Cienie Nowego Orleanu - czarna magia i krwawe zbrodnie - Froszti - 9 kwietnia 2019

Cienie Nowego Orleanu - czarna magia i krwawe zbrodnie

Mroczne, brudne i pełne przemocy uliczki Nowego Orleanu. Doświadczony gliniarz, którego od lat męczy pewna nierozwiązana sprawa. Kultyści i czarna magia, mająca na celu obudzenie prastarego bóstwa, które nigdy nie powinno zostać wyrwane ze swojego wiecznego letargu. „Cienie Nowego Orleanu” to coś dla miłośników ciężkich, ociekających przemocą kryminałów, z domieszką grozy.

Nowy Orlean lata 20-te minionego wieku. Miasto pełne kontrastów, z jednej strony metropolia z chęcią odwiedzana przez turystów i wielbicieli jazzu. Z drugiej mroczny i pełny przemocy byt, w którym segregacja rasowa jest na porządku dziennym a prohibicja to tylko puste i nieprzestrzegane specjalnie prawo.  Mroczne zaułki skrywają przed okiem skorumpowanych stróżów prawa, swoje prawdziwe oblicze. Tylko nieliczni są, w stanie poruszać się i należycie działać w tym miejskim bagnie. Jednym z nich jest doświadczony zarówno wiekowo,  jak i życiowo, komisarz J.R Legrasse. Facet mający poważne problemy z kontrolowaniem swojej agresji i niestroniący od mocniejszych trunków. W jego głowie wiąż, kotłują się wspomnienia brutalnej wojny oraz jednej nie do końca rozwiązanej sprawy sprzed lat, o której stara się za wszelką cenę zapomnieć. Wszystko jednak zmienia się podczas z pozoru rutynowej akcji policyjnej, podczas której odnalezione zostają zwłoki młodej  zamordowanej kobiety. Ofiara przed śmiercią była brutalnie torturowana, a to co sprawca/sprawcy z nią zrobili przed jej końcem, jest dalekiego od wszelakich norm człowieczeństwa. Komisarz już kiedyś widział podobną zbrodnię, wiele lat wcześniej jako jeszcze młody stróż prawa brał udział rozbiciu kultu zajmującego się czarną magią – voodoo. Wszystko, co starał się ukryć w odmętach niepamięci, powróciło w jednej chwilo do niego ze zdwojoną siłą, niczym nieprzyjemny duszący zapach Nowo Orleańskich bagien. Demony przeszłości nie dadzą mu spokojnie funkcjonować, jeśli tym razem ostatecznie nie doprowadzi tej sprawy do samego końca, pozbywając się ze swojego miasta sprawców odpowiedzialnych za to bestialstwo. Nie wie on jednak, że czeka go wyzwanie, które może okazać się bardziej niebezpieczne i mroczne niż wszystkie jego dotychczasowe doświadczenia, nawet te wojenne.    

Książka jako przedstawiciel gatunku kryminału trzyma się utartych i sprawdzonych schematów, znanych z dziesiątek innych dzieł. Co oczywiście dla niektórych może być zbyt mało odtwórcze dla innych zaś zachęcające do sięgnięcia właśnie po tę pozycję. Doświadczony gliniarz z problemami emocjonalnymi, odwiedzający lokalnych przedstawicieli świata przestępczego w poszukiwaniu nowych tropów a wolne chwili spędzający w poszukiwaniu dna butelki. Jak przystało takiego protagonistę, wyznaje on własny kodeks moralny i dąży wszelkimi możliwymi środkami do odnalezienia sprawców i wymierzeniu im należytej kary, często samemu posuwając się do bezmyślnej przemocy. W tym miejscu należy wspomnieć, że autor w dość obrazowy i szczegółowy sposób starał się opisać właśnie takie momenty, kiedy to na drodze komisarza stawał przeciwnik, z którego należało wyciągnąć kilka przydatnych informacji lub po prostu stał on na drodze do prawdy. Walka, w której pięści stawały się głównym orężem, nie ma tutaj nic wspólnego z dżentelmeńską potyczką. Wręcz przeciwnie brudne zagrywki, rodem z portowych slumsów,  kastety, wykorzystywanie wszelkich słabości przeciwnika, są tutaj na porządku dziennym i doskonale wpasowują się w klimat książki. Opisy te czyta się naprawdę dobrze, chociaż wszystko powinno być jednak serwowane z umiarem. Jeden, dwa nawet trzy opisy obijania facjaty oponentowi są jak najbardziej wskazane, ale przy większej ilości człowiek zaczyna odnosić wrażenie, że jest to swoistego rodzaju wypełniacz, mający na celu wydłużenie lektury. Zresztą ten sam zabieg można wyczuć w niektórych zbyt mocno „przegadanych” rozdziałach, które nie wnosiły nic specjalnego do samej fabuły, a tylko niepotrzebnie zwalniały tępo całej książki. Na całe szczęście stanowią one tylko mały procent całego dzieła i są do zaakceptowania.

