W co gracie w weekend? #290: Borderlands 2 – Przepis na najlepszy looter shooter na rynku - squaresofter - 15 marca 2019

W co gracie w weekend? #290: Borderlands 2 – Przepis na najlepszy looter shooter na rynku

Witajcie. Tydzień temu szukałem jakiejś gry, która zajęłaby mnie na dłużej po remake’u Resident Evil 2 i padło na Borderlands 2. Króciutkie dodatki, o których wcześniej wspominałem okazały się dobrymi przekąskami przed daniem głównym, a więc czterema ogromnymi dodatkami dostępnymi w ramach Borderlands 2 GOTY. Dwa z nich już zaliczyłem. Jestem w trakcie ogrywania kolejnego. Cały ten czas spędzony z produkcją Gearbox Software skłonił mnie do przemyśleń na temat tego jak powinien wyglądać bardzo dobry looter shooter i na tym chciałbym się dziś skupić w swoim tekście. Zapraszam oczywiście wszystkich graczy do dorzucenia od siebie trzech groszy w kwestii ogrywanych gier.

Won z mikrotransakcjami

Pamiętam czasy, gdy to, ile wycisnęliśmy z gry zależało tylko i wyłącznie od naszych umiejętności oraz  czasu, który poświęciliśmy danemu tytułowi. Dziś mamy inne czasy a twórcy looter shooterów niechętnie wspominają o tym, że kolejny nowy przedstawiciel debiutujący na rynku to tak naprawdę skrzętnie przygotowana piramida finasowa, której celem jest wyciśnięcie jak największej kasy z naiwniaków. Aż dziw bierze, że Borderlands 2, którego wydawcą jest jeden z najbardziej pazernych wydawców na rynku, a więc Take Two, którego oficjele są za mikrotransakcjami nie wymusili ich na twórcach serii Borderlands. W Borderlands 2 nie kupimy broni na prawdziwe pieniądze, które dadzą nam przewagę w starciach z najpotężniejszymi bossami w grze. Żeby ich pokonać musimy spędzić swoje z grą i znaleźć kogoś chętnego na wspólne rozróby na Pandorze.

W Borderlands 2 możemy grać też samemu, możemy grać offline, możemy zmienić broń i inny element ekwipunku w dowolnym momencie i nie czekamy kilka minut, aby gra raczyła nam wczytać interesujące nas miejsce lub menu, dlatego kompletnie nie pojmuję tego, że inni twórcy gier z tego gatunku robią tak proste rzeczy na opak.  

Ten recenzent dał zbyt niską ocenę mojej ulubionej grze. Zabij go

Jeśli przysłuchiwaliście się kiedyś jakiejkolwiek dyskusji na temat konieczności powtarzania jednej misji w Destiny lub innych tego typu grach dziesiątki razy, aby zdobyć jakiś upragniony element ekwipunku, to wielu z was mogło się zrazić do strzelanin, których celem jest coraz lepsza broń, tarcza, granaty itd.

Jak wypada na tym tle Borderlands 2? To też jest oczywiście gra polegająca na strzelaniu i nie należy się spodziewać, że po jej odpaleniu ktoś każe nam otworzyć gospodarstwo rolne lub hodowlę bydła.

Co można zrobić, żeby gracz nie nudził się idąc do kolejnej miejscówki wystrzelać wszystko to, co się rusza? Trzeba mieć pomysł i poczucie humoru. Autorzy Borderlands 2 odrobili pracę domową i naprawdę ciężko nie śmiać się podczas misji, gdy jeden zbereźnik każe zebrać nam nagrania ukazujące to, jak ma narąbane we łbie na punkcie jednej piratki, albo gdy Torgue jest niezadowolony z niskich ocen swojej ulubionej gry i każe zabić graczowi nieprzychylnego mu recenzenta. Innym looter shooterom widocznie nie zależy, żeby gracz się z nimi dobrze bawił i śmiał się do rozpuku.   

Pieczony skag smakuje najlepiej z innymi łowcami skarbów

W Borderlands 2 można grać w pojedynkę, lecz nie jest to wcale taki dobry pomysł. Życzę powodzenia każdemu kto w pojedynkę ośmieli się zmierzyć z Synem Crawmeraxa na 83 poziomie, podczas gdy maksymalny poziom rozwoju postaci to 72 i jeszcze go pokona. Pokonanie przeciwników typu Invincible lub wykonanie niektórych misji polegających na zabiciu danej ilości wrogów w określonym czasie wydaje mi się ponad możliwości przeciętnego gracza. Gwarantuję wam wszystkim, że choćby nie wiem jak jeden gracz był dobry w strzelaniny z perspektywy pierwszej osoby, to w czterech różnych kierunkach strzelać jednocześnie nie umie na pewno, a żeby ogarnąć niektóre wyzwania na arenie tak właśnie trzeba robić.

Są jeszcze przynajmniej dwie wielkie zalety gry w Borderlands 2 z innymi graczami.

