Pisarz tworzący dzieło, którego bohaterem jest inny pisarz, w obecnych czasach niby już nic nadzwyczajnego, przecież podobna tematyka była poruszana już wielokrotnie. Jeżeli jednak weźmiemy pod uwagę, że autorem książki jest poczytny rodzimy artysta a główny bohater jego książki to czterdziestoletni Jerzy Grobicki, wielka gwiazda Polskiej sceny książkowej, którzy z kolei napisał dzieło z postacią o takim samym nazwisku i takim samym wieku, zaczyna się przed czytelnikami kreować obraz intrygującej rekurencji.
Autor bestsellerów to książka będąca dla autora jednym wielkim eksperymentem gatunkowym. Biorąc pod uwagę jego ugruntowaną i silną pozycję na rodzimym rynku wydawniczym, mógł on sobie pozwolić na chwilę ekspresyjnej twórczości i odstąpić od dzieł przesączonych wartką akcją i sensacyjnym sznytem. Nie znając dogłębnie biografii pana Marcina Ciszewskiego, nie będą nawet starał się określić na ile książka ma wymiar autobiograficzny a na ile jest czystą fantazją twórcy. Jego miłośnicy na pewno w tej kwestii będą o wiele bardziej kompetentni i na pewno dodatkowo docenią pomysł, aby nazwiska postaci występujących w tym dziele pokrywały się z bohaterami jego innych pozycji. Twórczy recykling bohaterów to pomysł mocno intrygujący i na tyle rzadko spotykany, że trudno go nie docenić.
Jak już zostało wspomniane na samym początku, bohaterem książki jest Jerzy Grobicki – poczytny rodzimy pisarz, którzy dzięki swojej pomysłowości, ciężkiej pracy i sporemu talentowi, w wieku zaledwie czterdziestu lat, stał się milionerem. Jego codzienna rutyna to czas poświęcony na tworzenie kolejnego dzieła, marketingowe przepychanki mające na celu powiększenie stanu jego konta bankowego oraz pełne czerpanie z uroków życia. Wszystko jednak stopniowo ulega drastycznej przemianie, kiedy dowiaduje się to tętniaku w swojej głowie, który staje się dla niego początkiem końca jego dotychczasowego życia.
Pierwsza część książki to pokaz hulaszczego sposobu bycia bohatera i jego znajomych. Alkohol, kobiety, śpiew, tańce hulance, pełna swawola. Obraz Warszawskiej socjety, dla której ważnym elementem bycia, jest dobra zabawa, czasem przekraczająca prawnie dozwolone normy. Bogaci, świetnie wykształceni, obyci w towarzystwie przedstawiciele klasy wyższej, którzy doskonale wiedzą jak korzystać z uroków życia a dzięki licznym znajomościom raczej nic im nie grozi. Nawet jeśli dopuszczają się czynów, za które zwykły „szaraczek” już dawno miałby okazję poznać rodzimy system penitencjarny. W dość ogólny sposób czytelnik ma również okazję zobaczyć, jak funkcjonuje marketingowa machina dystrybucji rozrywkowych treści, do których zaliczają się również książki. Agencje Public Relations, studia filmowe, wydawcy, agenci gwiazd, adwokacki i wszelkiej maści inne trybiki wielkiej machiny, są gównie nastawione na zysk. Człowiek z głównej mierze jest dla nich tylko obiektem przynoszącym dochód i do momentu, kiedy mogą spieniężyć jego popularność, starają się wokół niego usłużnie skakać. Tak niestety skonstruowany jest świat i nic w tej kwestii raczej już nigdy się nie zmieni, chyba że na gorsze. Jerzy Grobicki doskonale potrafi odnaleźć się w takim środowisku i takie towarzystwo mu bardzo pasuje. Wie jak wykorzystać swoje wszelkie atuty, aby zainteresować drugiego człowieka, szczególnie jeśli jest to kobieta. Momentami jego dość przedmiotowe podejście do przedstawicielek płci pięknej, może razić i wzbudzać niekontrolowaną agresję ruchu feministycznego. Z drugiej jednak strony bohaterki pojawiające się w tej książce to prawie zawsze silne, niezależne i pewne siebie kobiety, które doskonale wiedzą czego chcą. Być może sytuacja jest tutaj odwrotna i to bohater jest tutaj wykorzystywany?