Zdecydowanie jednak najmocniejszą stroną książki jest jej klimat i przynależność do segmentu powieści grozy. Świetnie opisane mroczne zakamarki Nowego Orleanu i równie doskonale przedstawiony kolory tego miasta. Wyraźnie widać, że autor poświęcił długie godziny, aby poznać opisywaną metropolię. Mroczne i brudne zaułki. Knajpy, w których nikt nie przejmuje się zakazem sprzedaży alkoholu a w których łatwiej o zakończenie swojego żywota niż o szklaneczkę naprawdę dobrej whisky. Klimatyczne lokale i sklepy przyciągające w dzień uwagę turystów swoim wystrojem i magicznym klimatem, które po zapadnięciu zmroku zmieniają się w prawdziwe przybytki czarnej magii. Obok świetnie opisanych lokacji na wyróżnienia zasługuje również zaserwowany przez autora klimat grozy. Ciężka atmosfera powieści wyczuwalna jest od pierwszej do ostatniej kartki a niektóre naturalistycznie opisane zbrodnie, mogą powodować u czytelnika dreszcze na plecach. Oczywiście ten element jest podany czytelnikowi z umiarem, żeby nie wywoływać niepotrzebnie uczucia obrzydzenia i wstrętu. W tym aspekcie autor naprawdę wykonał kawał solidnej pracy, dozując wszystkie elementy w odpowiedniej ilości.  Czy sprawia to, że po książkę powinni sięgnąć miłośnicy twórczości Lovecrafta? Odpowiedź w tym przypadku nie będzie jednoznaczna. Na pewno wyraźnie można wyczuć, że autor Maciej Lewandowski jest wielkim fanem dzieł wspomnianego pisarza. Mroczny klimat voodoo, zapożyczenia fabularne (chociażby wątek prastarego Cthulhu) – wszystko to jest tutaj zauważane, ale… No właśnie zawsze jest jakieś „ale” – dla znacznej grupy wiernych fanów dzieł Howarda Phillipsa Lovecraft’a, to wciąż będzie za mało. Będą oni odbierać „Cienie Nowego Orleanu” jako dobrze napisany kryminał z elementami grozy, ale nic ponadto. Będą mieć oni w tym dużo racji bo, to właśnie w głównej mierze miłośnicy dobrych kryminałów docenią dzieło Macieja Lewandowskiego, chociaż Ci czytelnicy na półkach których stoją głównie powieści grozy, również mogą sięgnąć po tytuł w momencie, kiedy nie ma pod ręką czegoś jeszcze bardziej przerażającego.

Podsumowując: książka jest godna polecenia każdemu, kto lubi sięgać po beletrystykę kryminalną, w której niestraszne mu są naturalistycznie opisane szczegóły brutalnych zbrodni. Który nie stroni również od powieści przesiąkniętych mrocznym klimatem, w których rzeczywistość miesza się z fikcją, umiejący jednocześnie przymknąć oko na pewne utarte schematy i uproszczenia.

Za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego dziękuję Wydawnictwu Uroboros.


Ciekawostki:

 

- Religia Voodoo może być o wiele starsza, niż początkowo sądzono. Pierwsze wzmianki o stosowaniu rytuałów pochodzi z okresu wczesnej Babilonii.

- Na przestrzeni lat najbardziej rozpowszechnioną wersją Voodoo jest ta z Haiti, gdzie od lat jest religią narodową.

- Powszechnie kojarzone z tą religią laleczki, są tak naprawdę zapożyczonym elementem z afrykańskiej religii Hoodoo i tam były początkowo stosowane jako talizmany i obiekty, na które przenoszono własne choroby.

- Początkowo religia ta była praktykowana w małych grupach i miała na celu tylko proszenie duchów o pomyślność. Eskalacja w bardziej mroczną formę włącznie z elementami składania ofiar nastąpiła w okolicach XVIII wieku.

- Właśnie w XVIII wieku voodoo przeniosło się do Luizjany i Nowego Orleanu wraz z afrykańskimi i kreolskimi niewolnikami.

- Magia Voodoo ma wiele wspólnych cech z magią stosowana ponoć przez „wiedźmy” na starym kontynencie. Ostatni przypadek stracenia kobiety oskarżonej o czarną magię i ożywianie zmarłych w Polsce miał miejsce na samym początku XVIII wieku.

- Niemcy w czasie trwania II Wojny Światowej, byli tak zafascynowani magią voodoo, że ściągali oni specjalnym kapłanów do odprawiania rytuałów, w których niestety składano ofiary z ludzi. Ponoć w takich obrzędach brała udział najwyższa władza, cześć z nich była odprawiana na terenie naszego kraju. (Według niepotwierdzonych plotek początkiem 1941 na Wawel został sprowadzony z Afryki kapłan Voodoo).

- Nieprzerwanie od dziesięcioleci Nowy Orlean jest miejscem, w którym występuje największy odsetek zabójstw mających podłoże religijne/okultystyczne.

Froszti
9 kwietnia 2019 - 13:03