Potężny, brutalny, owładnięty żądzą zemsty – Broly to idealny przeciwnik dla grupy herosów z uniwersum Dragon Ball Z. Nie dziwi więc specjalnie, że po swoim debiucie w kinówce z 1993 roku, powrócił. W poprzednim odcinku cyklu ponarzekałem na zmarnowany potencjał jego drugiego występu. Teraz biorę się za trzeci, wydany parę miesięcy później, w 1994 roku. Oto moja analiza Dragon Ball Z: Bio-Broly w tradycyjnej formie 10 tweetów.
Uwaga, spoilery duże i brzydkie, jak zmutowany Broly.
2. W pierwszych scenach poznajemy głównych bohaterów produkcji. Obsada jest, łagodnie mówiąc, zaskakująca, bo obok wspomnianego Herculesa pierwsze skrzypce grają Son Goten, Trunks i C18, a epizodycznie pojawia się także Krilan. Wszyscym którzy liczą na występ Goku, Vegety, Piccolo czy Gohana, zakończą seans mocno rozczarowani.
4. Postawiony pod ścianą gospodarz decyduje się wyciągnąć asa z rękawa. Wychodzi na jaw, że szaman z poprzedniego filmu dostarczył mu resztki krwi zgładzonego Broly’ego, z których naukowcy odtworzyli potężnego Super Saiyanina.
6. Kolejne kilkanaście minut filmu upływa na potyczce Broly’ego z duetem Goten-Trunks, który wykorzystując szybkość i spryt, dzielnie stawia czoła bestii. Starcie jest wyrównane, ale choreografią trudno się zachwycać. Niewiele jest efektownych wymian ciosów, nie czuć specjalnie siły ataków. Autorzy też mają wyraźny problem z obraniem jednego konkretnego kierunku dla swojej produkcji – co i rusz atmosferę terroru psują wątki humorystyczne.
8. Na moment na pole walki wkracza przybyły na ratunek ukochanej Krilan, ale niestety nie odgrywa większej roli w starciu z Brolym. Trzeba jednak oddać, że próbuje, o czym świadczy choćby idealnie wymierzony w kark potwora kienzan. Tym razem nie jest więc chłopcem do bicia i wątkiem czysto humorystycznym.
10. Jak oceniam Bio-Broly'ego? To typowy średniak, który wielu fanów uniwersum DBZ może spokojnie potraktować jako ciekawostkę lub całkowicie pominąć. Brak najważniejszych postaci z serii, a tym samym najsilniejszych ziemskich wojowników, dobrze wskazuje, że to poboczna historia, która nie ma wielkich aspiracji. Niewiele tu efektowności, fabuła jest przewidywalna, oprawie też brakuje zapadających w pamięć momentów. Dla mnie to takie 4/10.
A Wy jak oceniacie Bio-Broly'ego? Podzielcie się spostrzeżeniami w komentarzach!