Historia Serów Świata II odc.10 - fsm - 29 grudnia 2010

Historia Serów Świata II odc.10

Odcinek dziesiąty rozpocząć czas. O właśnie, słowo klucz - czas. Delikatne zabawy z czasoprzestrzenią zasygnalizowane zostały kilka odcinków temu, teraz zaś czas na konkretne przykręcenie śruby. Czytać uważnie, bo można się pogubić w tych wszystkich zmianach rzeczywistości. A potem będzie jeszcze lepiej - dwa pełne emocji odcinki i koniec. Zapraszam.

Odcinek 10

Fala ludzi uderzyła w biegnących pod prąd Bałtyckiego i Mozzarellę. Ze strony stoisk z hot-dogami przeciskali się Camembert z Goudą. W samym środku całego zamieszania mała ośmioletnia dziewczynka i potężny misiowaty jegomość zawzięcie próbowali się zastrzelić. Nie siebie samych, tylko jeden drugiego/drugą. Bezskutecznie. I, nie wiedzieć czemu, ich sześciostrzałowe rewolwery wypluły z siebie już kilkanaście kul, a żadnemu z walczących nie zabrakło amunicji.

- Dawaj go! – wrzeszczał mocno podekscytowany osobnik w szacie bez rękawów.

Miodo ruszył biegiem w kierunku małej dziewczynki, zła wcielonego, alby potraktować ją „z byka”. MacMagic wyczuł zamiary mistrza Auromocy i wyskoczył wysoko w powietrze. Mistrz w ostatniej chwili uniknął kolejnej kuli wystrzelonej z sześciostrzałowca małej dziewczynki, po czym również wyskoczył. Sczepieni w morderczym uścisku dwaj potężni wojownicy usiłowali strzelić sobie nawzajem w głowy. Żaden nie trafił. W końcu opadli na chodnik. Oboje mieli przystawione do skroni lufy rewolwerów. Nie swoje.

- Skończyły ci się naboje – wycedził MacMagic.

- Tobie też – odparował Miodo.

Szast-prast i oboje znowu byli na nogach. Ośmiolatka zamknęła oczy i, skoncentrowawszy w paluszkach odpowiednią ilość energii, wystrzeliła w kierunku Mioda jadowicie niebieską błyskawicę. Ten przyjął cios swą potężną dłonią i stłumił pocisk. Dokładnie w tym momencie do miejsca pojedynku dobiegli Mozzarella z Bałtyckim oraz dzielni rycerze. Wszyscy byli gotowi pomóc Miodowi, ten jednak powstrzymał ich niedbałym skinieniem ręki.

- Poczekajcie chwilę. Dam radę...

W tej samej chwili zza jednego z budynków wybiegł niewielki człowieczek w brudnej szacie. Przestraszonym wzrokiem zatrzymał się na walczących, pisnął i zniknął po drugiej stronie placu. W chwilę później zza tego samego budynku wyskoczył wielki osiłek z wielką pałką w wielkiej dłoni. Dziko popatrzył na zebranych i z dzikim wrzaskiem pobiegł za małym człowieczkiem. Walczący i zebrani wokół nich bohaterowie na chwilę zamarli ze zdziwienia.

Mistrz Auromocy był zdziwiony o sekundę za długo. Taka maleńka chwilka wystarczyła, by MacMagic, prastary mistrz zła, demon nienawiści, pan mroku i jednocześnie ośmioletnia blondyneczka, przypuścił ostateczny i niesamowicie skuteczny atak. Zajechał Miodowi z czółka. Bardzo szybko podbiegł, podskoczył, wziął niewykonalny dla ludzkich kręgów szyjnych zamach głową i uderzył. Zaskoczony wielkolud upadł, zamrugał i zemdlał.

*

Dwanaście wielkich monitorów. Wszystkie pokazywały zajście w lunaparku, ale z różnych ujęć. Dwa monitory miały funkcję obraz-w-obrazie. Kilkunastu Łysych Kapłanów zaopatrzonych w popcorn, napoje chłodzące i fikuśne czapeczki z kolorowej tektury z zapałem obserwowało pojedynek.

- 10000 kredytów na małą!

Szturchnięcie.

