W co gracie w weekend? #314: Inside – Coś dla fanów Limbo i Abe’s Oddysee - squaresofter - 30 sierpnia 2019

W co gracie w weekend? #314: Inside – Coś dla fanów Limbo i Abe’s Oddysee

Był kiedyś taki czas, gdy na X360 oprócz kolejnych odsłon Halo, Gears of War i Forzy Motorsport pojawiały się też mniejsze produkcje. Do dziś ciepło wspominam chwile, gdy gracze zażarcie dyskutowali o takich produkcjach jak Castle Crashers, Fez, Dust: An Elysian Tail, Shadow Complex i Braid. Jedną z takich gier było także Limbo.

Przyznam się bez bicia, że ukończyłem w swoim życiu kilka zacnych platformerów. Jednak ta ostatnia produkcja była chyba pierwszą od czasu Crash Bandicoota 3, w której animacje śmierci głównego bohatera wryły mi się w pamięć. Każda śmierć Crasha sprawiała, że graczom pojawiał się uśmiech na twarzy. Natomiast w Limbo te wszystkie makabryczne pajęcze mordy, upadki z dużej wysokości, kończące się natychmiastową śmiercią, śmiertelne porażenia prądem lub odpiłowywanie głowy protagoniście szukającemu siostry były niczym wyjęte wprost z najstraszniejszych koszmarów. Nigdy wcześniej nie spotkałem się z tak posępną atmosferą w gatunku słynącym raczej z ciepłych, kolorowych gier.

Inside

Informacje

Platforma: PC

Producent: Playdead

Data wydania: 7 lipca 2016r.

Gatunek: Platformówka logiczna, przygodówka

Studio Playdead odwaliło naprawdę kawał świetnej roboty przy okazji Limbo, dlatego też, gdy tylko dowiedziałem się, że na Epic Games Store jest do pobrania kolejna gra tego studia, Inside, to nie mogłem sobie odmówić przyjemności sprawdzenia tej gry. Nie samymi grami takimi jak Yakuza 0, The Last of Us, Umineko i Final Fantasy XI wszak człowiek żyje.

Inside ma właśnie ten sam mroczny i przygnębiający klimat, który zachwycił mnie w poprzednim dziele Playdead. Próżno szukać czegoś podobnego u platformowych mistrzów z Nintendo. Gdy robisz grę z dorosłą, posępną atmosferą pełną beznadziei to nie jest to coś, z czym trafisz do każdego.

Cieszę się, że główny bohater wygląda już jak człowiek a nie jak cień, tak jak w Limbo. W Inside nie polują na nas już żadne wygłodniałe pająki, ale to wcale nie oznacza, że jesteśmy bezpieczni w świecie gry i możemy sobie pozwolić na jego beztroską eksplorację.

Od samego początku jesteśmy ścigani przez jakichś agentów specjalnych, poruszających się w  samochodach, którzy dodatkowo są wyposażeni w latarki oraz broń palną i nie wahają się spuszczać na nas psów myśliwskich, które gdy nas dopadną, to rozszarpują nasze biedne ciało na strzępy. Gdy zobaczyłem pierwszy raz scenę, w której jestem zagryzany na śmierć od razu wiedziałem, że mam do czynienia z produkcją, za którą odpowiadają autorzy Limbo.

Inside nic nam nie mówi o swojej fabule, ale ciężko nie domyślić się, że wcielamy się w nim w uciekiniera z fabryki, w której produkuje się na potęgę bezmyślne zombie, które podskakują lub obracają się na każde skinienie ich pana a jeśli tego nie robią są od razu zabijane przez urządzenia obserwacyjne.

Akcja gry dzieje się na otwartych terenach, skąpanych w strugach deszczu, ale trafimy także do wspomnianych wyżej fabryk. Niektóre z nich są nawet zalane wodą, więc bez pływania i batyskafu się nie obejdzie.

