Recenzja mangi Ratownik. - Froszti - 30 sierpnia 2019

Recenzja mangi Ratownik.

Jeżeli na okładce mangi widnieje nazwisko Jirō Taniguchi wiadomo już, że można spodziewać się naprawdę solidnego dzieła. Nie inaczej jest w przypadku Ratownika, powieści graficznej, która w umiejętny sposób łączy elementy dramatu i mrocznego kryminału.

Shiga wiedzie spokojne życie, opiekując się górskim schroniskiem, które jest dla niego prawdziwą ostoją, pozwalającą zapomnieć o przeszłości. Sytuacja mocno się komplikuje w momencie, kiedy dowiaduje się, że córka jego zmarłego przyjaciela nie wróciła do domu. Dziewczyna zaginęła, więc nie waha się on ani momentu, aby podrzucić góry i wyruszyć do wielkiego miasta na jej poszukiwanie. Tym bardziej że jej zmarły ojciec powierzył mu opiekę nad swoją żoną i córką. Policja w tej sprawie nie wiele robi, więc nie ma on wyjścia jak rozpocząć poszukiwania na własną rękę. Tokio okazuje się jednak o wiele bardziej niebezpieczne niż najwyższe góry, a cała sprawa komplikuje się dania na dzień. Shiga nie tylko będzie musiał odnaleźć nastolatkę, odkrywając stopniowo smutną i przerażającą prawdę o niej, ale również zmierzyć się z demonami swojej przeszłości.

Komiks ten to naprawdę bardzo dobrze napisany kryminał, w którym jednak zamiast strzelanin, pościgów czy szybkiej akcji, bardzo dużą rolę ogrywają rozmowy, napotkani ludzie oraz mroki metropolii. Wyraźnie widać, że autor ma spore doświadczenie w kreowaniu pozycji przesiąkniętych klasycznym klimatem Noir. Oczywiście wykorzystuje ona wspomnianą stylistykę w sposób dość plastyczny, wybierając z niej tylko to, co najlepiej będzie pasować do jego dzieła. Najbardziej wyczuwalne jest to w postaci głównego bohatera, który jest żywcem wyjęty z tego rodzaju tytułów. Twardy i charakterny mężczyzna, zmagający się ze swoją przeszłością, ale ciągle idący do przodu pomimo piętrzących się przed nim przeszkód. Osoba, która dąży do wyznaczonego sobie celu, niezależnie od tego, jakie będą tego konsekwencje. Niektóre kadry komiksu są dość wyraźnym odzwierciedleniem takich dzieł jak „Pijany anioł”, „Zbłąkany pies” czy prawdziwej klasyki jak „Chinatown”.

Jak to bywa w przypadku dzieł Taniguchiego, wierzchnia warstwa fabularna skrywa o wiele bardziej skomplikowane tematy, których autor nie boi się poruszyć. Tutaj mamy do czynienia z mocnym kontrastem pomiędzy światem dorosłych a nastolatków. Rodzice skupiający się na swoich karierach i zarabianiu pieniędzy, oddalający się od swoich potomków i kompletnie nierozumiejący ich obecnego świata. Nastolatki pozostawione same sobie, odczuwające presję rówieśniczą, szukającego sposobie na „zabawę”, często decydują się na krok, który będzie miał wymierny wpływ na całe ich późniejsze życie. W przypadku Ratownika mowa nie o alkoholu czy narkotykach, ale o prostytucji nieletnich. Młode dziewczyny skuszone „łatwą” forsą decydują się na sprzedawanie własnego ciała, aby móc zaimponować innym nowym modnym ciuchem, nowym telefonem czy innym drogim gadżetem. Zresztą nie zawsze decyduje o tym kwestia finansowa, często zdarza się, że decydują się na to dziewczyny, którym niczego nie brakuje.

Zarówno Shiga, jak i matka zaginionej, stopniowo zagłębiają się w mroczny świat nastolatków, odkrywając prawdę o dziewczynie. Jej rodzicielka szybko uświadamia sobie, że tak naprawdę nic nie wiedziała o swojej córce i poczuwa się do winy. Najważniejsze dla niej jest jednak odnalezienie dziecka, a o wszystkim innym będzie myśleć później. Trauma jaką przeżywa, odkrywając prawdę o swoim dziecku, jest przykryta mityczną miłością. Jest w stanie wybaczyć jej wszystko, aby tylko wróciła ona bezpiecznie do domu, tylko to się dla niej liczy.

Autor nie boi się tutaj poruszyć bardzo trudnego tematu, którym jest sex nieletnich. Na dodatek taki, który w wielu krajach może być uznany za pedofilię, przecież chodzi o sex dorosłych facetów z gimnazjalistkami (13-15 lat). Pokazuje on swoistego rodzaju mur i zmowę milczenia, kiedy wiadomo już, że w całą sprawę zamieszany jest ktoś wysoko postawiony z pokaźnym zasobem pieniędzy. Jirō w dość nieoczywisty sposób stara się pokazać, że światem rządzą pieniądze i dość często ich właściciele mogą pozwalać sobie na wiele więcej i bywają bezkarni.

Komiks pod względem graficznym to małe dzieło sztuki, zresztą jak wszystkie dzieła Taniguchiego, które miałem do tej pory przyjemność czytać. Rysunki są dalekie od typowej mangowej kreski, prezentując poziom komiksów ze starego kontynentu. Taka forma artystyczna doskonale sprawdzi się w przypadku osób, które do tej pory niezbyt były przekonane do japońskiego komiksu.

Rodzie wydanie prezentuje się znakomicie: dobre tłumaczenie (przynajmniej ja nie wyłapałem żadnych wpadek językowych) oraz świetnej jakości papier kredowy. Biorąc pod uwagę jakość wydania oraz objętość mangi, obecna cena wydaje się mocno atrakcyjna, nawet jeśli weźmiemy pod uwagę to, że tytuł ma już kilka lak na karku.

Ratownik to dzieło rewelacyjne pokazujące naprawdę trudną tematykę w dość przystępnej kryminalnej formie. Komiks, który powinien zaspokoić bardziej wyszukane gusta dojrzałych czytelników, którzy szukają dobrze napisanej historii. Oczywiście dla miłośników twórczości Jirō jest to pozycja obowiązkowa, ale ci już pewnie dawno mają ją w swoich domowych biblioteczkach.

Radosław „Froszti” Frosztęga



Za udostępnienie mangi do recenzji dziękuję wydawnictwu Hanami.

Froszti
30 sierpnia 2019 - 11:04