Polak pisze po angielsku? U Mad? - yasiu - 18 stycznia 2012

Polak pisze po angielsku? U Mad?

Kolejna książka polskiego autora, związanego z branżą gier, trafiła do sprzedaży. Tym razem na Amazonie, tym razem po angielsku, tym razem jako Christopher Gonciarz. Tym razem nie w temacie gier, ale o rzeczy znanej chyba każdemu korzystającemu z internetu – idiotach. W zasadzie nazwanie „U Mad? The Internet’s Guide to Idiots”książką jest lekkim nadużyciem semantycznym. Rozprawka którą można łyknąć w jeden krótki wieczór nie atakuje tematu pod każdym możliwym kątem, ale w sympatyczny sposób zbiera w jednym miejscu dużo informacji na temat braku uprzejmości w Internecie.

źródło: eilu1183.deviantart.com

Szczegółów przedstawiać nie będę, lepiej sięgnąć po książkę samemu. Kosztuje wprawdzie prawie sześć dolarów, ale nie ma tu ryzyka, że autor chce na nas zarobić jakieś kosmiczne pieniądze – kosmiczne to są marże Amazona. Stając się posiadaczami własnego, cyfrowego egzemplarza, dowiemy się, dość skrótowo, skąd bierze się chamstwo w internecie, dowiemy się dlaczego sami bywamy nieuprzejmi. Być może ktoś odkryje swoją amerykę dowiadując się, że bez komunikatu niewerbalnego coś, co on uważa za śmiertelnie poważną wypowiedź, inny może zrozumieć jako ironiczną zaczepkę. Tematów poruszonych w „U Mad?” jest całkiem sporo i co najmniej kilka z nich nadaje się (albo już się doczekało) na osobną książkę. Dla lubiących szukać wiedzy na własną rękę, dobry początek i ciekawy temat badań, bo obserwowany na co dzień.

Ja osobiście odebrałem „Internet’s Guide to Idiots” nie jako przewodnik po idiotach i idiotyzmach. Nie jako próbę dokładnego wyjaśnienia mechanizmów powstawania troli i innych sieciowych paskud. Wiele zdań czy wręcz całych akapitów brzmi, jak swoisty manifest autora, twórcy, do odbiorców jego twórczości. Nie, żeby to było złe. Słowa pojawiające się w książce nie dotyczą tylko tego, co robi Christopher, są naprawdę uniwersalne, każdy twórca publikujący w Internecie boryka się z tymi samymi problemami. Dlatego warto ten krótki niby przewodnik przeczytać – niezależnie od tego, po której stronie barykady się stoi. Twórcom może on rozjaśnić powody, dla których ich odbiorcy zachowują się tak, a nie inaczej. Odbiorcom być może uświadomi, że autor ma swoje prawa, że jest żywym człowiekiem (podobnie jak wszyscy użytkownicy sieci) i warto o tym pamiętać, zanim skrytykuje się jego (u)twór.

Na koniec jeszcze jedna uwaga. Książkę wydano po angielsku, pod zmienionym imieniem. Z jednej strony można to odebrać jako pstryczek w nos dla odbiorcy który językiem nie włada. Z drugiej strony, to dość zachowawcze, bo na własnym podwórku uniknie się wielu, często niepotrzebnych, dyskusji, lub prób podjęcia dyskusji. Z trzeciej jeszcze strony, to dobry przyczółek, żeby na Amazonie obok „Polish Edition” pojawiła się również angielska wersja Beczek.

yasiu
18 stycznia 2012 - 09:13