Manga Dimension W. Tomy: 11 - 15 - Froszti - 25 sierpnia 2019

Manga Dimension W. Tomy: 11 - 15

Historia wkracza w decydującą fazę, w której wszystko powinno się wyjaśnić. Autor nie boi się tym razem sięgnąć do bardziej brutalnych motywów, implementując w swoim dziele sporo widowiskowej akcji, nie zapominając jednak o wciągającej historii.

Bohaterowie powrócili z Wyspy Wielkanocnej, na której nastąpiło ostateczne rozliczenie z przeszłością niektórych postaci. Na wiele pytań znalazły się odpowiedzi, ale szybko ich miejsce zastąpiły kolejne zagadki. Zarówno Mira, jak i Kyōma nie będą jednak mieć czasu na odpoczynek. Na scenie pojawia się organizacja przestępcza zwana Syndykatem, która wypowiada jawną wojnę zarówno NTE, jak i wszystkim zbieraczom, którzy zaczynają ginąć w tajemniczych okolicznościach. Wyjaśnia się również sprawa Losera oraz jego przybranej córki Elizabeth Greenhough Smith, która jest w pewien sposób powiązana ze wspomnianą organizacją. Mabuchi, który otrzymuje zadanie dowiedzenia się czego tak naprawdę chce Drake Horton i podległy mu Syndykat, dość szybko odrywa bardzo mroczną prawdę. Okazuje się, że ogniwa i energia wymiaru W nie jest tak bezpieczna, jak mogłoby się wydawać i świat czeka zagłada. Najwyraźniej dużo wcześniej przewidział to doktor Shidou Yurizaki i w tym celu właśnie stworzył Mire. W celu uratowania planety przed zagładą wszyscy muszą zacząć ze sobą współpracować. Mira, Mabuchi oraz Ela wyruszają do Indii, gdzie może być klucz do rozwiązania całej sprawy. W tym czasie książę Salvy ze swoim bratem i wsparciem Alberta Schumanna stają do nierównej walki ze specjalną jednostką Syndykatu. Z potyczki tej zwycięsko wyjdzie tylko jedna strona, a pokonanym nie zostanie okazana żadna łaska. Na scenie pozostaje coraz mniej postaci a te, które jeszcze żyją, ciągle walczą o przetrwanie w tajemniczym wielkim labiryncie, stworzonym przez organizację przestępczą w celu trenowania swoich najlepszych jednostek. To właśnie tam dojdzie to ostatecznej bitwy, która przesądzi o losach całego świata.

Kolejne tomy mangi Dimension W, dziejące się już po tym, co można było zobaczyć w telewizyjnej adaptacji, są mocno widowiskowe. Yuji Iwahara wyraźnie skręcił z całą tworzoną historię w kierunku akcyjnego sci-fi, pełnego dynamicznych scen i nieprzewidzianych zwrotów akcji. Manga dość mocno odbiega klimatem od tego, co było na początku. Jedni będą z tego powodu zawiedzeni, inni dopiero teraz mocniej zainteresują się tym tytułem, lubując się w komiksach, w których główne skrzypce gra mocna akcja. Tej tutaj zdecydowanie nie brakuje, a autor pokusił się nawet o dodanie kilku krwawych momentów, których do tej pory w tym tytule nie mieliśmy okazji oglądać. Historia nadal trzyma swój niezły poziom, chociaż pojawiają się elementy, których miałem nadzieje tutaj nie zobaczyć. Statek kosmiczny i projekt arka mający na celu wysłanie ocalałych wybrańców na nową planetę. Fabuła zaczyna popadać w nadmierny futuryzm, a właśnie jego brak był mocną siłą napędową całej mangi. Są chwile w których ma się wrażenie, że autor dodał do swojego dzieła coś na siłę, co w danym momencie wydawało mu się „na czasie” i „cool”. Nie jest to element, który spowodowałby drastyczny spadek poziomu komiksu, ale przez jego zastosowanie Dimension W zaczyna przypominać pod pewnymi względami inne dzieła tego typu, pozbywając się swojej odmienności. Wszystko jednak jest jeszcze sprawą otwartą, jak dalej autor wyobraża sobie poprowadzenie historii. Większość wątków jest już wyjaśniona, więc można sądzić, że do końca nie pozostało wiele. Przynajmniej mam taką nadzieję, że Iwahara nie będzie specjalnie przeciągał całego wątku i zakończy swoje dzieło w najlepszym do tego momencie.

Pod względem graficznym nic się nie zmienia i jest bardzo dobrze i mile dla oka. Sceny potyczek są bardzo dobrze narysowane wyraźnie czuć w nich dynamikę starć. Pewnej poprawie ulegają również tła, które zaczynają być bardziej wyraziste, nadając kolejnym kadrą swoistej głębi.

Dimension W skręciło dość mocno w stronę akcji, pozostawiając daleko w tyle początkowy konstrukt łączenia kilku różnych gatunków w ciekawą całość. Nie mogę napisać, że manga stała się przez to zła, nadal czyta się ją bardzo przyjemnie, ale zaczyna się ona stawać coraz mniej odtwórcza. Mam nadzieje, że kolejne tomy nadal utrzymają swój niezły poziom, a cała historia stosunkowo szybko się skończy, bo jest to dla niej najlepszy moment.

Radosław „Froszti” Frosztęga


Za udostępnienie mangi do recenzji dziękuję wydawnictwu Waneko.

Froszti
25 sierpnia 2019 - 10:56