Popremierowa recenzja Stranger Things 2 - nowy rozdział dużo spoilerów - fsm - 14 listopada 2017

Popremierowa recenzja Stranger Things 2 - nowy rozdział, dużo spoilerów

Jesteście jednymi z tych widzów, którzy pytają swoich znajomych czy obejrzeli już nowe Stranger Things? A może inni Was ciągle o to pytają? Tak czy siak, od premiery drugiej części niespodziewanego hitu ze stajni Netflix minęły już ponad 2 tygodnie i wielu obejrzało całość więcej niż raz, więc mogę bez obaw zaprosić do lektury. Bo będą spoilery wielkie, jak nowy antagonista utkany z cieni. Du du du duuu!

Czterech wspaniałych

Latem 2016 roku na Netfliksie znienacka pojawiło się coś z logotypem natychmiastowo kojarzącym się z latami 80-tymi i powieściami Stephena Kinga. Wystarczyło kilka dni, by wszystkie internety zrobiły się czerwone z ekscytacji. Stranger Things to nowa, niezwykła, nostalgiczna podróż, która nie tylko pożycza z innych dzieł popkultury, ale dokłada też coś od siebie. I zaczęło się. "Czy widziałeś już Stranger Things? Nie? No to musisz obejrzeć!".

Netflix zazwyczaj nie publikuje statystyk oglądania swoich seriali, traktując te dane niczym skarb. Ale niespodziewany sukces serialu braci Duffer spowodował, że dali znać, co i tak - okazało się, że w ciągu 16 dni od premiery 8,2 miliona ludzi obejrzało przynajmniej jeden odcinek - to więcej, niż stało się udziałem Daredevila czy House of Cards! Było jasne, że kontynuacja zostanie zamówiona, ale trudno było przewidzieć, jak będzie z jej jakością. Pierwszy sezon wziął ludzi z zaskoczenia, a na Stranger Things 2 czekali już wszyscy i Twoja mama też.

Dobry wujek Hopper w poszukiwaniu niszczących dynie zarazków

Jedynka miała 8 rozdziałów, dwójka ma ich 9, a panowie twórcy podobno chcą zrobić 4 sezony i na tym koniec (czy to oznacza, że sezon 3 będzie miał odcinków 10, a sezon finałowy będzie ich miał... eleven? :P). Jeśli to prawda, to już teraz bardzo się cieszę, bo nie ma nic gorszego, niż wyciskanie ostatnich kropel kreatywności z twórców niezwykle popularnych serii, co owocuje spadkiem formy. Stranger Things 2 pewnym spadkiem formy co prawda jest, ale minimalnym, więc rzesze fanów po skończeniu ostatniego epizodu były zadowolone (tak zakładam... ja zdecydowanie byłem).

Główny problem nowej serii, czyli brak możliwości zaskoczenia widza, załatwiono wdrożeniem złotej hollywoodzkiej zasady kręcenia sequeli: wszystko jest zrobione z większym rozmachem, mamy więcej postaci i więcej wątków. W zdecydowanej większości udało się to zrobić dobrze - praca kamery i wszelakie efekty pachną dobrym kinem, plenery są bardziej różnorodne, nowi bohaterowie ciekawi... Ale czy na pewno?

Nie dośc, że Druga strona, to jeszcze flashback

Na placu boju pojawia się doktor Owens (Paul Reiser), zastępujący demonicznego "papę" nowy szef rządowej placówki w Hawkins. Robi dużo lepsze pierwsze wrażenie, choć wszystkim wydaje się, że kręci. Miło się zaskoczyłem, kiedy do samego końca pozostał dobrym gościem, który zaliczył ze dwa drobne potknięcia. Szalony pan detektywo-dziennikarz to chodzący archetyp tego typu postaci, ale też na plus. Bob Newby, superhero (Sean Astin) to drugi miły gość, który też wydawał się mieć coś na sumieniu, ale wyszło na to, że po prostu jest sympatycznym ignorantem, który dał postaci Joyce Byers trochę wytchnienia i uczucia, by zginąć w dosyć głupi sposób. Palec do budki - kto spodziewał się "ważnej" śmierci w tym sezonie i kto wytypował Boba?

