Perełki PlayStation 2 #1 - Froszti - 28 stycznia 2019

Perełki PlayStation 2 #1

PlayStation 2 było, jest i pewnie jeszcze długo będzie w opinii bardzo wielu graczy na całym świecie, jedną z najlepszych konsol w historii przemysłu elektronicznej rozrywki. Sony po sukcesie swojego pierworodnego dziecka, nabrało pewności w swoich działaniach i należytego doświadczenia. Owocem czego było zapewnienie swojej kolejnej konsoli naprawdę bardzo bogatej biblioteki gier. Pośród setek lepszych lub gorszych pozycji, znalazła się liczna grupka gier, które z różnych względów nie zostały docenione przez graczy w momencie swojej premiery. Dziś nic nie stoi jednak na przeszkodzie aby wyciągnąć na światło dzienne kilka takich „perełek” dając im szansę na drugie życie tym razem w należytym blasku chwały.

Zachęcam również do zapoznania się z podobnym zestawieniem dotyczącym konsoli PSX ( część 1 / część 2 ).

Na wstępie pragnę również podziękować Wszystkim współautorom, którzy postanowili wesprzeć poniższe zestawienie swoimi propozycjami gier.


 

Gregory Horror Show. Bardziej nietypowego survival horroru na PS2 chyba nie znajdziecie. Wystarczy spojrzeć na kreskówkowy styl i postacie zrobione jakby z kartonu, a później postawić pierwsze kroki w hotelu Gregory House, by poczuć się naprawdę nieswojo. Produkcja dobrze buduje nastrój grozy i stanowi w gruncie rzeczy skradankę, w której celem jest rozwiązywanie łamigłówek, zbieranie przedmiotów i wykradanie dusz kolejnym wykręconym gościom przybytku. W miarę postępów poziom trudności rośnie, bo kolejne osoby, którym główny bohater wykradł duszę, biorą go sobie za cel i zaczynają ścigać po obiekcie. Trzeba więc uważnie planować kroki i nie dać się namierzyć. Ciśnienie potrafi skoczyć, gdy w pogoń za tobą rzuca się szalona pielęgniarka z gigantyczną strzykawką. Całość bazuje na japońskiej animacji, ale nie trzeba jej znać, by dobrze się bawić.


Kessen. Mająca spore walory edukacyjne gra strategiczna, która zaraz po premierze PlayStation 2 stanowiła znakomity pokaz mocy platformy. Gracze nie tylko otrzymują możliwość zaplanowania działań taktycznych na mapie, ale też mogą aktywnie reagować na kolejne wydarzenia w czasie rzeczywistym już podczas batalii. Wydawanie rozkazów poszczególnym podkomendnym oraz aktywowanie ich specjalnych umiejętności w odpowiednich momentach jest kluczowe do osiągania sukcesów. Kessen niedługo świętować będzie dwudziestolecie premiery, a nadal potrafi porwać na długie godziny. Kou Shibusawa zadbał, by jego dzieło co rusz zaskakiwało i nie popadało w schematy, więc gracz musi brać poprawkę na niespodziewane zwroty akcji, zdrady i sojusze, a także planować działania odpowiednio do różnych celów misji. Warto też wspomnieć, że w tytule możemy poznawać historię z perspektywy obu uczestniczących w przedstawionej wojnie stron. Zainteresowanym polecam dwa sequele, w których dodano m.in. elementy magii i wpływ warunków atmosferycznych na zachowanie wojsk.


Spartan: Total Warrior. Posiadacze PlayStation 2 nigdy nie doczekali się swojego Total Wara, ale Creative Assembly osłodziło im ten los w znakomitym stylu. Spartan to gra akcji, przedstawiciel miodnego gatunku hack and slash, w której jako dzielny Spartanin uczestniczymy w kolejnych robiących wrażenie bitwach. Rozbudowana mechanika walki, kilka broni, motyw rozwoju postaci w ramach progresu i sprawiający satysfakcję z wyzwania poziom trudności sprawiają, że Spartan to obowiązkowa pozycja w bibliotece każdego fana czasów antycznych i dopracowanych gier akcji. Twórcy nie zaniedbali nawet warstwy fabularnej, która nie stanowi tylko marnego pretekstu dla kolejnych godzin brutalnych, krwawych pojedynków. Lepszego „Totala Wara” posiadacze PS2 wymarzyć sobie nie mogli.



