Recenzja książki: Dragon Age. Powołanie - Froszti - 28 października 2019

Recenzja książki: Dragon Age. Powołanie

Mroczne, duszne i ciasne podziemia, grupka śmiałków, która wyrusza z niebezpieczną misją i wszechobecna zaraza pochłaniające kolejne skalne korytarze oraz ludzi, którzy coraz bardziej zbliżają się do jej źródła. Kolejna książka scenarzysty gry Dragon Age, która ma zainteresować nie tylko fanów gry, ale również miłośników powieści fantasy. Czy tak jest?

Maric, który po długich i krwawych bojach objął tron Fereldenu, starał się za wszelką cenę stać się prawdziwym sprawiedliwym władcą, który dba o swój kraj. Wszystko załamało się, kiedy jego żona i matka jego dziecka, umarła w wyniku ciężkiej choroby. Od tego momentu stał się on wydmuszką samego siebie, człowiekiem, który wykonuje swoje obowiązki, ale kompletnie nic go nie cieszy i nie interesuje. Zmiana w nim samym zachodzi w momencie, kiedy to jego pałacu przybywają Szarzy Strażnicy. Legendarni wojownicy mający chronić świat przed plagą, którzy przed laty zostali wygnani z tych ziem. Ich wizyta zdecydowanie nie jest kurtuazyjna, przynoszą oni mroczne i przerażające wieści, które szybko przypominają królowi o starej przepowiedni. Grupka Strażników pod dowództwem Geneviev musi wyruszyć na mroczne i niebezpieczne Głęboki Ścieżki, aby odnaleźć jednego ze swoich towarzyszy. Nie mogą oni dopuścić, aby dostał się on w ręce znienawidzonego odwiecznego wroga i zdradził im ich tajemnice, które mogą doprowadzić do nowej Plagi i zagłady świata. Potrzebują oni jednak przewodnika kogoś, kto miał okazję przemierzać podziemny świat. Nikt z Szarych Strażników nie spodziewał się, że ich przewodnikiem stanie się sam król Maric, który zrobi wszystko, aby ochronić swoje ziemie. Teraz czeka ich nie tylko niebezpieczne starcie z mrocznymi pomiotami, ale również zrobienie wszystkiego, co w ich mocy, aby władca Fereldenu powrócił na powierzchnię cały i zdrowy.

Kontynuacja Dragon Age: Utracony Tron przybiera charakter o wiele bardziej kameralnej powieści fantasy. Dotyczy to zarówno lokacji, jak i ilości bohaterów, z którymi będzie miał tutaj do czynienia czytelnik. Autor nadal powiela niektóre schematy pojawiające się w pierwszej części serii, ale tym razem stara się je odrobinę bardziej rozwinąć i wyeliminować błędy, które pojawiały się w jego poprzedniej książce. Jedną z mocniej widocznych zmian są dialogi pomiędzy bohaterami. Są one o wiele bardziej rozbudowane i wnoszą coś więcej do samej fabuły, jak i dają ogólny obraz przeszłości bohaterów i zależności, jakie zachodzą pomiędzy nimi. Tym razem nie stanowią one tylko dodatku, który stawałby się tylko zbędnym wypełniaczem stron. Niestety podobnie jak we wcześniejszym dziele autor dość marginalnie traktuje wszelkie opisy, szczególnie te związane z miejscem akcji. Rozumiem, że ciemne i niegościnne podziemia to mało wdzięczny element do rozbudowanych opisów, ale jest kilka fragmentów, w których aż prosi się o bardziej rozbudowane szczegóły tego, co widzą bohaterowie, szczególnie jeśli mowa o rzemiośle krasnoludów. Jest równie skąpo, jeśli chodzi o wizualne aspekty samych postaci, tutaj czytelnik musi zadowolić się szczątkowymi informacjami i bardziej liczyć na swoją wyobraźnię.

Kolejnym plusem książki, jest umiejętne pokazanie rozwoju psychiki postaci. Każde kolejne wydarzenie, każda kolejna walka, scala coraz bardziej grupę i przybliża ich do siebie, nawet jeśli początkowo byli do siebie mocno niechętni. Bardzo dobrze pokazana jest również degeneracja Szarych Strażników, którzy im głębiej schodzą na Głęboki Ścieżki i bliżej są splugawionych pomiotów, tym bardziej się zmieniają zarówno psychicznie, jak i fizycznie. Doskonale zdają sobie oni sprawę z tego, że przebywanie w takim środowisku będzie miało na nich zgubny wpływ. Najlepiej postęp zarazy widać w postaci Geneviev, która tak mocno zafiksowana jest na swojej misji, że nie zwraca uwagi na nic innego i jest gotowa poświęcić wszystko, nawet swoich towarzyszy.

Jeśli chodzi o samą akcję książki, jest ona dość mocno stopniowana przez autora. Mniejsze lub większe potyczki są krótkie, ale dość intensywne, przerywane dłuższymi spokojniejszymi fragmentami, w których istotne role ogrywają dialogi. Fabularnie jest dobrze, historia jest na tyle ciekawa, że potrafi zainteresować czytelnika i zachęcić do go pochłaniania kolejnych rozdziałów. Niestety, ale pojawiają się również momenty, w których historia staje się odrobinę nazbyt chaotyczna albo zbyt przewidywalna.

Dragon Age: Powołanie to książka, którą bardzo trudno określić mianem dobrej lub złej. Ma ona swoje lepsze i gorsze momenty, ale na pewno uległa pewnej pozytywnej ewolucji w stosunku do części pierwszej. Mamy tutaj do czynienia z dziełem, które może stanowić dobre uzupełnienie świat gry i dedykowanym głównie miłośnikom cyfrowego świata fantasy. Dla całej reszty książka może wydawać się odrobinę nazbyt mdła, szczególnie jeśli ktoś lubuje się w wyrazistych i mrocznych dziełach fantasy.

Radosław Frosztęga

Froszti
28 października 2019 - 10:24