Recenzja: World of Warcraft - Malfurion - Froszti - 26 lutego 2020

Recenzja: World of Warcraft - Malfurion

Wydawnictwo Insignis wypuszcza właśnie na rynek kolejną powieść z serii World of Warcraft, która powinna znaleźć się na celowniku każdego rodzimego miłośnika tego uniwersum. Tym razem książkowy świat przeniesie czytelnika w wątek Szmaragdowego Koszmaru, który powoli pochłania coraz to większe połacie świata Azeroth.

Akcja powieści przenosi czytelnika do momentu, kiedy to Szmaragdowy koszmar, obszar zepsucia Szmaragdowego snu, zaczyna się coraz bardziej powiększać, zagarniając coraz to większe tereny i pochłaniając kolejne istnienia. Smoki, elfy, druidzi, orki, ludzie, nikt nie może się czuć bezpieczny i w każdym momencie może zapaść w głęboki sen pełny przerażających majaków. Próba opanowania tego szaleństwa kompletnie się nieudała i nawet Malfurion, najznamienitszy z druidów dostał się w łapska Władcy Koszmaru. Kiedy jego dusza poddawana jest najprzeróżniejszym torturom, sytuacja w Azeroth staje się niemalże tragiczna. Jedyną szansą na uratowanie świata jest wydostanie Malfuriona z odmętów snu. Misji takiej podejmuje się Tyrande Szept Wiatru (kierowana głównie własnym uczuciem) oraz druid Broll Niedźwiedziogrzywy. Wyprawa, na którą wyruszają przyniesie im wiele cierpienia i momentów powodujących, że będą wątpić w powodzenie swojego zdania. Tylko od siły ich wioli będzie zależeć to, czy udam im się uwolnić potężnego druida i sprowadzić świat ponownie na ścieżkę światła.

Początek powieści nie marnuje zbyt wiele czasu, aby wprowadzić odbiorcę w daną historię. Czytelnik niemal od samego początku rzucony jest w wir wydarzeń, które poświęcają bardzo mało miejsca na nadmierne naświetlenie głównej osi fabularnej. Historia jest jednak dość prosta: uratowanie Malfuriona, a następnie całego Azeroth. Nie mnie jednak w przeciwieństwie do kilku innych pozycji spod znaku World of Warcraft, ta powieść raczej przeznaczona jest dla kogoś, kto dość dobrze uniwersum. Mniej obeznani czytelnicy mogą poczuć się tutaj dość zagubieni i nie móc czerpać pełni przyjemności z lektury. Autor dzieła troszkę więcej miejsca poświęca za to prezentacji niektórych bohaterów, którzy nie są powszechnie i dobrze znani (min. druid Broll czy orkowa wojowniczka Thura).

Richard A. Knaak stworzył dzieła, które pod wieloma względami odbiega od pewnych przyjętych schematów powieści WoW. Śmiało można napisać, że mamy tutaj bardziej do czynienia z powieścią drogi z elementami fantasy, niż typową książką tego gatunku. Jak zostało wspomniane wcześniej, główna oś fabularna jest dość prosta w swoich założeniach. Nie oznacza to jednak, że autor nie pokusił się o poruszenie wielu innych wątków, nadających tytułowi swoistej głębi. Coraz większe zepsucie Teldrassila, rola Fandrala Staghelma w społeczności Mrocznych Elfów i jego powiązanie z całą zaistniałą sytuacją, przemożna chęć zemsty orczycy Thury. Wszystko to odgrywa tutaj swoją dość znaczącą rolę i jest ze sobą nierozerwalnie połączone, tworząc intrygującą całość. Dodatkowo całość fabuły jest skonstruowana taki sposób, że napięcie towarzyszące czytelnikowi przypomina sinusoidę (nieustanie rośnie, aby po chwili drastycznie spaść). Ma to w sobie pewne urok wpasowujący się w treść książki, jednak nie każdy odbiorca będzie zachwycony takim stylem literackim. Na dodatek autor dość często decyduje się na nadmierne komplikowania historii, wprowadzając do treści odrobiny niepotrzebnego chaosu.

Bardzo istotnym elementem podbijającym ocenę końcową dzieła są pojawiający się tutaj bohaterowie. Książki z serii WoW Richard A. Knaak dość często zawierają dość szeroką paletę postaci. Nie inaczej jest tutaj, gdzie obok ważnych dla uniwersum person pojawiają się również istotni antagoniści (np. Deathwing czy Królowa Azshara). Wiele z nich będzie stanowić dla miłośników serii nostalgiczny dodatek, szkoda tylko, że traktowani są oni przez autorka tylko jako dodatek. O wiele więcej miejsca poświęcone jest głównym bohaterom, od których zależy przyszłość świata. Twórca w dość ciekawy sposób stara się zaprezentować zarówno Tyrande czy Brolla, którzy zdają się w niektórych momentach zbyt mocno kierować własnymi emocjami, podsycanymi przez Władcę Koszmaru. Stopniowe szaleństwo kotłujące się w ich głowach ma wymierny wpływ na podejmowane przez nich decyzje, które dość często prowadzą do akcji mogących przynieść im zgubę. Można jednak doszukać się tutaj również małej łyżki dziegciu. Zbyt liczne sytuacje zagrażające życiu postaci i wychodzenie z nich obronną ręką, stopniowo obniża poziom zagrożenia pokazywany czytelnikowi. Oczywiście jest to ocena mocno subiektywna i nie każdy będzie musiał się z nią zgodzić.

World of Warcraft: Malfurion to dość długa (prawie 500 stronicowa) epicka opowieść zafundowana przez twórcę, mająca swoje oczywiste wady i zalety. Jedni będą zachwycać się pomysłami twórcy i jego manierą komplikowania fabuły inni raczej skierują swój wzrok w kierunku bardziej „rozrywkowych” i dynamicznych książek. Malfurion to jedna z tych pozycji, które należy sprawdzić osobiście, czy taka forma literatury nam pasuje. Pojawiające się w sieci oceny nie zawsze będą odzwierciedlały stan rzeczywisty, tym bardziej że publikacja wzbudza mocno mieszane uczucia. Dla mnie osobiście jest to naprawdę dobrze napisane dzieło, które polecam.

Radosław Frosztęga



Na fanpegu PopKulturowy Kociołek szybki konkurs w którym do wygrania są dwa egzemplarze książki. 



Froszti
26 lutego 2020 - 11:39