W co gracie podczas Świąt Wielkiej Nocy? - squaresofter - 3 kwietnia 2021

W co gracie podczas Świąt Wielkiej Nocy?

Wielkanoc to czas odpoczynku dla nas i naszych najbliższych. To okres, kiedy składamy sobie życzenia, zajadamy się poświęconymi potrawami oraz oblewamy się wodą. Jestem dobry w laniu wody, więc postanowiłem napisać w kilku zdaniach o ogrywanych przeze mnie obecnie grach, bo Wielkanoc jest przecież doskonałą okazją dla nas, graczy, aby sobie dłużej pograć.

Dziś w programie Gears 5, Super Stadust HD oraz Black.

Gears 5 – Czy to jeszcze Generał, czy to może już Legenda?

Jakiś czas temu pisałem na łamach W co gracie w weekend? o tym, że planuję osiągnąć rangę Generała podczas obecnego sezonu Gears 5. Grałem w piątkę regularnie, więc musiało się to stać prędzej czy później. Brałem udział w Ucieczkach, Hordzie oraz trybie Versus dosyć regularnie. Zazwyczaj w tym ostatnim grałem przeciwko botom, żeby szybciej wykonać dzienne cele, za które gracz otrzymuje gwiazdki potrzebne do awansów na wyższe rangi, ale bez meczów rankingowych przeciwko graczom też się nie obyło, gdyż celowałem także w 25 zwycięstw w meczach rankingowych podczas jednego sezonu.

Nie było łatwo o to ostatnie, bo kiepsko u mnie z celnością, ale z drugiej strony nie potrzebowałem żadnych ustawek, żeby wygrać od czasu do czasu w Królu Wzgórza oraz przede wszystkim w Deathmatchu Drużynowym. Nigdy nie byłem i nie będę dobry w tą grę, jednak nawet mi zdarza się zamienić w bestię nie do zatrzymania, gdy tylko dorwę się do Boomshota. Możecie zresztą zobaczyć jak zdobyłem swoją pierwszą nagrodę za najlepszego gracza meczu w Gears 5 na mapie Regency. Pierwszą rundę meczu miałem dosyć nijaką, ale w drugiej przeszedłem samego siebie. Dzięki swoim popisom udało mi się w końcu odnieść 25 rankingowe zwycięstwo w sezonie i teraz będę próbował cos ugrać w trybie Gnashers 2v2. Będzie bolało.

Super Stardust HD – Walka o ostatnie trofeum

Jakiś czas temu pisałem na łamach niniejszego cyklu o tym tytule. Super Stardust HD to strzelanka kosmiczna od fińskiego studia Housemarque, w której kierujemy statkiem stanowiącym ostatnią linię obrony planety, na którą raz po raz spadają meteoryty. Jest to produkcja, którą ogrywam od czasu do czasu od przeszło dziesięciu lat, tak w zasadzie to od kiedy została udostępniona w ramach programu Welcome Back, po ataku hakerskim sprzed dziesięciu lat, który położył PSN na półtora miesiąca. Finowie zawsze robili gry typowe dla mnie. Są one banalnie proste do przejścia. Jeśli jednak chcemy je zmasterować, to czeka nas płacz i mnóstwo bólu.

Zdobycie trofeum za mnożnik x10 zajęło mi kilka lat. Radość z tego wyczynu nie trwała jednak zbyt długo, gdyż czekały na mnie jeszcze dwa najtrudniejsze trofea w całej grze. Próbowałem je zdobyć, ale po kilku nieudanych próbach odpuściłem Stardusta na trzy lata. Dopiero po niedawnym scalakowaniu dwóch gier z serii Monkey Island oraz Dragon Age Origins, w którym do szału doprowadzała mnie walka z Harvesterem uwierzyłem w to, że mogę wszystko.

Plotka, o której wspominałem w poprzednim odcinku okazała się częściowo prawdziwa. Wiemy już, że Sony zamknie sklepy na PS3, PSP i PSV. Na całe szczęście plotki o utracie wszystkich zakupionych wcześniej gier i usunięciu możliwości synchronizacji trofeów były wyssane z palca. Łowcy trofeów mogą spać spokojnie. Nie znaczy to, że nie boli mnie to, co robi Sony, dlatego to będzie dla mnie już kolejny weekend z cyfrówkami, o których japoński gigant chyba chce zapomnieć. Jim Ryan nie dba o starsze gry, ale to wcale nie znaczy, że produkcje takie jak Super Stardust HD są bezwartościowe.

To twarda szkoła życia, w której nikt przynajmniej nie dawał nic za darmo, tak jak w dzisiejszych eksach Sony, które można splatynować na najłatwiejszych poziomach trudności.

