Rok 1993 był bez wątpienia wyjątkowy dla fanów uniwersum Dragon Ball, którzy otrzymali dwa bardzo dobre filmy pełnometrażowe, z Brolym i Bojackiem, a w anime mogli śledzić trzymający w napięciu turniej Cella. Wysoką formę trzeba było utrzymać, więc na 1994 rok zaplanowano premierę kinówki, w której potężny Broly powracał, szukając zemsty na Goku. Jak wypada wspomniana produkcja? Zapraszam na kolejny odcinek przeglądu. Tradycyjnie omawiam film w 11 tweetach.
UWAGA, tekst tak napakowany spoilerami, jak Broly mięśniami.
1. Broly - Second Coming jest umieszczony chronologicznie siedem lat po pierwszej bitwie potężnych Saiyan. Wiele się od tego czasu zmieniło. Goku zginął w walce z Cellem, Gohan dorósł, a Trunks zyskał kompana do dziecięcych zabaw w postaci Gotena. Z początku dowiadujemy się tylko tyle, że ciężko ranny Broly rozbił się w kapsule gdzieś w odludnym miejscu Ziemi.
3. Bohaterowie wykonują zadanie bez większych trudności, omyłkowo przyjmując, że monstrum to po prostu wielki dinozaur z okolicznych gór. Przy okazji nieświadomie wybudzają śpiącego nieopodal Broly’ego, którego problemy psychiczne tylko się pogłębiły. Wystarczy dźwięk płaczu Gotena, by wróciły najgorsze wspomnienia krzyczącego noworodka Goku i Saiyanin znowu poczuł żądzę mordu.
6. W pewnym momencie przyjaciele postanawiają wezwać Shenlonga, by uzyskać niezbędną pomoc. Trunks zostaje przynętą i umiejętnie unika wroga, a gdy nawet zostaje złapany w morderczym chwycie, wychodzi z opresji cało… obsikując go. Właśnie na taki poziom zeszli twórcy.
8. Broly - Second Coming wieloma fragmentami ociera się wręcz o parodię, choćby poprzez fakt, że tytułowy zły przez 99% produkcji powtarza tylko Kakarotto w różnym tonie. Możecie wyobrazić sobie więc, jak wypadają sceny, w których Gohan stara się z nim rozmawiać…
11. Filmowe uniwersum Dragon Balla miało wcześniej wzloty i upadki, ale tak spektakularnego spadku formy nie pamiętam. Broly - Second Coming rozczarowuje na każdym polu i zupełnie rozmija się z oczekiwaniami, które widzowie mogli mieć po pierwszym filmie z legendarnym Saiyaninem. Gościnny występ Goku, brak Piccolo i Vegety, mała liczba ciekawych wymian ciosów i praktycznie brak historii w tle składają się na obraz jednego z najgorszych dzieł z Dragon Ball w tytule. Spore rozczarowanie. 2/10.
Zapraszam na dyskusji i zachęcam do dzielenia się własnymi spostrzeżeniami w komentarzach.