Dimension W – tytuł, który jako anime nie wzbudził mojego większego zainteresowania. Kolejna specyficzna produkcja sci-fi z elementami akcji. W momencie, kiedy jednak sięgnąłem po mangowy pierwowzór, moje postrzeganie tego dzieła zupełnie się zmieniło. Historia okazuje o wiele bardziej skomplikowana i dobrze poprowadzona niż mogłoby się to wydawać na pierwszy rzut oka, a kolejne tomu pochłania się z niekłamaną przyjemnością.
W tobie piątym zaczyna się dość długi i istotny dla całej historii arc z Wyspą Wielkanocną w tle. W Daleki Wschód przybywa książę Salva, przyszły władca Afrykańskiego królestwa Isla i osoba mająca ogromną władzę nad całym czarnym lądem. Wizyta w Japonii zdecydowanie nie jest czysto kurtuazyjna czy turystyczna. Ma on swoje plany, do realizacji których będzie dążył za wszelką cenę. Jego pobyt w Japonii to tylko część zaplanowanych działań. Spotyka się on tam nie tylko z zarządem NTE, ale uruchamia ciąg wydarzeń, których skutki będą ciężkie do przewidzenia. Rzuca on najlepszych zbieraczom swoistego rodzaju wyzwanie. Najlepsi z najlepszych w swoim fachu, mają się udać wraz z nim na wspomnianą Wyspę Wielkanocną i rozwiązać jej tajemnice. Dla tego, któremu się to uda, czeka naprawdę solidna nagroda, która pozwoli na długie i wygodne życie. Miejsce, do którego mają się udać, kilka lat wcześniej było areną walk pomiędzy elitarną jednostkę Grendel a szalonym naukowcem przeprowadzającym eksperymenty na wymiarze W. W wyniku jego badań zginęło bardzo wiele osób, a wyspa stała się miejscem wiszącym pomiędzy wymiarami. Jest to również miejsce, które ma ogromne znaczenia dla przeszłości Mabuchiego oraz przyszłości Miry. Autor wprowadza tutaj wiele nowych bohaterów, spychając na pewien czas wspomnianą dwójkę na drugi plan. Każdy ze zbieraczy to zupełnie inna osobowość i inny zestaw zdolności. Każdy z nich cechuje się innym podejściem do życia, ale większość łączy jedno: chęć zysku i niechęć do współpracy z innymi, co raczej niezbyt dobrze wróży na przyszłość. Dodatkowo do akcji wkracza również tajna organizacja, która zrobi wszystko, aby tajemnica Wyspy Wielkanocnej, nigdy nie została rozwiązana. Najlepszym i najprostszym sposobem na to jest pozbycie się zleceniodawcy zadania. Wyprawa od samego początku napotyka liczne problemy i lądowania na miejscu docelowym nie jest nazbyt szczęśliwe. Szybko można się przekonać, że będzie to miejsce, z którego nie każdy wróci pełni zdrowy, a niektórzy z bohaterów pozostaną tam już na zawsze. Do gromadki żądnych pieniędzy zbieraczy, dołącza również Mira oraz Mabuchi, nimi jednak kieruje coś innego niż chęć zysku. Historia stopniowo odsłania przed czytelnikiem kolejne fakty z przeszłości Kyōmy, dając odpowiedź na wiele pytań, które do tej pory się pojawiały. Jednocześnie pojawiają się nowe zagadki związane z istnieniem Miry, która ciągle stara się odkryć powód swojego istnienia. Całkiem nieźle poprowadzona warstwa fabularna uzupełniona jest masą wartkiej akcji, która nie pozwala tutaj na odrobinę nudy. Mamy tutaj również do czynienia ze spokojniejszymi fragmentami, w których przeważają dłuższe dialogi, są one jednak doskonale przemyślanym sposobem na stonowanie całej akcji, aby po chwili mogła ona ponownie zaskoczyć czytelnika. Nie brakuje również tutaj kilku niezłych zwrotów fabularnych, które naprawdę mogą zaskoczyć i pokazują, że autor nadal ma głowę pełną dobrych pomysłów.
Arc z Wyspą Wielkanocną przemienia Dimension W, w naprawdę niezły seinen (lub shōnen – jak kto woli), pokazujący tytuł z zupełnie innej strony niż był on zaprezentowany w pierwszych tomach. Yuji Iwahara od momentu, kiedy było wiadomo, że jego manga otrzyma adaptację anime, wyraźnie skręcił w stronę bardziej widowiskowej treści. Nie oznacza to jednak spadku jakości całego dzieła, po prostu ewoluowało ono w zupełnie inną stronę, niż można było sądzić po lektorze początkowych rozdziałów. Nadal mamy tutaj do czynienia z dobrze nakreślonymi bohaterami i niezłą historią, która stopniowo odkrywa swoje mroczne tajemnice z przeszłości. Nie odczuwa się tutaj (przynajmniej jak do tej pory) spadku jakości i wyraźnie widać, że autor ma jeszcze w głowie kilka pomysłów na dalszy rozwój serii. W tomie dziesiątym kończy się to, co można było zobaczyć w telewizyjnej produkcji, więc każdy zaintrygowany tym dziełem z jeszcze większą przyjemnością sięgnie po kolejne części, aby dowiedzieć się co było dalej. Świetnym dodatkiem do mangi są jej ostatnie strony, na których autor stara się wyjaśnić pewne zawiłości fabularne oraz odkryć pewne aspekty przeszłości stworzonego świata. Mały (zaledwie 2 strony dodatek), który ma swój wymierny wpływ na ocenę całego dzieła.
Pod względem artystycznym, manga nadal trzyma dobry poziom. Specyfika historii przedstawionej w opisywanych tomach sprawia, że autor mógł pokazać swój kunszt w rysowaniu dynamicznych scen akcji, które wyglądając naprawdę dobrze. Całość jest przyjemna dla oka i nie można tutaj nigdzie zauważyć ewentualnego regresu twórczego, który mógłby dotknąć artystę. Obwoluty kolejnych tomów to nadal małe dzieła sztuki, które hipnotyzują i trudno od nich oderwać wzrok.
Będę wtórny w swoich stwierdzeniach, ale trudno się w przypadku tego dzieła nie powtarzać. Dimension W to naprawdę dobra manga (o wiele lepsza niż anime – chociaż o sprawa czysto subiektywna), która powinna zaspokoić gusta każdego miłośnika dynamicznych tytułów, w których obok akcji znajduje się również nieźle napisana warstwa fabularna.
Radosław „Froszti” Frosztęga
Za udostępnienie mangi do recenzji dziękuję wydawnictwu Waneko.