Recenzja: Wonder Woman. Zwiastunka wojny - Leigh Bardugo - Froszti - 2 lutego 2020

Recenzja: Wonder Woman. Zwiastunka wojny - Leigh Bardugo

Rodzimy czytelnik będący fanem twórczości DC Comics, musiał swoje odczekać, zanim na naszym rynku pojawiły się książki z serii DC Icons. Na pierwszy ogień postanowiono u nas skupić się na piękniejszej części panteonu superbohaterów. Obok tytułu poświęconego Catwoman pojawiła się również książka Wonder Woman - Zwiastunka wojny. Pozycja, która pokazuje początki wielkiej wojowniczki, której przygoda dopiero się zaczyna.

Diana to jeszcze nastolatka, która ciągle próbuje udowodnić swoim siostrom i matce, że będzie z niej kiedyś wspaniała wojowniczka. Wszystko w jej życiu się zmienia, kiedy podczas trwania cyklicznego wyścigu, ratuje ona z objęć śmierci Alię, której statek tonął u wybrzeży wyspy w wyniku tajemniczej eksplozji. Jej decyzja była mocno impulsywna, doskonale wiedziała, że łamie surowe zasady zakazujące ściągania na wyspę obcych, nie mogła się jednak powstrzymać. Jakby tego było mało, miejsce jej zamieszkania zaczynają niedługo po tym dosięgać dziwne i niebezpieczne wydarzenia. Okazuje się, że ma to związek z uratowaną dziewczyną, która jest nikim innym jak tytułową zwiastunką wojny. Osobą, która jeśli tylko przeżyje odpowiednio długo, doprowadzi do globalnego konfliktu, który pochłonie miliony ofiar. Istnieje jednak malutka szansa na uratowanie świata i zachowanie nastolatki przy życiu. W tym celu Diana musi jednak w tajemnicy opuścić swoją ojczyznę i wyruszyć w niebezpieczną podróż do pradawnego źródła, w którym nosicielka klątwy będzie mogła przerwać swoje przeznaczenie.

Jeżeli połączymy dość popularne uniwersum z umiejętnościami znanej i lubianej pisarki, bez większego problemu powinniśmy otrzymać bestseller sprzedażowy. Tak przynajmniej głosi teoria, która i tak zostanie zweryfikowana przez rzeczywistość.

Leigh Bardugo postanawia sięgnąć do okresu, kiedy to Diana jako nastolatka miała jeszcze przed sobą daleką drogę do tego, aby stać się prawdziwą Wonder Woman. Była ona dopiero na początku swojej wielkiej podróży, która stopniowo zaczęła przemieniać ją w niezwyciężoną najpotężniejszą z Amazonek. Pomysł na swój sposób ciekawy i posiadający spory potencjał rozwojowy na ewentualne kolejne części serii. Od samego początku mamy tutaj do czynienia z mocno opisowym dziełem literackim, w bardzo dosłownym tego słowa znaczeniu. Autorka postanawia zaserwować czytelnikowi naprawdę rozbudowane opisy zarówno bohaterów, jak i ich otoczenia. Całościowo pod tym względem jest poprawnie, chociaż niektóre momenty mogą się odrobinę dłużyć. Na całe szczęście w morzu tekstu znajdziemy również kilka naprawdę intensywnych momentów, w których zarówno czytelnik, jak i bohaterowie poczują uderzenie adrenaliny. Zdecydowanie tego rodzaju momentów powinno być w powieści o wiele więcej, szczególnie biorąc pod uwagę segment potencjalnych odbiorców. Znajdziemy tutaj niestety również kilka elementów, które nie mają tutaj racji bytu. Przysłowiową łyżką dziegciu są niektóre poruszone wątki jak np. zamiłowanie jednej z bohaterek do tej samej płci. Kompletnie nie ma to żadnego przełożenia na samą historię, a w niektórych momentach odnosi się wrażenie, że pomysł ten był autorce odgórnie narzucony i później musiała ona dobrze kombinować jak w miarę sensownie wpleść to w całą fabułę. Dotyczy to również małej nutki romansu, który znika równie szybko, jak się pojawił.

Jeśli mamy oceniać jakość całego scenariusza, można śmiało napisać, że jest on poprawny z kilkoma wyraźnymi skokami jakościowymi (w scenach akcji), oraz kilkoma nieprzewidywalnymi zwrotami akcji. Bardzo daleko mu jednak poziomu, który znacząco wyróżniałby całą publikację na tle całej masy innych książek tego rodzaju.

O ile w opowiedzianej historii można znaleźć kilka dobrych momentów, to już trudno w superlatywach opisywać samych bohaterów. Szczególnie dotyczy to samej Diany, która przez większość część książki (nie licząc bardzo dobrej końcówki), jest postacią mocno niesprecyzowaną. Z jednej strony pokazana jest ona jako postać z krwi i kości, podejmująca decyzję pod wypływem emocji, która okazują się błędne. Z drugie mamy wojowniczkę, która rzuca oponentami, podnosi ciężkie przedmioty, ale lecące w jej stronę kule nie robią na niej większego wrażenia. Rozumiem zamysł autorki, pokazania superbohaterki jako nastolatki, która dopiero uświadamia sobie kim chce być, odkrywa pełnie swoich mocy, i powoli staje się Amazonką, którą znamy z łamów komiksów czy filmów. Zabieg zastosowany moim zdaniem celowo z myślą o kolejnych publikacjach, nie zmienia to jednak faktu, że aby zachęcić kogoś do zakupu kolejnych części, najpierw trzeba go jakoś zainteresować tomem pierwszym.

W przypadku rodzimego wydania nie ma się do czego przyczepić. Tłumaczenie jest bardzo dobre, a zastosowana twarda oprawa doskonale wygląda na półce pośród innych tytułów.

Wonder Woman. Zwiastunka Wojny to książka, która załapała się do strefy, w której znajdują się inne poprawnie napisane powieści, mające swoje lepsze i gorsze momenty, którym jednak brakło tego „czegoś”, co sprawiłoby, że wybiłyby się one ponad pewną przyjętą granicę, ponad która można mówić o czymś doskonałym. Krótko pisząc, jest dobrze jednak zdecydowanie, mogło być lepiej. Na pewno po tytuł powinni sięgnąć miłośnicy tej postaci i całej serii wydawniczej DC Comis, przy założeniu, że oczekują oni czegoś łatwego, co zapewni im chwilę niewymagającego relaksu, bez większych fajerwerków.

Radosław Frosztęga

+ pewien potencjał historii

+ b.d sceny akcji

- przeciętny pomysł na kreację bohaterów


Froszti
2 lutego 2020 - 11:04