Recenzja gry ECHO - sama przeciwko sobie - fsm - 10 kwietnia 2019

Recenzja gry ECHO - sama przeciwko sobie

fsm ocenia: ECHO
85

Ach, indyki. Z biegiem lat coraz bardziej doceniam pracę małych, niezależnych studiów deweloperskich i chętniej interesuję się efektem końcowych ich starań. Czasami dzieje się to w sposób przypadkowy. O duńskiej ekipie zwącej się Ultra Ultra nie słyszałem, więc ich debiut w postaci gry ECHO (premiera była we wrześniu 2017 roku) przeszedł mi koło nosa. Przypadkowe kliknięcie na obrazek na stronie z promocjami ujawnił tytuł na tyle interesujący, że dałem mu szansę. I bardzo się z tego cieszę, co zresztą jednoznacznie odzwierciedla wystawiona ocena.

ECHO to trzecioosobowa skradanka utrzymana w klimacie filozoficznego sci-fi. Sterowana pzez gracza młoda kobieta, En, trafia na dziwną planetę, której całą powierzchnię zajmuje niezwykła konstrukcja. Jej wnętrze przypomina ociekający drogimi kruszcami, polerowanymi marmurami i tłustymi zdobieniami pałac, który nie ma końca. Ona, odziana w futurystyczny kombinezon, niestrudzenie brnie w jego głąb. Najprostsze skojarzenie - oto finał Odysei kosmicznej zaklęty w formę bardzo interesującej gry.

Dzieło studia Ultra Ultra z niewielkiego budżetu i konieczności używania ciągle tych samych zasobów robi główny element rozgrywki. Wędrująca po bliźniaczych pomieszczeniach En z czasem trafia na kopie samej siebie, które nastawione są raczej agresywnie. Z czasem uczą się jej zachowań i wykorzystują to przeciwko niej. Przykład? Kopie nie potrafią ani biegać, ani strzelać, ani otwierać drzwi. Wystarczy jednak wykonać kilka tego typu czynności, a pałac je zapamięta, zresetuje rzeczywistość i nagle kopie stają się dużo bardziej niebezpieczne. Sprytne i w bezpośredni sposób wpływające na sposób przechodzenia gry - agresja jest niewskazana, szczególnie że kombinezon En do najwydajniejszych nie należy i każda akcja typu wystrzał czy odepchnięcie napastnika zużywa jedną z zaledwie kilku "kostek" energii. Te na szczęście można uzupełniać.

W ECHO gra się bardzo miło, mimo wszędobylskiej powtarzalności. Zwiedzamy, szukamy kluczy, odblokowujemy kolejne drzwi, jednocześnie unikając kontaktu z kopiami. Całość trwa jakieś godzin, z czego pierwsza to pozbawione zagrożeń interaktywne wprowadzenie do historii. Fabuła bazuje na dialogach wypowiadanych przez doskonały duet - w En wciela się Rose Leslie (Ygritte z Gry o tron), a jej pomocną sztuczną inteligencją jest Nick Boulton, który głosem czarował Senuę w grze Hellblade. Opowieść przedstawiona w ECHO intryguje tak bardzo, że enigmatyczne i pełne niedopowiedzeń zakończenie musi trochę rozczarować, ale i tak zostałem usatysfakcjonowany.

ECHO to świetna, mało znana gra, którą niniejszym chciałbym polecić wszystkim miłośnikom nieskomplikowanego skradania się, ślicznej grafiki (pałac to dzieło sztuki!), doskonałego voice-actingu i nienamacalnej, kosmicznej tajemnicy. Czuć tu za mały budżet i zbyt dużo kopiuj-wklej, ale efekt końcowy przeskoczył moje oczekiwania. Pragniecie czegoś oryginalnego? Oto takie właśnie "coś".

fsm
10 kwietnia 2019 - 14:34