W co gracie w weekend? #237 - squaresofter - 1 lutego 2018

W co gracie w weekend? #237

Na wstępie chciałbym podziękować wszystkim czytelnikom, którzy martwili się o moje samopoczucie w ostatnich dniach. Na całe szczęście rozwiązano też problem z dodawaniem komentarzy, więc mam nadzieję, że tym razem będziecie mogli  bez problemu skomentować mój wpis. W co gram tym razem? Będą to następujące tytuły: Wiedźmin 3, The Fruit of Grisaia, dodatek do The Last of Us oraz Uncharted: Golden Abyss. Zapraszam wszystkich do lektury i komentarzy. 


Wiedźmin 3: Dziki Gon (PS4, CD Projekt RED, 2015r.)

Parę dni temu wróciłem do przygód Geralta oraz Ciri i od tamtej pory ogrywam je od czasu do czasu z większym lub mniejszym natężeniem. Mój plan jest prosty. Chcę przejść naszego rodzimego rpga jeszcze dwa razy i zdobyć w nim pięć ostatnich brakujących trofeów. Gdyby zależało mi na szybkości, to pierwsze co bym zrobił, to włączyłbym dodatki i zdobył w nich trzy brakujące trofea, ale nigdzie się nie śpieszę, więc, żeby uzyskać do nich dostęp (sugerowany poziom do rozpoczęcia pierwszego dodatku to poziom 84.), przejdę najpierw podstawkę.

Wziąwszy pod uwagę fakt zrobienia prawie wszystkiego podczas mojego pierwszego przejścia Dzikiego Gonu, co zajęło mi 282 godziny, tym razem narzucę sobie parę ograniczeń. Nie zamierzam łazić po mapie za pytajnikami. Gwint zupełnie mnie nie interesuje, bo i tak zdobyłem w nim absolutnie wszystko podczas zeszłorocznej rozgrywki. Natomiast misje poboczne zamierzam robić tylko wtedy, gdy mój poziom rozwoju będzie zbyt niski w stosunku do sugerowanego poziomu danego zadania głównego. Jeśli będzie zależało mi na wykonywaniu misji drugorzędnych, to pewnie spróbuję uwieść Yennefer, bo z Triss byłem już zarówno w drugim jak i w trzecim Wiedźminie. Słyszałem, że w dodatku można też się przespać z Shani, ale nie wiem jeszcze czy mi na tym zależy?

Chcę po prostu przejść trzeciego Wiedźmina jak najszybciej i skasować go z dysku po zdobyciu wszystkich trofeów. To za duży kolos, żeby zajmował mój skromny dysk twardy w PS4. Prawdopodobnie dwukrotne ukończenie historii Białego Wilka zajmie mi sporo czasu, więc ostrzegam zawczasu, że nasza chluba narodowa może być częstym gościem we w co gracie w weekend i nie zamierzam się chować za parawanem spoilerów, gdy będę się o niej wypowiadał. To zbyt dobra pozycja, żeby nie pisać przy tej okazji o tym co leży mi na sercu. Mam w tym już troche wprawy, więc myślę, że przetrwamy to wspólnymi siłami.


The Fruit of Grisaia (PC, Front Wing, 2015r.)

Nie pograłem zbyt długo w tą japońską opowieść graficzną w ubiegły weekend. Widziałem praktycznie jedną scenę, w której bohaterki Prywatnej Akademii Mihama postanowiły się rozerwać meczem baseballowym przy uzyciu piłki siatkowej. Złotowłosa Michiru zażegnywała się wtedy przed Amane, że nadszedł dzień, w którym okryje się hańbą (chciała powiedzieć, że zmyje z siebie hańbę, ale wiadomo jak to jest z blondynkami) na co jej rywalka zareagowała gromkim śmiechem. Jednak gdy nadszedł moment kluczowy meczu doszło do morderczej wymiany pomiędzy dwiema dziewczynami. Aname skończyła ze skręconą kostką a jej rywalka opadła bez sił na boisko i musiała otrzymać trochę tlenu, aby pozostać w pełni świadomości. 

Yuuji postanowił pomóc drugiej dziewczynie. Wziął ją na barana i zaniósł czym prędzej do pokoju lekarskiego, ale gdy dotarło do niego, że szkoła, do której uczęszcza, nie zatrudnia nikogo z taką funkcją sam opatrzył nogę swojej koleżance.

Jego dobroć bardzo ją ujęła, więc chyba nikogo nie powinno dziwić, że Amane postanowiła od tamtej chwili traktować go jak młodszego brata i przygotowywać mu posiłki. Chłopak nie jadł nigdy zdrowo a tylko jak najszybciej, więc jedzenie smacznych posiłków stało się dla niego miłą odmianą.

Pewnie ktoś z was zastanawia się już po co gram w tak zwyczajną grą? Właśnie dlatego, że jest zwyczajna. Ratowanie światów, zabijanie potworów i wykonywanie zleceń, których nie podjąłby się zwykły śmiertelnik stało się czyms tak normalnym w życiu graczy, że gra opowiadająca o zwyczajnym życiu jawi się jako jakiś cyrkowy dziwoląg.

