Motyw wykorzystywania wrogów jako postaci do gry jest przedni. Odważne próby w rodzaju Left 4 Dead, Gears of War lub Dead Space 2 chyba ostatecznie przekonały twórców, że taka opcja jest odbierana przez konsumentów tylko pozytywnie. Czemu więc mający potężną bibliotekę monstrów i ciekawe uniwersum Capcom tak długo każe nam czekać na podobny projekt?
Nie ukrywam, że sam bardzo chętnie wcieliłbym się w rolę pałętającego się po Raccoon City zombiaka, czekającego na gości w komisariacie policji Lickera, czy ganiającego wybranych graczy po mieście Nemesisa. Zarażanie, podgryzanie, czajenie się w mroku, czy posyłanie celnych pocisków z bazuki na papierze wygląda fantastycznie. Wspólne polowania na walczących o przetrwanie śmiałków, rozbijanie barykad RPD, ściganie elitarnych członków STARS, czy to nie wygląda zachęcająco?
Dziwne, że mając taką bazę potworów, tak popularną markę i takie areny do walki Capcom jeszcze nie zdecydował się zaatakować z odpowiednim tytułem. Może najbliższa odsłona pozwoli wreszcie wcielić się w tych złych i bawić w jakimś ciekawym i bardzo grywalnym trybie wieloosobowym? Na razie o tym cicho, ale może to niespodzianka szykowana przez Japończyków?
O sukces gry wprowadzającej takie rozwiązanie bym się nie bał. Capcom produkował już gorsze koszmary z nazwą Resident Evil w tytule i zawsze udawało mu się znaleźć nabywców. A w obecnych czasach, nauczeni doświadczeniem, autorzy też pewnie nie oddaliby nam w ręce jakiegoś crapa.
Rozgrywka wieloosobowa święci triumfy, pomysł z graniem po „złej stronie barykady” też ma coraz większą grupę fanów. Nie wykorzystanie więc takiej okazji do zarobienia dużej ilości gotówki byłoby grzechem Capcom. Mam nadzieję, że w Osace to zrozumieją. Zagralibyście w takiego Resident Evil, gdzie można wcielić się w tych zainfekowanych, zarażonych lub pogryzionych?