Froszti poprosił mnie o napisanie w kilku słowach o perłach z okresu PS2 , a że jest to jedna z moich ulubionych konsol to nie mogłem odmówić sobie tej przyjemności.

Jako pierwszą grę postanowiłem wybrać Shadow Hearts: Covenant, czyli jeden z najlepszych znanych mi jrpgów. Co wyróżnia go na tle innych produkcji z tego gatunku? Jest to m.in. czas akcji gry, która rozgrywa się w przededniu rewolucji bolszewickiej. Jedną z bohaterek jest zresztą Anastazja Romanow, której rodzina zostanie zamordowana przez tłum niezadowolony z rządów rosyjskiej rodziny królewskiej. Sama zaś gra koncentruje się na losach młodego mężczyzny, który potrafi przywoływać demony i nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że w trakcie swojej przygody podróżuje on po całej Europie, która targana jest I Wojną Światową.

Shadow Hearts II ma bardzo zróżnicowanych bohaterów, którzy mają różne umiejętności bitewne. Jedna tancerka używa do atakowania kart tarota i specjalnych aromatycznych olejków, inny bohater jest zapaśnikiem, nietoperzem lub superbohaterem, który walczy za pomocą skrzynki na listy lub szafki pełnej spoconych ubrań, jest jeszcze seksowna niemiecka dezerterka, która do walki używa szpady a nowych technik uczy się z Pieśni o Nibelungach, samuraj, władca marionetek a nawet wilk, który skrada się nie gorzej niż Solid Snake. Ci bohaterowie muszą zmierzyć się z siłami ciemności, które na zawsze odmienią oblicze Ziemi.  System walki jest jedyny w swoim rodzaju i opiera się na tzw. Pierścieniach Osądu, które wymagają od gracza doskonałego wyczucia czasu. Jeśli nie mamy celnego oka to nie wykonamy nawet jednego ataku, zdolności, czaru, nie użyjemy przedmiotu a nawet nie kupimy czegoś w sklepie ze zniżką.

Drugim tytułem, o którym chciałbym wspomnieć jest trylogia Xenosaga. Wszystkie trzy epizody tego epickiego kosmicznego jrpga to tytuły najważniejszych dzieł niemieckiego filozofa Fryderyka Nietzsche. Ich znajomość jest niezwykle przydatna do zrozumienia działań wielu postaci w grze i samej historii. Xenosaga porusza wiele niewygodnych tematów takich jak manipulacja genetyczna, prawa dla innych ras, ale przede wszystkim koncentruje się wokół Shion Uzuki, genialnej programistki i pani naukowiec, która tworzy najpotężniejszego androida bojowego w historii ludzkości, KOS-MOS. Xenosaga stara się na swój własny sposób zinterpretować nietzscheański mit o nadczłowieku. Nie jest to historia prosta do zrozumienia jak większość innych gier z gatunku jrpg polegających na ratowaniu świata, gdyż stara się odpowiedzieć na pytania o tym jak może zakończyć się zabawa ludzkości w Boga i czy nowy Bóg stworzony przez nią na swoje podobieństwo ma prawo decydować o ludzkim życiu?

Ostatnim tytułem, o którym chciałem wspomnieć jest Okami, jedna z najwspanialszych gier w historii, która przyczyniła się do bankructwa wspieranego przez Capcom Studia Clover. Hideo Kamiya, pracujący wcześniej przy serii Resident Evil,  stworzył grę swojego życia, która zebrała fantastyczne oceny i której nikt nie kupił. Okami jest więc pośrednią przyczyną powstania Platinum Games. Zanim to się jednak stało, niezwykle utalentowany Japończyk stworzył produkcję opartą o najważniejszych mitach japońskich a za główną bohaterkę w swoim dziele obrał Boginię Słońca, Amaterasu, która występuje w grze w formie tytułowej wilczycy. Jej celem jest sprawienie, aby ludzie, którzy dawno zapomnieli o Bogach znów uwierzyli w ich boską moc. Nigdy wcześniej nie grałem w grę, która wygląda jak żywe malowidło namalowane pędzlem znakomitego artysty, starającego się oddać czyjąś boskość.  Amaterasu wyrusza więc w podróż po Japonii, pomagając komu tylko zdoła i nie spocznie, póki nie stawi  czoła siłom ciemności, które są utrapieniem niewinnych ludzi. Okami ma wiele momentów chwytających za serce, przepiękną muzykę i masę bohaterów, o których nie sposób zapomnieć , że wymienię chociażby Susano, zwykłego obiboka i pijaka, który dokona takich czynów, że włos staje na głowie a kwiat rośnie na mieczu. Okami to gra magiczna i zarazem jedna z najbardziej niedocenionych gier jakie kiedykolwiek powstały, która uświadomiła mi smutną prawdę, że typowi gracze wcale nie szukają w grach piękna, niezwykłości lub chwil uniesień a zamiast tego wolą bezpieczne i sprawdzone schematy.