Każdy kolejny rozdział powieści to coraz mocniej wyraźna przemiana zachowania i postrzegania świata przez Grobickiego. Uświadamia sobie on swoją śmiertelność i zaczyna podliczać swoje dotychczasowe życie. Dość późna i mocno przyspieszona forma dorastania, pokazująca dotychczasową psychiczną niedojrzałość postaci. Zaczyna on dostrzegać swoje liczne błędy i krzywdy, jakie wyrządził ludziom, szczególnie swojej żonie i poczęci dzieciom. Dostrzega, że wszelkie jego działania miały głównie na celu jego szczęście, zaspokojeni jego potrzeb i ucieczkę od odpowiedzialności. W pewnym momencie dochodzi on do przekonania, że daleki był on ideału i jest gotów określić się licznym przekrojem inwektyw, które raczej nie występują na stronach słownika języka polskiego. Mamy tutaj również do czynienia z dość klasyczną próbą szukania odpowiedzi co będzie dalej nawet w wymiarze duchowym, co doskonale wpasowuje się stare rodzime powiedzenie „jak trwoga to do Boga”.
Książka jest napisana bardzo dobrze zarówno pod względem fabularnych, jak i technicznym, trudno tutaj znaleźć elementy, do których można byłoby się mocno przyczepić. Postacie występujące w dziele są wyraziste i dobrze nakreślone, prawie każdy element historii jest dopracowany i wkomponowany w całość w odpowiednim dla niego miejscu. Psychiczny rozwój głównego bohatera postępuje z każdym kolejnym rozdziałem, serwując czytelnikowi kolejną porcję emocji.
Można niemal napisać, że książka ma same pozytywne cechy, jednak sam nie mogę stwierdzić, że jestem nią oczarowany. Być może po prostu ni jestem targetem, do którego kierowane jest to dzieło? Brakowało mi w niej odrobiny więcej buzujących emocji, chwil w których bohater, oczekujący na ciężką operację zaczyna popadać w kompletnie skrajny depresyjny nastrój, co jest cechą bardzo ludzką. Niektóre fragmenty sprawiały, że miałem wrażenie kompletnej alienacji emocjonalnej bohatera, tak jakby wisiał on w próżni i sam do końca nie wiedział co się z nim dzieje. Chociaż może jest to tylko moje subiektywne odczycie, którego nie będzie miał nikt inny sięgający po tę pozycję. Małą łyżką dziegciu mogą być również niektóre dialogi, większość z nich jest napisana dobrze z wielkim pomysłem na siebie, jednak zdarzają się fragmenty, w których były one niepotrzebnie zbyt długie. Co ciekawe w pewnym fragmencie książki, sam bohater stwierdza, że konwersacje pomiędzy postaciami powinny być krótkie i zwięzłe, bez zbędnego wypełniania stron.
Nie jestem w stanie jednoznacznie zakwalifikować książki do jednego określonego gatunku literackiego. Mamy tutaj do czynienia z czymś z łączącym cechy literatury obyczajowej i dramatu z nutką romansu i szczyptą autobiograficznego klimatu. Brak jednoznacznej przynależności gatunkowej sprawia, że trudno też określić grupę docelową, do której kierowana jest ta pozycja. Na pewno ni jest to książka dla miłośników wartkiej akcji, do której przyzwyczaiły nas inne dzieła Marcina Ciszewskiego. O wiele bardziej ukontentowani lekturą powinni być miłośnicy pozycji o życiu, wewnętrznych przemianach i dramatach, które mogą dokonać każdego, niezależnie od jego pozycji społecznej i materialnej. Autor bestsellerów to książka wmuszająca na czytelniku chwilę refleksji, po którą powinni sięgnąć szczególnie miłośnicy twórczości autora, aby przekonać się, czy taka nowa i inna forma twórcza, przypadnie im do gustu. Jest to również doskonała okazja dla wydawnictwa Warbook, które zasłynęło na naszym rynku ze świetnych pozycji militarnych, aby dotrzeć do zupełnie nowej, szerszej grupy odbiorców.
Radosław Frosztęga
Za udostępnienie książki do recenzji dziękuję wydawnictwu Warbook.