Pierwszą z nich jest to, że im więcej graczy gra w Borderlands 2, tym trudniejsi wrogowie a co za tym idzie, lepszy loot. Ta prosta zasada działała przecież już w Diablo II, więc dlaczego miałaby nie działać też i tutaj?

Drugi powód jest banalny. Czasem nie da się uniknąć starcia z większą ilością wrogów i czy chcemy tego, czy nie zostaniemy powaleni na glebę. Wszystko jest fajnie, jeśli w pobliżu jest jakiś słaby przeciwnik, którego szybko wykończymy i dostaniemy od losu drugą szansę. Gorzej, jeśli jakiś przeciwnik połozy nas zza zasłony, gdzieś odejdzie lub zrobi nas boss. Wtedy możemy od razu się poddać i przygotować na to, że stracimy dziesięć procent posiadanej gotówki. No chyba, że w pobliżu jest drugi gracz, który uratuje nas przed śmiercią i właśnie dlatego graczom powinno zależeć na tym, żeby nie grać samemu w fpso-rpga Gearboxu.

Grałem na X360 w Halo i Gears of War w kooperacji i przeciwko innym graczom, ścigałem się z kolegami w PGR na podzielonym ekranie, przechodziłem też z kumplem Rayman Origins, ale z żadną grą nie bawiłem się równie wybornie, co z Borderlands, przechodząc je ze znajomymi na konsoli Microsoftu. Z paczką dobrych znajomych nawet najnudniejsze zadanie pod Słońcem może przysporzyć duzo śmiechu, jeśli kumple zaczną się pojedynkować o to, bo jeden z nich zwinął drugiemu jakąś dobrą broń ze skrzyni.

Komiksowa post-apokalipsa

W dobie wszechobecnych downgrade’ów graficznych, od których nie stronią najwięksi krezusi branży gier wideo ludzie z Gearbox zastosowali w swojej grze celshading i pomimo tego, że ten silnik ma na karku już przeszło dziesięć lat, to oczy od tej grafiki nie bolą, tym bardziej, że naprawdę wiele da się osiągnąć stosując odpowiedni design poziomów, postaci i przeciwników. Część z nich to assety wzięte bezpośrednio z pierwszej części gry, ale tak przecież robi praktycznie każdy developer.

Urodziny u claptrapa

Podczas gdy w branży funkcjonują takie firmy jak Bethesda, która ubzdurała sobie, że najlepszy możliwy świat do zwiedzania z innymi graczami to świat pusty i pozbawiony npców, tak postacią, która robi najlepszą robotę w Borderlands 2 jest mały robot, który kłapie bez przerwy dziobem i ma graczy za sługusów. Nie powinniśmy też zapominać o herosach, którymi graliśmy w jedynce, o milf Moxxi i wielu, wielu innych zwariowanych bohaterach takich jak Zed, Marcus lub Scooter, bez których ciężko wyobrazić sobie to uniwersum. Historia w Borderlands 2 kręci się wokół nich i próżno szukać równie barwnych postaci w konkurencyjnych looter shooterach, co jest wielką tragedią, wziąwszy pod uwagę to, jakie postacie potrafił wykreować kiedyś chociażby taki BioWare. Kiedyś wystarczyło spotkać Noobera w Baldur’s Gate, który łaził za naszą drużyną i przeszkadzał w grze i było wiadomo, że to BioWare. A dziś? Szkoda gadać.    

Handsome Jack, jak ja Cię kocham/nienawidzę

O ile prawdziwy antagonista w pierwszym Borderlands pojawia się dosyć późno w grze a jeszcze szybciej ginie z ręki ostatniego bossa, tak w Borderlands 2 Handsome Jack jest zmorą graczy od początku do samego końca. Grę zaczynamy w przygotowanym przez niego pociągu-pułapce pełnym ładunków wybuchowych, które mają załatwić wszystkich nieproszonych poszukiwaczy skarbca a kiedy to nie wystarcza, to nasyła na nas całą armię robotów, próbuje puścić z dymem Sanktuarium i robi szereg innych paskudztw a wszystko to z uśmiechem na ustach, który ma przykryć prawdę o tym, jakim jest bezwzględnym psychopatą. To nie tylko najlepszy antagonista we wszystkich grach z tego gatunku, ale również jeden z najlepiej wykreowanych antagonistów w grach wideo ostatniej dekady.

Milion broni do wyboru i drugie tyle innych rzeczy

Loot to jeden z najważniejszych elementów w praktycznie każdej grze, w której są jakieś elementy rpg. Każdy gracz chce mieć najlepsze przedmioty, bo w przeciwnym wypadku rodzi się w nim poczucie frustracji i może odejść od ogrywanego tytułu, jeśli uzna, że nie wynagradza on w należyty sposób jego starań. W Borderlands 2 rzadkość konkretnych przedmiotów określa ich barwa. Marzymy o pomarańczowych przedmiotach, więc gdy dostajemy śmiecie nadające się tylko do sprzedania, to nie będziemy zadowoloni. Dla mnie sprawa jest bardzo prosta. Jeśli coś jest rzadkie to takie powinno pozostać. W mikście fpsa i rpga od Gearbox znajdziemy bardzo dużo nieprzydatnego ekwipunku, ale rzadsi przeciwnicy lub bossowie potrafią zostawić coś lepszego. Do tego dochodzą też sklepy z okazjami oraz dobrze ukryte skrzynie.

