń mieszkańców krainy Albion. A właściwie nie potrząsniemy, bo kierownik pociągu nie przewidział żadnych stacji i pociąg będzie bez zatrzymywania się jeździł po szynach. Oddaję głos kierownikowi pociągu:
Technika idzie do przodu, więc również gameplay wchodzi w nową fazę. Od dzisiaj, startujemy z własnym kanałem w serwisie YouTube, gdzie możecie obejrzeć pierwszy materiał niusowy autorstwa... a jakże, niezastąpionego i niezmordowanego Rocka. Jednocześnie zapewniamy, że już wkrótce pojawi się jeszcze więcej tego typu form prezentacji, a wśród nich zarówno popularne "let's playe", recenzje, zapowiedzi, a także wiele, wiele innych rzeczy. Nasi autorzy aż się palą do pracy.
Zapraszamy do dzielenia się z nami pomysłami, wrażeniami i konstruktywną krytyką - zapewniam, że to Wasz głos będzie miał decydujące znaczenie w przyszłości co do zawartości kanału. Oczywiście prosimy o komentarze przede wszystkim tutaj, na gameplayu. Zaczynamy skromnie, ale przecież nie od razu internet zbudowano :)
Krecia robota w zamierzeniu ma być nieregularnym cyklem skupiającym się na krótkich komentarzach do tego co dzieje się w branży gier. Co ktoś powiedział zabawnego, kontrowersyjnego, co wpadło mi w oko, co chcę pochwalić, a co wykpić. Nigdy zupełnie na poważnie, nie zawsze całkowicie humorystycznie. Tematy, którymi nikt poważny się nie zajmuje i omijają je prześmiewcy. Zauważone, podpatrzone, wyniuchane, a przede wszystkim pozbawione obiektywizmu. W kreciej robocie obiektywizm jest w odwrocie, śmierdzi i nie ma lekkiego życia. Kret jest ślepy i został stworzony do kopania. Kret nie jest autorem. Autor nie jest kretem. Kret jest kretem i autor nie odpowiada za jego zachowanie. Kret jest wolnym człowiekiem. Kochajcie krety.
Prawie w każdej grze są jakieś macki. Czasem są w nie wyposażone ogromne cielska potworów, czasem zupełnie niewinnym osobnikom macki opadają. Macki napędzają przemysł gier, bez macek nie byłoby z kim walczyć. Macki prawie zawsze są ucieleśnieniem zła i zbliżającej się zagłady. Macki biją, chłoszczą, przyssywają się, są lepkie i lubią, kiedy właściciel macek jest z nich zadowolony. Macki towarzyszą człowiekowi od zarania dziejów, co potwierdza sam Wielki Przedwieczny. Gdyby Wielki Przedwieczny nie wymyślił macek, ludzie sami by je sobie wymyślili. Tak jak na tych screenach poniżej.
Nintendo pokazało nową konsolę. Wii U. Konsolę, to chyba za dużo powiedziane, skupiono się bowiem na ogromnym padzie wyposażonym w dotykowy ekranik 6,2 cala, zupełnie pomijając jednostkę centralną. Tej ostatniej mamy tylko obrazki.
Zapowiedziano też całe multum gier od tzw. third party developers, m.in.: Darksiders II, Batman: Arkham City, Aliens: Colonial Marines (w tych tytułach widzę ciekawe zastosowanie dodatkowego ekraniuku) czy Dirt.
Po raz dziewiętnasty spotykamy się ze słuchaczami w podcaście o grach serwisu gameplay.pl. To najdłuższe naGRAnie w numerowanych dziejach trwa prawie półtorej godziny. Mamy nadzieję, że to interesujące półtorej godziny, choć podejmujemy właściwie tylko dwa tematy. Przez pierwsze pół godziny wałkujemy Wiedźmina 2, który choć jest naszym zdanie znakomitą grą, to jednak nie ustrzegł się błędów.
Pozostały czas to już omówienie zaprezentowanych do tej pory zwiastunów przed E3, nasze pobożne życzenia i oczekiwania w stosunku do tegorocznej imprezy. Na końcu wróżymy z pewnej części ciała lub innymi słowy na chwilę odpływamy od rzeczywistości.
E3 nieoficjalnie już się nam zaczął i wysypał się dzisiaj worek ze zwiastunam. Wobec tego postanowiłem zebrać wszystko do kupy i okrasić jednym-dwoma zdaniami komentarza. Takie tam, pierwsze wrażenie po jednokrotnym obejrzeniu.
Króciutka notka o czymś, obok czego nie mogę przejść obojętnie. Paul Meegan, czyli obecny szef LucasArts powiedział serwisowi MCV, że firma zamierza odbudować reputację studia produkując najwyższej jakości gry oparte na licencji Star Wars. Świetnie, mam tylko jedno ale. Ostatnią grą z Gwiezdnych Wojen, której LA autentycznie nie musi się wstydzić był TIE Fighter. Kiedy on wyszedł? No tak, 17 lat temu. To była chyba jedyna gra, którą ukończyłem co najmniej 5-6 razy, jeśli nie więcej. Oznacza to, że jankesów czeka długa droga do tego, by znowu zdobyć zaufanie graczy. I oby nie kolejnymi Wojnami Klonów, choć w głowie flanelowca i armii jego robotów różne myśli mogą się kłębić.
Ok, Jedi Knight et consortes były bardzo dobre. Jednak creme de la creme jest dla mnie nawalanie się stateczkami. Za imperatora!
O Wiedźminie 2 napisano już tyle, że kolejna pełna recenzja nie ma moim zdaniem racji bytu. No bo o czym miałbym w niej pisać? O tym, że graficznie jest cymes, że dubbing w znakomitej większości został przygotowany na najwyższym poziomie, że mechanika walki - choć nie należąca do najłatwiejszych już na normalnym poziomie trudności - jest satysfakcjonująca i uczucie po pokonaniu trudniejszego przeciwnika/ów w pełni wynagradza trud włożony w opanowanie szczególnego rytmu, w jakim porusza się Geralt? To wszystko wiadomo. Że ogromne wrażenie sprawia przywiązanie do detali? Że sceny erotyczne są przygotowane z takim smakiem, że konkurencja będzie naprawdę musiała się napocić, żeby pokazać coś lepszego? To też wiadomo. Dlatego też skupię się na tym, co mi się nie podobało i co w moim przypadku przyczyniło się, że kończyłem grę z uczuciem ogromnego niedosytu.