Pierwszy miesiąc 2020 roku za nami. Odnoszę wrażenie, że dłużył się niemiłosiernie. W jego trakcie ukończyłem raptem jedną grę i dwa dodatki. Pomyślałem, że trzeba coś zmienić, żeby zerwać z takim stanem rzeczy. Dlatego też do gier, którymi zajmuję się już od jakiegoś czasu, a więc do FFXIV, Umineko i Resoguna dorzuciłem Oddworld: Stranger’s Wrath HD, którego nie widziałem od blisko ośmiu lat. Więcej na ten temat przeczytacie w dalszej części tekstu. Jeśli i Wy chcecie dodać swoje trzy grosze do tego tematu to zapraszam do komentarzy.
Final Fantasy XIV: Heavensward - Crafting i dobra zabawa ze znajomymi
Informacje Platforma: PS4 Producent: Square Enix Business Division 5 Data wydania: 23 czerwiec 2015r. Gatunek: MMORPG |
Czternastka w dalszym ciągu pochłania większość mojego czasu na granie. Z moich wyliczeń wynika, że w ciągu czterech ostatnich miesięcy spędziłem z MMORPGiem Square Enix ponad 500 godzin, czyli tak jakbym przeszedł Personę 5 trzy razy pod rząd.
Jeśli czuję zmęczenie to w ogóle nie odpalam tego tytułu lub gram w coś innego. Zawsze jednak wracam do Eorzei po to, aby zamienić kilka słów ze znajomymi, pomóc im w jakimś lochu lub przy bossie. W międzyczasie staram się ogarnąć trzy ostatnie gildie craftingowe, po których zamierzam wrócić do fabuły Heavensward i kolejnych dodatków.
Czas nagli. Na horyzoncie majaczy gdzieś Phantasy Star Online 2, którego na pewno nie omieszkam wypróbować, tym bardziej, że zawsze odpowiadał mi setting sf w tej serii a rpgi rozgrywają się przecież zazwyczaj w realiach średniowiecznych, z zamkami i smokami w tle. Trochę fikcji naukowej na pewno mi nie zaszkodzi, tym bardziej, że produkcja Segi jest ponoć darmowa.
Zanim do tego dojdzie jednak jeszcze długa droga. Koleżanka namawiała mnie ostatnio na sprawdzenie walentynkowego eventu w FFXIV, więc to pewnie nim zajmę się w najbliższym czasie.
Resogun - Wyzwanie dla graczy z jajami
Informacje Platforma: PS4 Producent: Housemarque Data wydania: 29 listopad 2013r. Gatunek: Side-scroller, shoot 'em up |
Resogun jest pierwszą grą, którą ukończyłem na PS4, a że uwielbiam tytuły Housemarque, więc to, że do niego kiedyś jeszcze wrócę było pewne jak to, że teraz jest paskudna pogoda za oknem.
Pod koniec ubiegłego roku wreszcie się przemogłem, żeby zakupić do niego season passa ze wszystkimi dodatkami oraz z dostępem do ścieżki dźwiękowej i od tamtej pory bawię się dodatkowymi trybami rozgrywki, starając się zaliczyć jakieś wyzwanie jak przykładowo uratowanie określonej liczby ludzi w danej planszy albo ratowanie ludzi, lecąc statkiem jedynie w prawą stronę ekranu.
W ten sposób Resogun stał się jeszcze bardziej technicznym tytułem niż był w podstawowej wersji gry. Praktycznie każde wyzwanie wymaga zaliczania celów postawionych nam przez twórców na jednym życiu, więc łatwo nie jest a odruch niezadowolenia po śmierci po kilku lub kilkunastu sekundach są teraz nieodłącznym elementem moich doświadczeń z fińską strzelaniną.
Nie jestem przekonany co do tego, że uda mi się zrealizować wszystkie cele związane z Resogunem, ale nie zamierzam poddać się bez walki.