W Borderlands 2 gracz ma do dyspozycji normalną broń oraz broń z konkretnym żywiołem i nawet coś z niskimi parametrami może być w gruncie rzeczy przydatne na konkretny typ przeciwnika, którego słabością jest elektryczność, kwas lub wybuch.

Nie zamierzam nikogo przekonywać, że nie da się zrobić lootu w grze lepiej niż w Borderlands 2, ale faktem jest to, że w tym tytule możemy eksperymentować już z samymi tarczami. Jedne powiększają maksymalną ilość zdrowia, drugie stawiają na wysoki poziom tarczy, inne dają odporność na jakiś żywioł a jeszcze inne powodują ogromny wybuch w okolicy, gdy się wyczerpią. W dalszym ciągu uważam, że świetnym pomysłem twórców są różnego rodzaju granaty, w tym takie, które wysysają zdrowie ze zranionych przeciwników. Jeśli dodamy do tego mody klasowe i artefakty to jest w czym wybierać.  

Captain Scarlett? Torgue? Moxxi, a może Sir Hammerlock lub Tiny Tina?

A co z graczami, którzy nie mają jeszcze dość Pandory po zrobieniu wszystkiego w wątku głównym? Mają oni do dyspozycji cztery duże rozszerzenia, w których pierwsze skrzypce grają ci mniej eksploatowani bohaterowie z podstawki oraz jedna piratka, która zalicza debiut w serii. Gdy myślę o dodatkach do Borderlands 2, to mam tu na myśli około 35% dodatkowej zawartości w stosunku do wątku głównego. Nie są to na pewno dodatki na godzinę, tak jak w przypadku Dead Space 2. W nich jest co robić a najważniejsze w tym wszystkim jest to, że mają swój własny klimat, zupełnie inny niż historia z Handsome Jackiem w roli głównej. Nawet arena Torgue’a prezentuje się o niebo lepiej niż ta z pierwszej części i posiada świetną historię. Dla niezaznajomionych z tematem powiem tylko, że w ramach treningu przez walkami na arenie musiałem szukać ulubionych ciasteczek dla Tiny a gdy okazało się, że to nie jest jej ulubiona marka, to mała psotnica mająca nierówno pod sufitem kazała mi puścić z dymem wszystkie automaty z ciasteczkami, co zostało odebrane przez ich właściciela jako bezprawne niszczenie mienia.

Dodatki powinny być długie i takie też są w kontynuacji Borderlands. Oprócz czterech głównych jest jeszcze pięć mikrododatków, ale one nie robią już tak dużego wrażenia.

Łyżka dziegciu albo i dwie

Żeby nie cukrować za bardzo Gearboxowi, bo mogą przecież wydać Borderlands 3, które zawiedzie ich najwierniejszych fanów, postanowiłem napisać też o kilku rzeczach, które są moim zdaniem do poprawy.

Twórcy powinni poprawić matchmaking, bo za niedopuszczalny uważam fakt, że obaj z kumplem mamy internet z prędkością w okolicach 100 Mb/s i obaj mamy opóźnienia w rozgrywce uniemożliwiające nam dalszą grę. Jak twórcy chcą robić tytuł dla czterech graczy, to niech on się nie wiesza na litość boską. Grałem w tą serię na X360 oraz na PS3 i na konsoli Sony działa ona czasem po prostu fatalnie.

Niedopuszczalne jest dla mnie też to, że po wyjściu wersji GOTY Gearbox jak gdyby nigdy nic wydawał do Borderlands 2 kolejne dodatki, co nie wróży zbyt dobrze przed długo wyczekiwaną premierą trzeciej odsłony serii.

To by było na tyle. Napisałem niniejszy tekst, żeby pokazać, że nawet looter shootery potrafią mieć coś w sobie i to w tym kierunku powinien iść rozwój tego gatunku gier a nie w kierunku ściemnionych trailerów z E3 The Division i Destiny albo takich bezpłciowych gier jak Anthem, o których sami recenzenci piszą, że ich nienawidzą a najwięksi fani BioWare’u nie chcą mieć z nim nic wspólnego. Ten gatunek ma spory potencjał, ale potrzeba ludzi z odpowiednią wizją, żeby przekształcić ją w coś, co sprawia frajdę podczas gry a nie w jakiś monotonny koszmar bez żadnego składu i ładu. To gracze mają być zadowoleni z gry a nie udziałowcy, którzy wtrącają się w jej proces produkcyjny a potem wychodzą jakieś niedorobione wydmuszki.

squaresofter
15 marca 2019 - 15:24