Mi to jakoś niespecjalnie przeszkadza. Cieszę się, że w końcu czuję się lepeij niż jeszcze kilka dni temu i mogę zasiąść przed ekranem monitora, grając bez obaw o bół głowy albo o to, że mam zbyt mało czasu na granie w tytuł opowiadający o prostych przyjemnościach uczniów elitarnej szkoły. Cieszę się, że mogę się w nim zagłebić i zapomnieć o tym wszystkim co jest teraz na topie, o tym w co trzeba zagrać, żeby być na czasie i o tym, co posłuży później innym graczom do robienia kolejnych podsumowań najlepszych gier tego roku, którym będą starali się udowodnić, że grali w 2018r. w najlepsze gry pod Słońcem. Ja chciałem tylko wyzrowieć i grać w gry, w które lubię, najlepiej w takie, o których mało kto słyszał. Jestem prostym i zwyczajnym graczem, więc do szczęścia wystarczy mi sam fakt grania w zwyczajne gry takie jak ta japońska produkcja. 


The Last of Us: Left Behind (PS3, Naughty Dog, 2014r.)

Nie wytrzymałem zbyt długo bez The Last of Us. Nieważne. Gra na poziomie trudności przetrwanie to jednak nie przelewki, więc postanowiłem podzielić się z Wami swoimi spostrzeżeniami na ten temat. 

Największa różnica w rozgrywce w stosunku do gry na niższych poziomach trudności polega na tym, że Ellie nie może używać nasłuchu. Nie pokazuje on jej ścieżek poruszania się przeciwników tak jak zazwyczaj ma to miejsce, więc jeśli kiedykolwiek graliście w Metal Gear Solid lub jego kontynuację bez włączonego radaru, to doskonale zdajecie sobie sprawę z tego, że w takimi przypadku możemy polegać tylko i wyłącznie na naszym wzroku.

Wziąwszy pod uwagę fakt, że nie możemy też liczyć na zbyt dużą ilość komponentów do tworzenia przedmiotów i amunicji do broni, gra staje się prawdziwym wyzwaniem i wreszcie przypomina to pierwszą część Resident Evil na najwyższym poziomie trudności, w którym gracz musiał zaplanować to, których przeciwników wyminąć w upiornej posiadłości a których zafaszerwać ołowiem i wyjść z tamtego koszmaru bez szwanku.  

Gdybym nie przeszedł survival horroru Capcomu przy użyciu samego noża, to poważnie zwątpiłbym w swoje szanse przy Left Behind. Mam jednak tyle wprawy w walce o przetrwanie z przeważającymi siłami wroga, że nawet jeśli mam raptem dwie cegłówki i nóż na rozprawienie się z czterema zarażonymi, aby zdobyć paliwo do generatora, to po kilku nieudanych próbach chwytam wiatr w żagle i sieję postrach w ich szeregach. 

Przeszedłem ten dodatek już trzykrotnie, więc mam już tak dobrze rozcykane niektóre miejscówki, że wystarczy rzucić w odpowiednie miejsce butelką lub cegłówką, co doprowadzi do walki zarażonych z łowcami a ja sobie wtedy przejdę obok nich cichaczem do wyjścia. Problem sprawi mi jedynie ostatnia walka, bo tam muszę likwidować swoje cele bardzo szybko, żeby łowcy nie zdążyli otworzyć drzwi, za którymi czeka umierający i bezbronny Joel. 


Uncharted: Golden Abyss (PS VITA, Bend Studio, 2012r.)

W ten weekend nastąpi moje pożegnanie ze Złotą Otchłanią. Udało mi się przejść ją do tej pory trzykrotnie. Zdobyłem też w niej wszystkie skarby, zrobiłem wszystkie zdjęcia i odrysy, rozwiązałem wszystkie zagadki a nawet podziwiałem wyczyny jednej papugi. Wszystko to udało mi się osiągnąć bez żadnej pomocy, więc jedyne co mi teraz pozostało, to przejść kieszonkowe Uncharted na najwyzszym poziomie trudności i pożegnać się z nim kolejną platyną. To będzie bodajże moja szósta platyna w grach z tej serii.

Nieźle się uśmiałem na propozycję zakupu za prawdziwe pieniądze mapy ze wszystkimi skarbami w grze. Nie zniżyłbym się do takiego poziomu. Wystarczyło mi powtórzyć niektóre poziomy w grze parę razy, bacznie obserwując plansze pokazujące mi czego mi  jeszcze brakuje w danym rozdziale i poradziłem sobie śpiewająco. 

Golden Abyss mocno mnie wciągnął w ubiegłym miesiącu i cieszę się, że to właśnie z tym tytułem poznawałem możliwości VITy. Nie wiem jeszcze w co pogram po czwartym i ostatnim ukończeniu przenośnych przygód Nate'a, Sully'ego i spółki, ale nie żałuję nawet sekundy spędzonej z tą grą. 

Mam sporo innych gier do wyboru na przenośniaka Sony i muszę poważnie zastanowić się nad tym w co grać w dalszej kolejności. Może w nic nie będę grał? VITA działa u mnie na najwyższych obrotach od kiedy stałem się jej posiadaczem, więc rozważam też opcję, że dam jej po prostu odpocząć.


To nie są wszystkie gry pozostające w kręgu moich zainteresowań na ten weekend. Ostatnio grałem też trochę w Personę 4 Arenę Ultimax i Wipeouta HD Fury i wcale się nie zdziwię jeśli w ten weekend sprawdzę także i te dwa tytuły. Życzę Wam udanego weekendu, oczywiście nie tylko przy grach.

squaresofter
1 lutego 2018 - 22:30