Kiedyś bardzo przeszkadzało mi, że te kilka plansz w fabule możemy zaliczyć w przeciągu godziny. Wraz z dodatkową zawartością ten problem znika. Teraz jest to produkcja na kilka miesięcy, jeśli mamy wystarczająco duże jaja, żeby się z nią zmierzyć.
Oddworld: Stranger’s Wrath HD - Staroszkolny symulator tropiciela
Informacje Platforma; PS3 Producent: Oddworld Inhabitants, Just Add Water Data wydania: 21 grudzień 2011r. Gatunek: Przygodowa gra akcji, strzelanina trzecioosobowa/pierwszoosobowa |
Do Stranger’s Wrath pewnie nigdy bym nie wrócił. Znudziły mnie jednak te wszystkie ochy i achy fanów Bloodborne’a tak jakby Miyazaki stworzył pierwszą dobrą grę o byciu łowcą w historii elektronicznej rozrywki.
Gdy ogrywałem ten tytuł pierwszy raz osiem lat temu byłem bardzo zdziwiony. Wiedziałem, że odpowiadali zań twórcy genialnych przygód Abe’a dlatego zaskoczyło mnie, że to była całkiem inna produkcja.
Nie chodziło w niej o ratowanie mudokonów a o tropienie celów. Od gracza zależało czy chce pojmać takiego jegomościa żywcem czy nie. Oczywiście żywy cel był wart znacznie więcej a tytułowy Nieznajomy potrzebował kasy jak powietrza, bo chciał się poddać bardzo kosztownej operacji.
Bardzo nowatorskim pomysłem było połączenie w Stranger’s Wrath widoku z perspektywy trzeciej osoby z widokiem z perspektywy z pierwszej osoby. Podczas eksploracji świata gry mieliśmy do czynienia z tym pierwszym, natomiast ten drugi uruchamiał się automatycznie podczas celowania z kuszy.
Sama amunicja w grze też była wyjątkowa, bo nie były to zwykłe pociski, jakie znamy z innych strzelanin a żywe stworzenia, które spełniały określone funkcje, takie jak odwracanie uwagi wroga, unieruchamiające go na chwilę lub rozbijające większe grupy jednym pociskiem, co w zasadzie zmuszało gracza do obierania konkretnej strategii działania, szczególnie podczas pojedynków z najsilniejszymi bossami. Jeden z nich był przykładowo chroniony potężnym polem siłowym, miał wsparcie pomagierów oraz potężnych wieżyczek strzelniczych, więc trzeba było się nieźle napocić, bo pojmać kogoś takiego żywcem.
Po dostarczeniu naszego celu w odpowiednie miejsce otrzymywaliśmy moolah (waluta w grze), dzięki której mogliśmy doposażyć protagonistę lub poprawić jego parametry bojowe takie jak wytrzymałość, którą zużywaliśmy za każdym razem, otrzepując się z łusek po pociskach, którymi oberwaliśmy.
Najważniejsze w tym wszystkim było jednak to, że Stranger’s Wrath posiadał swój własny klimat. Z perspektywy czasu uważam go za jeden z najlepszych symulatorów tropiciela. To właśnie dlatego zadecydowałem o powrocie do tej produkcji, która debiutowała na rynku w czasach pierwszego Xboxa i nawet dziś potrafi zaskakiwać niektórymi rozwiązaniami w obrębie mechaniki rozgrywki.
Umineko no Naku Koro ni Chiru: Nocturne of Truth and Illusions - Lambda i Bern wychodzą z cienia. Detektyw nadzwyczajny, Erika Furudo.
Informacje Platforma: PS3 (gra ogrywana na PC w postaci moda) Producent: Alchemist Data wydania: 15 grudzień 2011r. Gatunek: Dojin soft, visual novel, sound novel, horror, kryminał, fantasy |
Zanim napiszę w kilku słowach o Umineko chciałbym poruszyć dwie kwestie.
Po pierwsze, ostrzegam przed spoilerami w tekście.
