Hej. Gracie jeszcze w jakieś gry wideo? Jak tak, to dajcie znac w jakie.
Dużo się u mnie ostatnio działo. Udało mi się wreszcie ukończyć Higurashi po dziewięciu miesiącach. Scalakowałem też Battlefielda: Bad Company 2. Przeszedłem trzeci raz Limbo (tym razem na PC). Od czasu do czasu pogrywam też w Gears of War 3, 4, 5 i Ultimate Edition, ale najlepiej bawię się przy Kanonie.
Czym jest ów tytuł? To debiut gamingowy studia Key, które ma na kocie oprócz tego produkcje takie jak m.in. Air, Clannad, Little Busters, Summer Pockets i Angel Beats. To japońskie studio, które od ponad dwudziestu lat dostarcza graczom wyciskacze łez. Pech jednak chce, że wiele z nich nie trafiło nigdy na Zachód, więc dla wielu graczy z krajów anglojęzycznych są oni znani najwyżej z animowanych ekranizacji tych historii. Nie inaczej jest z Kanonem, który nigdy nie został oficjalnie przetłumaczony na zrozumiały język.
To wielkie niedopatrzenie ze strony Key. Ta zimowa opowieść doczekała się już dwóch animowanych adaptacji, a oficjalnego wydania gry ani widu, ani słychu, chociaż gra wyszła już dawno temu na PC, DC, PS2 i pewnie jeszcze na kilku innych sprzętach.
Fabuła Kanonu koncentruje się ona na historii Yuuichiego, który wraca po siedmiu latach nieobecności w rodzinne strony. W tle przewija się też jakaś obietnica złożona przez protagonistę, o której on sam jednak nie pamięta. Przypomną mu w tym jego dawne znajomości.
Key nie ceregielił się w swoim debiucie. Jest to eroge i visual novel, bez którego nigdy nie powstałyby kolejne dzieła tego studia. Jest to pozycja o tyle ważna, że stanowi wzór dla większości najbardziej znanych powieści graficznych jak chociażby Fate Stay Night, Higurashi, Umineko, a nawet Steins;Gate.
Z pozoru nic nie łączy tych vnek, bo przecież częstokroć mają one zupełnie inny klimat, seeting i motyw przewodni. Jednak gdy zagłębimy się bardziej w samą opowieść autorstwa Key, to szybko zauważymy, że bohaterki mają swoje znaki rozpoznawcze. Ayu bez przerwy powtarza Uguu. Tak samo przecież robi Rika z Higurashi, powtarzając ciągle Nipah, czy Mayuri ze Steins;Gate, ze swoim słynnym powitaniem Tutturu.
Wszystko musiało mieć gdzieś swoje żródło. Ckliwe historie Key mają je dwadzieścia jeden lat temu.
Na samym początku fabuła Kanona przypomina zwykłe szkolne życie. Główny bohater trafia na przyjaciółkę z dzieciństwa, która oferuje mu nocleg podczas nieobecności rodziców tego pierwszego. Do klasy dołączamy jako nowy uczeń i tam poznajemy kolejnych głównych bohaterów. Wszystko rozgrywa się w sennej, zimowej atmosferze. Czas akcji gry to styczeń, więc jest to idealna pozycja na mroźne wieczory.
Key słynie z takich sielskich historii. Dopiero później jednak, gdy na jaw zaczną wychodzić sekrety poszczególnych postaci, gracz dostanie w serce silny cios, który można porównać chyba tylko do uderzeń górniczego kilofa w kopalni.
Pozwólcie zatem, że pozostanę jeszcze przez chwilę w błogiej niepewności. W międzyczasie rozejrzę się za jakimś składem pełnym chusteczek. Na pewno będę ich potrzebował, bo to japońskie studio praktycznie za każdym razem testuje wrażliwość graczy, w czym nie ma sobie równych.
Nikt nie musiał przekonywać mnie do sprawdzenia visual novelki, od której wszystko się zaczęło. Wystarczyło, że zobaczyłem przepiękny opening anime, w którym z miejsca się zakochałem i już wiedziałem, że zagram w tą produkcję.
Także w Kanonie narodził się słynny styl muzyczny reprezentatywny dla studia Key, z charakterystycznymi dźwiękami fortepianu, pozytywkami i fletem. Każdy kto miał kiedykolwiek styczność z Clannadem poczuje się tutaj jak w domu. Postacie mają oczywiście absurdalnie wielkie źrenice, co od wielu lat jest obiektem kpin ze strony otaku. Znam nawet osoby, które odpuściły sobie Clannada właśnie przez to. Ich wybór. Czasem żeby odnaleźć jakiś głeboko zakopany skarb wypada najpierw odśnieżyć okolicę za pomocą łopaty. Tylko wtedy mamy szansę odkryć jakiś głeboko skrywany sekret.
Piszę o tytm tytule, żeby uświadomić część z Was, że Atlus ani nie wymyślił symulatorów randkowych, ani poruszających szkolnych historii o życiu. Inni zrobili to znacznie wcześniej. Na gry Keya zachodni gracze muszą po prostu czekać latami, a niektórych z nich nigdy się nie doczekają i musza wziąć sprawy w swoje ręce, żeby je w ogóle poznać.
To tyle z mojej strony. Do następnego razu.