TAURONOS - wkraczamy do labiryntu Minotaura! - MateuszWieczorek - 10 sierpnia 2017

TAURONOS - wkraczamy do labiryntu Minotaura!

Mit o greckim królewiczu Tezeuszu, który położył kres żywota krwiożerczego Minotaura zna bodaj każdy polski uczeń. Jednak zarówno sama historia o bohaterskim herosie, jak i ogólny motyw zagubienia w ciemnościach labiryntu, będących naturalnym środowiskiem egzystowania śmiercionośnej bestii nie stanowią aż nadto popularnej inspiracji dla twórców gier. Z tego schematu postanowili wyłamać się jegomoście odpowiedzialni za niewielką produkcję niezależną – TAURONOS.

Ci niemal jeden do jednego przenieśli starożytną opowieść, wkładając gracza w buty anonimowego, bezbronnego (jedynym wyposażeniem jest bezcenna pochodnia) śmiałka wkraczającego do absolutnie niesprzyjającego otoczenia, pełnego zawiłych korytarzy, tajemniczych pułapek, wszechogarniającego mroku oraz co prawda tylko jednego, ale niemożliwego do choćby zadrapania przeciwnika. I pomimo faktu, że gra być może wygląda dość niepozornie na pierwszy rzut oka, w praktyce okazuje się, że jakość programu oraz sposób uchwycenia napiętej atmosfery poczucia ciągłego niepokoju, a nawet pełnego nienawiści oddechu Minotaura na naszych plecach udało się uchwycić niemal perfekcyjnie.

Choć sam tytuł najbardziej gatunkowo można przypisać do rogalikowych dungeon crawlerów, to twórcy wyraźnie jednak zaznaczyli, że TAURONOS traktować należy przede wszystkim jako doświadczenie, podczas którego protagonista pozna prawdę o sobie. Zaimplementowana bowiem historia jest istotnie dość intrygująca, lecz jej sens poznajemy dopiero na samym końcu. Wcześniejsze rozważania głównego bohatera, w pełni wypowiadane w trakcie rozgrywki jego własnym, poprawnie wpisującym się w konwencję głosem, można traktować prawdopodobnie jako majaczenie persony ze stwierdzoną klaustrofobią, powoli zatracającą się w nieprzebranych ciemnościach labiryntu.

Im dalej w las, tym bardziej bowiem kwestionuje on własne zdrowie psychiczne i rozsądek, dywaguje na temat tego, co jest rzeczywistością, a co wyłącznie wytworem jego przerażonej wyobraźni. Dodajmy do tego postać Minotaura, który nieustannie i bezwzględnie podąża naszym tropem, a z którym bliskie spotkanie trzeciego stopnia kończy się niechybną śmiercią, to otrzymamy grę trzymającą w ciągłym napięciu. Całej podróży nie ułatwia też otoczenie, bowiem rozmieszczone co krok pułapki wymuszają poruszanie się nie tylko szybkie i sprawne, ale też rozważne i pełne pomyślunku.

Powodem powyższego jest poważne podejście do tematu śmierci protagonisty. Co prawda wirtualny odpowiednik Tezeusza ma kilka żywotów w zanadrzu, to jednak ich ilość zmniejsza się nieubłaganie z każdym kolejnym niepowodzeniem. Wyczerpanie całej puli oznacza koniec wędrówki i konieczność rozpoczęcia gry od samego początku. Lekko zmodyfikowany system permadeath dodatkowo karze gracza za swawolne podejście do całej opowieści, jednak realia nie okazują się aż tak straszne, jak na papierze. Przy pierwszym podejściu na normalnym poziomie trudności dotarłem do drugiego rozdziału, z kolei na niskim już do piątego. Biorąc pod uwagę fakt, że tytuł podzielono na sześć fragmentów (łącznie 42 plansze, od kilkudziesięciosekundowych do kilkuminutowych etapów), raczej nie wystąpi sytuacja, w której gracz nie jest w stanie tej produkcji ukończyć – mnie ta sztuka udała się po trzech podejściach i łącznie trzech godzinach przemierzania bezkresu labiryntu.

Twórcy udostępnili dodatkowo edytor poziomów, którego dostępne ficzery uzależnione są od naszego postępu w opowieści. Należy to jak najbardziej zaliczyć na plus, jednak ze względu na naprawdę niską popularność tytułu, ten ukłon w stronę graczy trzeba potraktować tylko i wyłącznie (niestety) jako sympatyczną ciekawostkę.

Warto w tym momencie podkreślić, że zaimplementowano także bardzo prosty system rozwoju postaci, dzięki któremu poprawimy jedną z charakterystyk, opisujących postać protagonisty. Zwiększona szybkość poruszania się, wytrzymałość na otrzymywane obrażenia, zasięg oświetlania pochodni czy czas trwania sprintu stanowią pomocne rozwiązania w zwalczaniu wszelkich niebezpieczeństw środowiskowych, jak również w zręcznym unikaniu kontaktu twarzą w twarz z bestią.

Całość przedstawiona jest w rzucie izometrycznym z wyraźnie zaakcentowaną, pikselowatą oprawą graficzną, przygotowaną jednak z należytą uwagą do szczegółów, dzięki czemu wrażenia estetyczne można uznać za naprawdę przyjemne. Twórców trzeba zdecydowanie pochwalić między innymi za fantastyczną jak na produkcję niezależną grę świateł, jak również urzeczywistnienie kolejnych upgrade’ów umiejętności – postać zauważalnie zwiększa swoje umięśnienie czy otrzymuje bardziej złożoną zbroję, co niewątpliwie jest przyjemnym dla oka smaczkiem. To co widzimy na ekranie dopełnione jest świetnie zrealizowaną ścieżkę dźwiękową – począwszy od wspomnianego już głosu protagonisty, pełniącego zarazem rolę narratora całej opowieści, po głuchą ciszę kolejnych korytarzy, przerywaną co jakiś czas przerażającym rykiem zbliżającego się Minotaura. Nie mam żadnych zastrzeżeń ani co do jakości wykonania, ani co do wizji artystycznej przedstawionej przez twórców.

Koniec końców TAURONOS to naprawdę kawał smakowitego indyka, którego premiera przeszła niestety dość niezauważenie. Gwarantuję, że ucieczka przed bezwzględną bestią w spowitym nieprzebranym mrokiem i naszpikowanym śmiercionośnymi pułapkami labiryncie stanowi przednie doświadczenie, które każdy miłośnik gier niezależnych powinien przeżyć na własnej skórze. Tym bardziej, że obecna cena na popularnej platformie Steam wynosi ledwie cztery euro. 

Ocena: 8.0

MateuszWieczorek
10 sierpnia 2017 - 21:53