Po drugie, przez cały ubiegły rok pisałem, że zmodyfikowana wersja Umineko z PC wzbogacona o tekstury z wersji z PS3 i japoński dubbing jest oficjalna. Chciałem to zdementować. Jest to tylko i wyłącznie fanowski projekt, nie mający nic wspólnego z twórcami tej japońskiej visual noveli oraz jej wydawcą. Jego celem było połączenie wszystkich wersji Umineko dostępnych na rynku w jedną, najlepszą. Z tego co mi wiadomo, to zachodni gracze w dalszym ciągu nie mają możliwości zagrania w ten tytuł w formacie 16:9 i z japońskimi głosami, bo taka wersja nigdy nie została wydana na Zachodzie i to nawet pomimo tego, że takie wersje gry istnieją w Japonii na PS3, PS4 i Switchu.
Szumnie zapowiadana na Kickstarterze wersja Umineko z angielskimi aktorami głosowymi nigdy nie ujrzała światła dziennego. Modderzy są jedynymi ludźmi na świecie, którym zależało na tym, żeby gracz mógł zagrać w opowieść o Złotej Wiedźmie w możliwie najbardziej komfortowych warunkach. Jestem pełen podziwu dla tych ludzi, bo pomimo tego, że za pierwszym razem przechodziłem Umineko bez dubbingu, to dziś już po prostu nie wyobrażam sobie grać weń w ten sposób.
Aktorzy głosowi wcielający się w głównych bohaterów tej historii z dreszczykiem i odrobiną fantastyki wykonali po prostu zbyt dobrą robotę, żeby tego nie doświadczyć. Grając w Umineko trzeba zobaczyć na własne oczy i usłyszeć jak Ange z sieroty opłakującej śmierć bliskich, jest znienawidzona przez jedyną krewną, która przeżyła tragedię na wyspie Rokkenjima i wyszydzana przez koleżanki w szkole za to, że wierzy w magię i ma własne zainteresowana, staje się jedną z najwspanialszych wiedźm, Wiedźmą Zmartwychwstania, która w najtrudniejszej chwili wzywa na pomoc wszystkie Siostry Czyśćca, żeby rozprawić się z wrogami swojej rodziny.
Dobrze się stało, że przeciągałem w nieskończoność ukończenie czwartego odcinka, bo dopiero teraz poczułem dreszcze podczas ostatecznego starcia Battlera z Beatrice. Ten moment, gdy w końcu dociera do Ciebie, że to nie ona jest głównym antagonistą tej historii to jeden z najbardziej zaskakujących momentów fabularnych, z jakimi miałem do czynienia z grami wideo w tej dekadzie.
Dopiero od piątego odcinka zaczyna się prawdziwe Umineko, gdy pierwsze skrzypce zaczynają grać Lambdadelta i Bernkastel a na scenę z siłą cyklonu wkracza intelektualna gwałcicielka, pełniąca przy okazji rolę detektywa, Erika Furudo.
Lubię historie z niedopowiedzeniami, takie, w których niejasne motywy działania konkretnej postaci wyjaśniane są po ponad stu godzinach wyśmienitej zabawy, takie, w których bohaterowie mają swoje charakterystyczne tiki, na które wcale nie zwracamy uwagi, aż w końcu scenarzysta postanawia je wyjaśnić tylko po to, żebyśmy jeszcze bardziej mogli się zżyć z aktorami odgrywającymi na naszych oczach niesamowity spektakl.
Gdybym w skrócie miał określić czym jest Umineko, to napisałbym pewnie, że to opowieść, w której demony i wiedźmy potrafią być bardziej ludzkie od ludzi a ludzie bardziej demoniczni od najstraszniejszych demonów. Tak, myślę, że taka linia rozumowania jest odpowiednia dla squaresoftera. A co Wy o tym wszyscy myślicie?
To tyle na dziś. Dziękuję za uwagę. Do nastepnego razu.