Grandia Xtreme. O ile tytuł Grandia jest miłośnikom RPGów bardzo dobrze znany, to już o spin-offie serii mało kto słyszał. Grę można zaliczyć do tytułów z grupy „niekończąca się zabawa”. Oczyszczając jeden obszar z przeciwników otwieramy kolejny a później następny i następny. Zawsze można ponownie powrócić do już podbitego terenu aby zmierzyć się z silniejszymi przeciwnikami i zdobyć lepszy sprzęt. Bardzo dużo „grindu”, mnóstwo satysfakcjonującej walki, bardzo dobrze wyglądająca grafika (nawet jak na dzisiejsze standardy) i niestety bardzo przeciętna fabuła. Gra zdecydowanie przeznaczona dla tych którzy uwielbiają spędzać przy jednym tytule setki godzin.



Mojo! Kolejna bardzo dobra gra logiczna na PlayStation 2. Prosta w swoich założeniach (sterujemy kulą i naszym zdaniem jest zniszczenie kolorowych klocków na mapie przy jednoczesnym unikani różnej maści pułapek i przeszkód) ale niebywale wciągająca. Do tego lokalny tryb bitewny dla wielu graczy, będący doskonałym uzupełnieniem wielu imprez w tamtych czasach (sprawdzający się nawet dzisiaj).



The Thing. Na temat gry wspominałem już przy okazji tekstu o „Dobrych grach na licencji”. Bardzo interesujące połączenie horroru z  przygodową grą akcji. Gracz ma okazję wziąć udział w wydarzeniach które dzieją się zaraz po wydarzeniach znanych z filmu Carpentera. Twórcy zaimplementowali w swoim tytule wiele ciekawych mechanizmów które pomimo wielu lat na karku nadal zachwycają. Pozycja warta uwagi i godna ogrania jeśli tylko ma się taka okazję.



Robot Warlords.   Produkcja w momencie swojej premiery była już bardzo specyficzna i kierowana do wąskiej i konkretnej grupy odbiorców. Od tego momentu minęło prawie 20 –lat i niewiele się w tej kwestii zmieniło. Tytuł to turowa gra strategiczna z wielkimi robotami w roli głównej. Możliwość a nawet konieczność personalizacji mechów przed każdą walką, dokładna analiza miejsca potyczki i uprzedniego planowania całej wali. Wybór odpowiednich pilotów i dbanie o ich prawidłowy rozwój. Szybkie i analityczne myślenie wymagana podczas bezpośrednich starć w momencie kiedy zakładany plan niekoniecznie się sprawdza. Gra jest bardzo wymagająca i niesamowicie wciągająca o ile lub się tego rodzaju rozgrywkę. Fani serii Front Mission, powinni być zachwyceniu i czym prędzej zdobyć powyższy tytuł do swojej kolekcji o ile jeszcze tego nie uczynili.



Heavenly Guardian. Udana kontynuacja SNESowego Kiki KaiKai. Dynamiczna i wciągająca strzelanka arcade, trzymająca swój wysoki poziom nawet pomimo wielu lat na karku. Pod względem fabularnym pozycja wypada co najwyżej średnio, w tytule zastosowano również kilka przestarzałych jak na dzisiejsze standardy mechanizmów, które mogą wielu współczesnych graczy odrzucić. Jeżeli jednak jest się bardziej zaawansowanym wiekowo miłośnikiem elektronicznej rozrywki (wybaczającym pewne stare rozwiązania) i poszukuje się tytułu zapewniającego dobrą zabawę bez zbędnego wysilania szarych komórek – polecam.



