Witam wszystkich graczy. W tym tygodniu udało mi się ukończyć Devil May Cry 5 oraz Kingdom Hearts III, dlatego też cały obecny weekend szukam jakiegoś tytułu na dłużej, skacząc od jednej gry do drugiej.
Jedną z takich pozycji jest japońska powieść wizualna pod tytułem Air, za którą odpowiada studio Key, mające na koncie m.in Kanona oraz Clannada, o których mogliście już przeczytać na łamach niniejszego cyklu.
Air to jedna z tych gier, która nigdy nie doczekała się oficjalnego wydania na Zachodzie. Jedynym sposobem na jej ogranie jest więc posiłkowanie się fanowskimi tłumaczeniami.
To klasyk gatunku, lądujący na niemal każdej gamingowej platformie od kilkunastu lat, dlatego musiałem go sprawdzić z ciekawości. Nie oczekiwałem, że Japończycy wymyślą przy tej okazji koło na nowo.
Cieszą mnie podobieństwa z innymi produkcjami tego developera. Za wielki plus uważam także fakt, że głosu głównemu bohaterowi użycza Hikaru Midorikawa, który pracował także przy Clannadzie. Tam wcielił się w filozofującego byłego gwiazdora muzycznego, tu zaś podkłada głos protagoniście.
Yukito Kunisaki jest podróżującym lalkarzem bez dachu nad głową. Zarabia na przedstawieniach, w których pierwsze skrzypce odgrywa animowana przez niego lalka. Problem w tym, że już na początku historii ją gubi. Choć bardzo się stara, nie może jej odnaleźć. Pomaga mu w tym uczennica z okolicznej szkoły, Misuzu.
Ta zaś uwielbia się bawić i pić soki w pudełkach. Później proponuje mu przygotowanie jakiegoś posiłku. Chce mu nawet dać tymczasowe zakwaterowanie u siebie w domu, ale te plany szybko idą w łeb, gdy do domu wraca jej matka. Z początku dziewczyna stara się ją przekonać, że to kolega z klasy. Nie robi to jednak wrażenia na Haruko, która lubi wypić. Niby zgadza się na propozycję córki, ale wygania chłopaka na noc do pobliskiej szopy, żądając od niego, żeby przy okazji naprawił tam zepsute drzwi.
Historie Key nie mogą obyć się bez jakiejś zabawnej postaci. Asertywna matka nie wylewa za kołnierz, co bardzo szybko prowadzi do wielu komicznych sytuacji, takich jak zawody w piciu alkoholu. Yukito nie chce brać w nich udziału, ale gdy jego nowa kompanka mówi doń, że ten kto nie pije musi opowiedzieć jakieś głęboko skrywane sekrety, to godzi się na jej propozycję. Kończy się to wszystko megakacem następnego dnia oraz przystaniem na jej propozycję zaopiekowania się jej córką pod jej nieobecność w domu. Yukito ma dbać o to, żeby Misuzu nie zrobiła czegoś głupiego.
Tak mniej więcej właśnie zaczyna się opowieść, której główni bohaterowie marzą o niemożliwym, a więc o tym, by swobodnie fruwać po niebie i nie chodzi tu bynajmniej o fruwanie na pokładzie samolotu.
Jak to w grach tego studia bywa, Air oferuje nam mnóstwo wyborów, począwszy od tych mniej ważnych, które decydują o tym, jak zachowamy się w danej sytuacji, aż po te najistotniejsze, dotyczące tego, jaką ścieżkę fabularną wybierzemy. Bardzo lubię, gdy gracz może całkowicie zignorować historię najważniejszych bohaterów w grze, tak jak zrobiłem m.in. w Kanonie i Clannadzie. W tym przypadku stała się jednak rzecz wręczy niebywała, bo polubiłem z miejsca Misuzu i będę się na pewno kurczowo trzymał jej historii, bo przy okazji od czasu do czasu spotkam też jej matkę, co bez wątpienia skończy się na zrywaniu boków ze śmiechu.
Dla Air zrezygnowałem z grania w kilka innych gier, ale to wcale nie oznacza, że nie odpalam ich od czasu do czasu. O niektórych z nich postaram się wspomnieć w kolejnych odcinkach W co gracie w weekend?
Przed nami kolejny długi weekend, więc życzę Wam, abyście znaleźli wolny czas na ulubione tytuły.