Subiektywny filmowy top 2010 - fsm - 28 grudnia 2010

Subiektywny filmowy top 2010

Obiecałem, to zrobiłem. Ale to juz ostatnie podsumowanie, obiecuję. Tym razem filmy. Temat chyba najtrudniejszy, bo mam wrażenie, że wyraźnie określone gusta (które rządzą naszymi biblioteczkami gier i muzyki) tutaj mają jakby mniejszą rację bytu. Na szczęście krytykiem nie jestem, mogę więc po prostu napisać o filmach, które w tym roku najbardziej mi się podobały, zapadły w pamięć, wywarły wrażenie, rozbawiły itp. itd. etc. abc. I jak zwykle: wielu rzeczy jeszcze nie widziałem, lista jest mocno zwichnięta w kierunku produkcji z USA, olbrzymia rzesza się z nią nie zgodzi. Ale co tam :)

Zasada była jedna - film musiał znaleźć się na liście tegorocznych polskich kinowych premier (z jednym wyjątkiem, ale nie mogłem inaczej), więc jest tu kilka produkcji z 2009 roku. Zacznę od filmów, które chcę wyróżnić z tego czy innego względu, a których nie umiem ułożyć w hierarchii "lepszości". A potem zaprezentuję Wam mój tegoroczny TOP3 i jeszcze kilka słów wetknę na koniec. Hejże!

Moon

Syn Davida Bowie (ależ wiocha tak o kimś pisać, przepraszam)... Duncan Jones to zdolny debiutant. Dostał kilka milionów baksów, zwerbował Sama Rockwella i nakręcił cudownie spokojny, lekko klaustrofobiczny i REWELACYJNIE zagrany film. Na tyle dobry, że Kevin Spacey zgodził się dać głos komputerowi już po obejrzeniu zmontowanego dzieła. No i ta muzyka Clinta Mansella... Ach!

Autor Widmo

Roman Polański, mimo problemów natury prawno-prywatnej, dał radę nakręcić jeden z najciekawszych filmów tego roku. Gra w nim wszystko: historia, aktorzy, muzyka, zdjęcia, kolorystyka i (a może przede wszystkim) obłędny krajobraz smutnej i mrocznej wyspy. Klimatu nie powstydziłby się sam Stephen King, gdyby zechciał znowu napisać coś bez zaangażowania w opowiadaną historię sił nadprzyrodzonych.

Kick-Ass

Komiksu bedącego podstawą filmu nie znam, ale adaptację docenić mogę. Szybki, zabawny, brutalny, zrobiony "bez opier***nia się" (jak to mówi nowy bohater internetowych filmików, sympatyczny pakre Robert). Kawał mięsistej zabawy naprawdę wysokiej próby.

The Social Network

Wydawałoby się, że film o nudnych studentach-programistach z eleganckiej szkoły to nie jest materiał na dobre kino. Fincher pokazał jednak, że tak nie jest. Że można nakręcić drapieżny, trzymający w garści film o gadaniu i robieniu kariery kosztem (?) innych. Bardzo szybkim gadaniu i bardzo szybkim robieniu. Ze świetną ścieżką dźwiękową.

Wyspa Tajemnic

Dlaczego? Bo: duszny klimat, DiCaprio, Ruffalo, zdjęcia, scenografia, efekty, bo zdawałoby się, że to wszystko się robi takie oczywiste pod koniec, ale tak naprawdę nie do końca. Można obejrzeć po raz drugi i czerpać tyle samo satysfakcji. Bardzo dobre kino.

Poważny Człowiek

Bracia Coen, nawet jak zrobią film słabszy (Okrucieństwo nie do przyjęcia), to i tak jest on dobry. Tym razem nakręcili obraz bardzo dobry. I bardzo smutny, który nie wiedzieć czemu (no dobra, wiedzieć...) w Polsce był reklamowany kolorowym plakatem i skojarzeniami z ich poprzednim, mocno absurdalnym filmem. Poważny Człowiek jest poważny. I śmieszny. Ale to śmiech przez łzy jest.

Jak Wytresować Smoka

Animacja roku. Technicznie doskonała, ze świetną kocią postacią "głównego" smoka, niezgorszym dubbingiem i emocjalmi w końcówce, które niczym nie ustępowały finałowej bitwie z Avatara. A przy tym strasznie zabawna i ciepła to opowieść.

Guilty Pleasure of the Year: Niezniszczalni

Co roku trafia się jakiś taki film, który żeruje na najniższych instyktach lub najprostszych sentymentach. I jest z założenia nieskomplikowany, albo wręcz prostacki i świetny w swej beznadziejności. O włos z trójwymiarową Piranią wygrał film Stallone'a. Za mocny aktorski skład i giwerę Terry'ego Crewsa.

A teraz, moi mili, podium czy moje trzy tegoroczne najlepsze filmy.

3. Pogrzebany

Dlaczego to taki świetny film już wyjaśniłem w mojej recenzji. Teraz mogę tylko powtórzyć - przy tak ograniczonym (teoretycznie) arsenale środków stworzono film kompletny, prrzejmujący i zajmujący. Oby więcej takich!

2. Scott Pilgrim kontra Świat

Tutaj też mogę wszystkich poprosić o przeczytanie jednego z poprzednich wpisów. Rozrywka na najwyższym poziomie, techniczny majstersztyk i idealny film dla każdego gracza. A przy okazji kolejny dowód na to, że komiksy (podobnie jak i gry) dawno przestały być rozrywką dla młodocianych głupoli.

Mój film roku - Incepcja

Cooo? Łeee? Ten przereklamowany bubel? Wielu krytykujących najnowszy film Nolana ma dużo racji, wytykając mu nielogiczności i błędy oraz wyśmiewając wytłumaczenie "ale to przecież sen". Nie zmienia to jednak faktu, że z radością dwukrotnie siedziałem na sali kinowej chłonąc to, co się dzieje na ekranie. Podziwiając obłędnie mistrzowskie widowisko, zarówno od strony wizualnej, jak i fabularnej. Potknięcia i fabularne głupotki nie były w stanie przesłonić mi całej wspaniałości rozgrywających się na ekranie wydarzeń. Film mną zawładnął i puścić nie chciał. Czasami tak po prostu już jest.

Wielcy nieobecni: wśród filmów, których nie udało mi się (z różnych względów) póki co obejrzeć są 4 obrazy mające szansę na miejsce na owej liście. Może dodaj je w komentarzu, gdy się już z nimi uporam. A o jakie filmy chodzi? W chmurach, Essential Killing, Wszystko, co kocham oraz którakolwiek z wersji filmu Pozwól mi wejść (a najchętniej to obie).

Dziękuję, tyle ode mnie.

fsm
28 grudnia 2010 - 16:35