- ...Na Mistrza

- Ja też.

- Czy ja wiem? – zastanawiał się jeden z nich. – Ten drugi strasznie duży jest.

- I też zna czary – poparł kolegę inny.

- Moi drodzy! – głos zabrał właściciel tatuażu z wizerunkiem kaczora. – Przepowiednia mówi, że wygra Mistrz, więc te zakłady są bez sensu. Poza tym.... Jaaaa cię!

Na dwunastu wielkich monitorach Miodo stłumił w dłoni błyskawicę MacMagica.

- No i co? – z triumfalnym uśmiechem zapytał ten, co wyżej pytał „Czy ja wiem?”.

- Jajco! Jak Mistrz przegra, to i my przegramy – stwierdził Kaczor.

- AAA! Mała go znokautowała! – podskoczył z radości jeszcze inny kapłan.

Szturchnięcie.

- Mistrz go znokautował!

- Wiedziałem! Muahahahaaaa! – zaśmiał się Kaczor.

*

Odpowiednio naładowane kryształy czasopodróżne wytworzyły tunel. Taki długi, kolorowy, z białym pulsującym światłem w środku. Perła Tylżycka wleciała do środka. Tunel się zamknął. A potem otworzył się kilka dni wcześniej.

Statek w kształcie zatyczki od długopisu pojawił się w pobliżu znajomego pierścienia dokującego. Strażnik siedzący w pomieszczeniu kontrolnym był zbyt śpiący, by zauważyć, że wpuszcza statek, który wybuchł przedwczoraj.

- Wiemy gdzie lecieć? – zapytał Bałtycki.

- Spójrz - chwytak Mozzarelli uruchomił jeden z wielu ekranów. Właśnie leciały wiadomości. I wszystko wskazywało na to, że jakiś wielki sadysta morduje małą dziewczynkę, a wszystkiemu przygląda się dwóch kolesiów z mieczami, jeden w ubranku bez rękawów, jeden staruszek i jedna wystrzałowa laska (i banda gapiów... zawsze są jacyś).

- Za ile tam będziemy?

- Za chwilkę, czarodzieju... Jeszcze momencik.

Bałtycki z roztargnieniem spojrzał na leżącą obok słoika ze stearyną Zajebistą Buławę Mocy. Resztki Goudy niecierpliwie przetaczały się z lewa na prawo.

Perła Tylżycka zbliżyła się do lądowiska.

* * *

Zaskoczony wielkolud upadł, zamrugał i zemdlał. Jegomość bez rękawów tylko na to czekał. Wykorzystując chwilę konsternacji ze strony przyjaciół misiowatego mistrza wyciągnął małe urządzenie i nacisnął przycisk z inskrypcją "ENTER". Zaraz potem na placyku gdzie toczyła się walka pojawiło się okrągłe wejście do tunelu. Dziewczynka o blond włosach szarpnęła Mioda i w jednej chwili skoczyła razem z nim w portal. Jegomość bez rękawów już miał zrobić to samo, ale nie zdążył. Padł na ziemię pod ciężarem Goudy (bródka dodała swoje do wagi) i Camemberta (tlenione włosy obciążone ekstraktem z jaja feniksa też swoje ważą). Ale to nie powstrzymało Bez Rękawów. Teraz, kiedy podczas wycieku na statku Mozzarelli został napromieniowany adenozynotrójfosforanoplazmą, władał nieco większymi niż przeciętnie mocami. Jednym ruchem małego palca u lewej stopy wywołał multiwymiarową implozją, która rzuciła się na Camemberta (tu trzeba nadmienić, że z taką multiwymiarową implozją nie ma żartów). Gouda został z Bez Rękawów sam na sam.

- Odsuń się rycerzu albo własny profesor od socjologii ciebie nie pozna!

- Dość tych żartów, Bez Rękawów! Profesorowie nie maja tu nic do powiedzenia.

Nie zdążył dokończyć, bo oto jego przeciwnik wypuścił wiązkę bladoróżowego światła. Gouda padł na plecy. Już nikt nigdy nie mógłby poznać, ze tą trudną do identyfikowania masą jest dzielny rycerz. Nikt w tej czasoprzestrzeni.