God Hand. Tytuł w którym swoje palce maczał sam Shinji Mikami (Redident Evil). Jest to jedna z bardziej imponujących (pod względem mechaniki walki) i najmniej znanych bijatyk na PS2. Ponad 100 różnych możliwych ruchów i ciosów wykonywanych za pomocą konkretnych przycisków do tego wszystkiego możliwość łączenia poszczególnych ataków w rozbudowane sekwencje. Jest to typ gry który sprawia radość każdemu ale tylko garstka będzie wstanie ją opanować i wykorzystać wszystkie jej walory.



Primal. Tytuł w który Sony włożyło sporo pracy i środków pieniężnych. Niestety jednak pomysł i wykonanie nie przypadło do gustu graczom (przynajmniej w tamtym okresie). Porażki tytułu można doszukiwać się w dość przeciętnych recenzjach ukazujących się w prasie (zgoła odmienne zdanie mieli gracze którzy mieli okazję sprawdzić grę osobiście). Gracz wciela się w postać Jennifer Tate, która w wyniku wielu nieprzewidzianych sytuacji zostaje wciągnięcia w ciągnącą się od niepamiętnych czasów wojnę pomiędzy siłami zła i dobra. Musi ona przemierzać demoniczne wymiary wraz ze swoim nowym partnerem (gargulcem) pokonując coraz to bardziej wymagających przeciwników. Zróżnicowane lokacje, dopracowana mechanika zabawy/walki, niezły humor – Sony stworzyło naprawdę solidny kawałek kodu, który jednak przepadł w odmętach niepamięci.



Gitaro Man. Japończycy uwielbiali tworzyć dziwne ale mające w sobie to coś gry muzyczne. Gitaro Man to właśnie jedna z takich pozycji, która swoją oprawą wizualną może wzbudzać pośród graczy wiele różnorodnych emocji. Jednak gdy już ktoś do niej zasiądzie i da jej szanse – zdecydowanie nie będzie się mógł od niej oderwać. W przeciwieństwie do innych podobnych tytułów, gra jest dość wymagająca i wykorzystuje nie tylko wszystkie przyciski ale również gałki analogowe. Sprawia to, że gracz musi mieć bardzo dobrą koordynację oko-ręce (często wykorzystywane są obie jednocześnie) i bardzo dużo trenować aby osiągać przyzwoite wyniki. Dziś tytuł przez wielu kolekcjonerów określany jest mianem jednej z najlepszych gier muzyczno-rytmicznych na konsolę PlayStation 2.



GRiMgRiMoiRe. Gracz wciela się w postać Lillet Blan, uczennicy bardzo prestiżowej szkoły magii. Rozpoczęcie roku szkolnego to dopiero początek przygód wspomnianej uczennicy. Pewnego dnia wszyscy uczniowie i nauczyciele znikają w tajemniczych okolicznościach. Lillet pozostaje jedyną żywą postacią w murach szkoły. W wyniku działania tajemniczej siły cofa się ona cztery dni i ma określony czas na rozwiązanie zagadki i powstrzymanie przyszłych wydarzeń.  Jako, że gra zalicza się do grona strategii, każdy zainteresowany znajdzie tutaj sporo planowania, odpowiedniego zarządzania ograniczonymi zasobami i taktycznej walki. Tytuł jest dość specyficzny ale przez to bardzo ciekawy i godny sprawdzenia.



La Pucelle: Tactics.  Wymagający i zapewniający rozrywkę na dziesiątki jeśli nie setki godzin – RPG taktyczny. Coś po co z całą pewnością powinni sięgnąć graczy którym do gustu przypadła seria Disgaea. Starcia turowe w których to SI pokazuje prawdziwy pazur i zmusza gracza do planowania swoich działań, piękna oprawa graficzna, świetny humor, niezła fabuła z wieloma możliwymi zakończeniami. Pozycja która cię zachwyci od samego początku albo ją momentalnie znienawidzisz.



Flipnic: Ultimate Pinball. Popularne odbijanie piłeczki jest wciągającą zabawą już od dziesiątek lat. Każda możliwa platforma miała w swoich zbiorach co najmniej kilka tytułów powiązanych z pinballem. Jedne było gorsze a inne lepsze, to właśnie do tych drugich zalicza się powyższy tytuł. Zróżnicowane plansze, bardzo przyjemna muzyka w tle a co najważniejsza bardzo satysfakcjonująca rozgrywka. Czy można od tego rodzaju gry chcieć coś więcej?

CDN.

Froszti
28 stycznia 2019 - 11:10