Przyszła pora na recenzję drugiej części mangowej adaptacji serii Psycho-Pass. Czy podobnie jak w przypadku Inspektor Akane Tsunemori, tytuł okazje się dziełem co najmniej dobrym, zadającym kład stwierdzeniu, że mangi oparte na anime, nie są zbyt wiele warte?
Sprawa tajemniczego Makishimy została ostatecznie rozwiązana (chociaż nie tak jak każdy by tego chciał). Oddział Pierwszy Wydziały Bezpieczeństwa utracił kilkoro swoich członków i musiał przegrupować swoje siły. Do jednostki dołączyli zarówno nowi egzekutorzy, jak i młodziutka i pełna werwy pani inspektor. „System Sybilli” zarządzający utopijnym państwem, nie ma jednak ani chwili wytchnienia. Na scenie pojawia się nowy niebezpieczny wróg, który ma zamiar zniszczyć system. Tym razem przeciwnikiem inspektor Akane będzie „duch”, jednostka której nie wykrywają skanery i mająca ogromny wpływ na psycho-pass innych. Na domiar złego jednostka przeżywa swoje problemy wewnętrzne, które mogą więc wpływ na całe śledztwo.
W przeciwieństwie do wspomnianej wcześniej mangi Inspektor Akane Tsunemori (zapraszam również do przeczytania recenzji tego tytułu), tomikowe wydanie Psycho – Pass 2, pojawiło się na rynku dużo później niż anime. Niestety ma to swoje negatywne konsekwencje. Wydawanie mangi i anime w tym samym czasie ma duży sens, dzieła te wtedy mogą się uzupełniać i przenikać na wielu płaszczyznach. Im dalej odbiegamy czasowo od momentu premiery pierwowzoru, tym bardziej zatraca się sens takowej publikacji. Kilka tygodni to jeszcze wymiar czasowy możliwy do akcentacji, ale kilka miesięcy i więcej to już delikatna przesada. Emocje związane z danym tytułem wtedy już opadają a zainteresowanie papierową edycją, staje się marginalne. Tak niestety jest w przypadku recenzowanego dzieła. Załóżmy jednak, że niektórzy miłośnicy tego rodzaju popkultury, nie mieli przyjemność oglądać telewizyjnej wersji i skupiali swoją uwagę tylko na mandze.
PP2 (Psycho – Pass 2) ewoluowało z powieści łączącej w ciekawy sposób, wiele różnych gatunków w typowy psychologiczny thriller. Główny antagonista w przeciwieństwie do Makishimy jest o wiele mniej wysublimowany. Nie ma tutaj zbyt wielu momentów, które miałby wymusić na czytelniku chwilę refleksji nad jego poczynaniami (chociaż jest w nich pewna złożoność). Dużo bladziej wypadają również nowi członkowie Biura Bezpieczeństwa. Pojawia się spora liczba nowych postaci, które nie wnoszą jednak nic specjalnego do samego dzieła. Osoby znane z pierwszej części, również stanowią tutaj tylko tło dla pozostałych wydarzeń. Szkoda, że nie zdecydowano się na rozwinięcie właśnie tego obiecującego elementu historii. Przecież ich poprzednia duża sprawa miała na niektórych naprawdę ogromny wpływ i musiała zostawić ślady w ich psychice. Po części zostało to zaprezentowane jedynie w postaci inspektor Akane, która dzięki przeszłości ukształtowała swoje obecne postrzeganie świata. Fabuła od samego początku do końca trzyma określony poziom, jednak większych wzlotów, mogących pobudzić ciekawość czytelnika. Znajdziemy tutaj jedynie jeden-dwa momenty, w których scenariusz może być odrobinę zaskakujący. Odbija się to na całości historii, która wydaje się nazbyt płaska, na dodatek niektóre jej elementy są nazbyt „futurystyczne”, przez co bardzo mało realne w odbiorze. Ciekawym dodatkiem do głównego śledztwa, są za to wewnętrzne intrygi w Biurze Bezpieczeństwa. Pomysł mający potencjał, który jednak nie został odpowiednio wykorzystany i rozwinięty.
Niestety niewiele dobrego można napisać na temat warstwy artystycznej dzieła. Ilustracje Hikaru Miyoshi (Inspektor Akane Tsunemori) stały na naprawdę wysokim poziomie i można było na ich temat napisać wiele dobrego. Tutaj niestety Saru Hashino, nie sprostał powiężonemu mu zadaniu. Niektóre kadry są nazbyt sterylne inne zaś przesączone wieloma elementami, co wpływa na ich czytelność. Nierówność rysunków to jeszcze sprawa, którą jakoś idzie przeboleć, ale cieniowanie to już element, który dość mocno pogrąża artystę.
Psycho – Pass 2to solidny kawałek psychologicznego thrillera, mogący zapewnić czytelnikowi chwilę rozrywki. Jednak porównując go bezpośrednio do części pierwszej, widać wyraźny spadek jakości i zbyt mocne powielanie już sprawdzonych schematów. Tytuł warty zakupu przez każdego, kto lubuje się w mangach tego gatunku. Jednak tylko pod warunkiem, że nie miał on do czynienia wcześniej z anime. Jeśli seans telewizyjnej produkcji jest już za nim, to przed ewentualnym zakupem, lepiej dobrze się zastanowić.
Radosław Frosztęga
Za udostępnienie mangi do recenzji dziękuję wydawnictwu Waneko.