UV jeszcze raz ocenia grę Homefront - UV - 31 marca 2011

UV jeszcze raz ocenia grę Homefront

Nie będę tego więcej ukrywać, bo strasznie brzydzę się kłamstwa i nie radzę sobie z wyrzutami sumienia – tak, tak, nie byłem ostatnio z Wami szczery i bardzo teraz tego żałuję. Ilekroć zabieram się za pisanie recenzji gry, najpierw sumiennie przechodzę ją do końca, a dopiero potem zabieram się za wyciąganie ostatecznych wniosków. Eksploatując Homefronta równocześnie przygotowywałem inny ważny projekt i nie mogłem temu pierwszemu poświęcić tyle uwagi, na ile w rzeczywistości zasługiwał. No i dostałem za swoje. Ogrom idiotyzmów wypisanych w poprzednim tekście zdyskwalifikował mnie w oczach wielu fanów strzelanin, a niesprawiedliwa ocena (tylko „sześćdziesiątka”) podważyła moją wiarygodność. Kiedyś byłoby to nie do pomyślenia, jednak stało się i teraz nadszedł czas, by naprawić błąd.

Ubiegły tydzień spędziłem na solidnych testach Homefronta i chciałbym wprowadzić korektę do moich poprzednich spostrzeżeń. Razem z głównym bohaterem gry – Jacobsem – wyzwoliłem most Golden Gate spod koreańskiej okupacji, zajrzałem we wszystkie zakamarki rozbudowanych do granic możliwości lokacji i ukończyłem każdą z siedmiu misji co najmniej na dwa różne sposoby. Wynik: 10 godzin niczym nie skrępowanej zabawy! A to przecież nie wszystko. Żeby doznania były pełniejsze, na poważnie wkręciłem się w tryb multiplayer. Anihilowałem wrogów przez bite kilka godzin bez przerwy, nauczyłem się każdej z dostępnych map na pamięć i odblokowałem wszystkie bonusy. Również te ukryte. To było naprawdę spore wyzwanie, ale przede wszystkim fantastyczne doświadczenie.

Ocena Homefronta wystawiona w poprzednim tekście kompletnie nie oddaje stanu rzeczy, dlatego dokonuję precedensu i ją poprawiam. Wiem już, że popełniłem wtedy błąd, ale mam nadzieję że mi wybaczycie – ta gra jest naprawdę boska. Akcja zapierająca dech w piersiach, projekt poziomów zasługujący na wyróżnienie z bardzo dobrze umieszczonymi niewidzialnymi ścianami, świetnie zrealizowana mechanika walki, fenomenalne skrypty no i ta kosmiczna grafika. Ładna, odpicowana jak jasna cholera, technologicznie doskonała – po prostu cudo na miarę nowej dekady XXI wieku. Engine firmy Epic Games kolejny raz dał radę, w rezultacie czego Homefront wygląda lepiej od innych gier, a wśród strzelanin to już w ogóle nie ma konkurencji. Małe dzieło sztuki – czekam z niecierpliwością na „dwójeczkę”!

UV
31 marca 2011 - 21:53