Trochę gorzej jest z nowymi młodzianami w miasteczku, których obecność tak na dobrą sprawę nie ma żadnego wpływu na fabułę, ale pojawili się, żeby nie było nudno. Max jako "zastępcza" Nastka w pierwszej połowie sezonu i obiekt westchnień jest ok. Jej przyrodni brat służy za nowego ludzkiego antagonistę (bo przecież Steve okazał się super) ale oboje wydają się zupełnie niewykorzystani. Coś musi się czaić w ich przeszłości, co pewnie zostanie rozwinięte w kolejnych odcinkach, a przynajmniej taką mam nadzieję.

Moment jednego z lepszych żartów słownych

Najgorzej natomiast jest z podróżą Eleven celem odnalezienia siebie. Motyw siostry z mocami i jej gangu kolorowych łobuzów nie podobał mi się. Uważam, że wszystko, co było fabularnie niezbędne i sprawiło, że Eleven wróciła do domu mocniejsza, mogło zostać załatwione przy okazji odwiedzin u matki i wejścia do Czarnej Przestrzeni Umysłowego Porozumienia (CPUP™). Płynność narracyjna sezonu się trochę wykoleiła, choć doceniam chęć pokazania czegoś zupełnie innego - pewnie będę łagodniejszy wobec tego wątku, jeśli znajdzie jakieś rozwinięcie w kolejnych sezonach. Ale nie musi. Możecie go zostawić i zapomnieć. Serio.

Dosyć narzekania! Teraz słodzimy! Nowy sezon zaprezentował młodą (i starszą) obsadę w świetnej formie - wszystkie dzieciaki dały radę, cieszy dużo istotniejsza obecność Willa w historii, a duet Dustin + Steve zasługuje na masę fanartów, fanfików i fanowskiego oddania. O stronie wizualnej już pokrótce napisałem, muzyka porusza się w tym samych retro-rejestrach, a oczywistych i ukrytych nawiązań do innych filmów i różnych dzieł popkultury jest od groma. To wszystko jest na medal, ale w sumie nie ma co się dziwić - Netflix zwiększył budżet każdego odcinka z 6 do 8 milionów dolarów, można więc było dopakować wszystkich, wszystko, wszędzie.

Ta z lewej: nope, ta z prawej: yup!

Fabuła sezonu drugiego zaskakuje tylko w tych mniej dobrych momentach (parz: wspomniany wątek z "siostrą"), ale nawet taka znajoma opowieść przedstawiona w dobry sposób się broni. Nowe Zło czerpie nieco z mitologii Cthulhu (nieznane, potężne, wyposażone w macki jakby-bóstwo, które czegoś chce, ale w sumie to nie wiemy czego), posiada spory arsenał sztuczek i zostawia mnóstwo pola do popisu na przyszłość. Trochę przy tym szkoda, że namacalne i bezpośrednie zagrożenie w postaci Demogorgona zostało nieco rozwodnione, ale z drugiej strony podobnym tropem szła filmowa seria o Ksenomorfie. Jeden obcy został zamieniony na masę obcych i też było super.

Stranger Things 2 to więcej tego samego. Serial nadal czerpie z magii dekady, w której umieszczona jest jego akcja, ciągle też silna jest sama marka, która eksplodowała kilkanaście miesięcy temu. Drugi sezon jest trochę jak drugi album po zaskakująco dobrym debiucie. Nadal jest dobrze, nadal się podoba, ale prawdziwy test przyjdzie w 2019 roku, kiedy ma pojawić się Stranger Things 3. Ja na pewno sprawdzę, czy bracia Duffer i ich dzielna ekipa będą mieli wystarczająco dużo mocy, by utrzymać miliony widzów przed ekranami. No i czy Dart przeżył i stanie się dobrym demo-psem?!

fsm
14 listopada 2017 - 17:17