*

- No nie! To już siódmy raz kiedy widzę, jak mnie powala! - z nutką irytacji w głosie powiedział Gouda (będący teraz trudną do zidentyfikowania masą).

- Plum! Plum! Plask! - wybulgotał mózg Camemberta.

- Następnym razem też może się nam nie udać, Camembercie – podsumował rycerza mag.

- Ale na pewno jeszcze raz spróbujemy. Wracamy na statek! – zadecydowała Mozzarella.

*

Zaskoczony wielkolud upadł, zamrugał i zemdlał. Jegomość bez rękawów tylko na to czekał. Wykorzystując chwilę konsternacji ze strony przyjaciół misiowatego mistrza wyciągnął małe urządzenie i nacisnął przycisk z inskrypcją "ENTER". Zaraz potem na placyku gdzie toczyła się walka pojawiło się okrągłe wejście do tunelu. Dziewczynka o blond włosach już miała szarpnąć Mioda i w jednej chwili skoczyć razem z nim w portal, gdy nagle zza budki obwieszonej wyjątkowo paskudnymi białymi czapkami z napisem "Kocham spinacze do bielizny" wyzionął świetlisty promień powalając małą blondynkę. W chwilę później zza owej budki wyskoczyła Mozzarella z chwytakiem zamiast jednej ręki, w którym trzymała podręczny wyrzutnik świetlistych promieni.

- Zostaw go mała! - krzyknęła zgrabna brunetka.

- Dlaczego? - wymruczała blondyneczka masując miejsce, w które trafił promień. – Zwykła broń mnie nie pokona. Ale zaraz... - blondynka zaczęła rozglądać się, to na Mozzarellę z chwytakiem, to na Mozzarellę bez chwytaka. - Eee... -Widok ten aż odebrał jej mowę. - Zaraz, tak? O co chodzi?! (ale po chwili mowa wróciła, jak widać)

Widok faktycznie był zdumiewający, bo zza budki wyskoczyli Gouda ze słoikiem stearyny i mag Bałtycki.

- Aha! Kumam! A wiec to tak?! Ha! Ha! Ha! - Zaśmiała się dziewczynka będąca MacMagikiem. - Nic to wam nie da! - Nikt nie zdążył zareagować, gdy dziewczynka o blond włosach szarpnęła Mioda i w jednej chwili skoczyła razem z nim w portal.

- No kurza twarz – zabulgotał Camembert w słoiku stearyny.

*

Eee... - widok ten aż odebrał jej mowę. - Zaraz, tak? O co chodzi?! (ale po chwili mowa wróciła, jak widać)

Widok faktycznie był zdumiewający, bo zza budki wyskoczyli Gouda ze słoikiem stearyny i mag Bałtycki.

- Aha! Kumam! A wiec to tak?! Ha! Ha! Ha! - Zaśmiała się dziewczynka będąca MacMagikiem.

- Teraz! - krzyknęła Mozzarella zmieniając dalszy ciąg wydarzeń.

To był znak. Bałtycki skoczył miedzy otwarty portal i dziewczynkę. Zamachał rękami, wymamrotał słowa w jakimś wymarłym języku i zabłysnął białym światłem.

- To ty? - zdziwił się MacMagic. - Znowu ty? Z drogi synu! Twój papa musi wejść do portalu z tym miłym znokautowanym panem.

- Nie jesteś moim ojcem, bo go spopieliło kilka lat temu! A poza tym nie przejdziesz! Miodo zostaje tutaj!

- Hmm, może masz rację - i zamilkł. Wszyscy Goudowie, Camembertowie, Mozzarelle i Bałtyccy zauważyli jak mała dziewczynka w blond włosach zamrugała zaspanymi oczkami po czym mdlejąc padła na ziemię.

- Nie podoba mi się to - szepnął Gouda do Camemberta, który kończył swojego n-tego hot-doga.

- Mi też nie. Za wiele nas tu jakoś.

- Nie chodzi mi o to. MacMagic coś kombinuje. A właśnie! Gdzie podział się Bez Rękawów?

KONIEC ODCINKA 10

poprzedni odcinek

fsm
29 grudnia 2010 - 20:08