Jednak chyba najlepszym pomysłem podnoszącym poziom trudności łamigłówek występujących w tym ponurym platformerze jest hełm pozwalający nam na uzyskanie bezpośredniej kontroli nad wspomnianymi wcześniej posłusznymi jednostkami. Jeśli kiedykolwiek graliście w przygody Abe’a to poczujecie się w tu jak w domu.

Opisywanej produkcji nie ukończymy na własną rękę. Współpraca okaże się głównym składnikiem niezbędnym do rozwikłania wielu zagadek. Nasi pomocnicy mogą stanąć za nas na różnych platformach, otwierać ciężkie bramy lub przesunąć w kilka osób wagon, który nie ruszyłby się nawet o milimetr pod naporem siły jednego śmiałka. W niektórych segmentach musimy użyć hełmu kontroli tylko po to, by kierowany przez nas pomagier dotarł do kolejnego takiego hełmu i przejął kontrolę nad kimś innym.

I tak mniej więcej to wygląda w tej grze. Niektórych zagadek trzeba też nauczyć się na pamięć, bo przesunięcie jakiejś wajchy może otworzyć drzwi, z których wytoczą się na nas ogromne beczki, które zabiją nas w ułamku sekundy. Do takiego trollowania ze strony twórców jestem już jednak przyzwyczajony po Limbo, więc mogę tylko skwitować śmiechem takie akcje.

Inside ma też kilka fragmentów skradankowych, kiedy musimy schować się przed źródłem światła, bo w przeciwnym wypadku zostaniemy rozstrzelani na miejscu.

Psy są strasznym utrapieniem i zabijają nas, gdy tylko nas dopadną, ale na szczęście to tylko zwierzęta, więc jeśli przykładowo wskoczymy do wody lub wejdziemy na wysoką siatkę i przejdziemy na drugą stronę, to zapewnimy sobie chwilowe bezpieczeństwo.

Nie tylko groza niektórych sytuacji robi na mnie wielkie wrażenie w tym niepozornym platformerze logicznym. Bardzo ważnym jego elementem jest też fizyka. Jeśli spadniemy z dużej wysokości to natychmiast pożegnamy się z życiem. Piszę o tym, bo w innych grach tego typu jesteśmy niczym bogowie, na których grawitacja nie ma żadnego negatywnego wpływu. W większości platformówek zginiemy wpadając tylko w jakąś przepaść. Natomiast tutaj musimy wziąć pod uwagę również ten element. Inside jest nie tylko bardzo ciemną grą, ale również realistyczną pod względem skoków, co wyróżnia ją zdecydowanie na tle innych przedstawicie gatunku, który reprezentuje.

Limbo było tytułem niemal bez muzyki, dlatego należy pochwalić to, że w kolejnym dziele jego autorów zdarzają się sceny, w których muzyka świetnie potęguje klimat wyobcowania głównego bohatera.

Żeby zbytnio nie przedłużać napiszę jeszcze tylko na koniec, że Limbo jest jedną z moich ulubionych mniejszych gier ubiegłej generacji i wszystko wskazuje na to, że z Inside będzie podobnie. Nigdy nie ukrywałem swojej fascynacji dobrymi platformerami, dlatego nawet czasem ja muszę trochę zwolnić tempo ogrywanych gier i sięgnąć po coś mniejszego.

Nie każdy platformer musi polegać na uratowaniu księżniczki. Czasem na końcu naszej drogi spotka nas nicość, przygnębienie i wyrzuty sumienia wynikające z tego, że nie udało nam się odwdzięczyć osobom, które nam pomogły.  

Dajcie znać w co gracie tym razem. Sezon ogórkowy za nami i powoli na rynku zaczynają się wysypywać kolejne świetne produkcje jak chociażby Astral Chain i Control. Może ktoś z Was właśnie je ogrywa i chciałby się tym podzielić z innymi graczami a może dalej ciągnie Was do klasyków, bez których nie możecie żyć? Cokolwiek by to nie było, z chęcią o tym przeczytam. Życzę wszystkim udanego weekendu, oczywiście nie tylko przy grach.    

squaresofter
30 sierpnia 2019 - 17:33