Weźmy przykładowo takie trofeum jak Late Boomer. To przecież wykapany ja. Przez kilka ostatnich lat zupełnie nie wierzyłem w to, że kiedykolwiek uda mi się zgromadzić 15 bomb w trybie Bomber, w którym nie możemy strzelać, ani używać przyspieszenia i mamy tylko jedno życie. Dopiero, gdy zobaczyłem filmik, w którym jakiś gracz robi w dwie minuty coś, czego nie potrafiłem sobie wyobrazić przez dziesięć lat, podszedłem do tematu inaczej. Kluczowe jest tu takie manewrowanie pomiędzy przeciwnikami, żeby zniszczyć dwa przelatujące obok siebie statki, zgarniając trzy dodatkowe bomby. Bez tego jest to niemal wręcz niemożliwe. Problem w tym, że powtórzenie tego, co zobaczyłem w tym wideo poradniku graniczy z cudem i wyjdzie raz na kilkanaście lub kilkadziesiąt prób. Nigdy bym tego nie zrobił, gdym lekko nie zmodyfikował tej podpowiedzi pod siebie.

Po pięciuset osiemdziesięciu ośmiu nieudanych próbach w końcu udało mi się zdobyć zdecydowanie jedno z dwóch najtrudniejszych trofeów w tym fińskim klasyku. Gdy zobaczyłem wreszcie upragniony puchar tak bardzo popłynąłem, że udało mi się zdobyć 2755 miejsce na świecie na 150000 sklasyfikowanych graczy. Znalazłem się więc w dwóch procentach najlepszych graczy na całym świecie i za to właśnie kocham gry Finów. Każdy gracz może zdobyć setki platyn, ale jest tylko jedna gra na świecie, która otrzymała trofea na PSN jako pierwsza. Nie każdy ją scalakuje, a już na pewno nie zrobi tego nie mogąc jej pobrać z zamkniętego sklepu cyfrowego Sony. Nawet jeszcze mi się to nie udało, ale wierzę w siebie. Raz zniszczyłem już nawet 9 bomb jądrowych na 10 wymaganych, więc teraz tylko potrzebuję trochę uporu w dążeniu do celu, a niemożliwe znów stanie się możliwe, tak jak w przypadku Resoguna. W życiu nie da się zbyt wiele osiągnąć, jeśli przegrywamy w myślach już na starcie, nawet jeśli chodzi o coś tak błahego jak gry wideo.  

Black – Klasyczna fpsowa rozpierducha od twórców Burnouta

Black jest jedną z moich ulubionych gier na PS2. Dlatego, gdy tylko udostępniono go w Gamepassie postanowiłem sobie przypomnieć jak wyglądał gaming te kilkanaście lat temu, gdy to nie Battlefield, a Red Faction i Black właśnie uchodziły za strzelaniny pierwszoosobowe z najlepszych systemem zniszczeń otoczenia.

Musiałem sprawdzić jak trzyma się tytuł, na którym krzyżyk postawiło dawno temu EA. I wiecie co? Cieszę się, że były kiedyś fpsy, które nie tylko nie były klonami popularnych battle royale’ów, ale miały przede wszystkim rajcowny tryb single player.

Wcielamy się tutaj w agenta specjalnego, który bierze udział w ściśle tajnych misjach. Szpiegowska historia jest tu jednak tylko dodatkiem do totalnej rozwałki, którą możemy robić w kilku dostępnych misjach. Już od początku widać, że twórcy wiedzieli co robią projektując poszczególne poziomy. W pierwszej planszy możemy zrównać z ziemią oszklone budynki. W innej naszym zadaniem jest dostanie się do bazy pełnej przeciwników. Byłaby to zwykła misja jakich wiele w innych strzelankach, gdyby nie jeden drobny szczegół. Jest tam kilka ciężarówek, które można wysadzić w powietrze, strzelając w ich baki. Taka eksplozja zabierze ze sobą wrogów, którzy czyhali akurat na nasze życie. Później jest już tylko lepiej. Cmentarz, na którym jesteśmy pod ostrzałem wrogiego snajpera, a naszym jedynym sposobem na podkradnięcie się do jego stanowiska strzeleckiego jest chowanie się za pobliskimi nagrobkami, które pękają po jednym celnym strzale ze snajperki. W dalszym etapie gry jest jeszcze fabryka, do której dotrzemy tylko jeśli przejdziemy wcześniej przez pole minowe, a musimy uważać, gdyż jeden wybuch miny może doprowadzić do potężnej reakcji łańcuchowej, która zniszczy wszystko i zabije każdego w okolicy.

System zniszczeń w Blacku to pierwsza klasa. Równie dobrze prezentują się odgłosy broni, z których strzelamy. Gdy trzymamy w ręku strzelbę, to naprawdę czuć jej moc, a karabin maszynowy nie zachowuje się na całe szczęści jak pistolet na kapiszony.

Tytuł nie jest może i zbyt długi, ale treściwy. Akcja na ekranie potrafi wciągnąć niesamowicie i jestem zrozpaczony, że nigdy nie doczekamy się kolejnej produkcji w tym uniwersum.

To tyle na chwilę obecną. Spokojnych Świąt. Do następnego razu.

squaresofter
3 kwietnia 2021 - 20:43